Artykuły

Twarzą w twarz z Brelem

Reżyser posłużył się prostym i bezpiecznym pomysłem, ale dzięki temu udało się mu wydobyć całą głębię tekstów Brela - o spektaklu "Jacques Brel" w reżyserii Tomasza Koniny w Teatrze im. Jana Kochanowskiego w Opolu pisze Aleksandra Konopko z Nowej Siły Krytycznej.

Można powiedzieć, że piosenki Jacquesa Brela właściwie z góry gwarantują teatrowi sukces. Same w sobie są tak mądre i niebanalne, że trudno by przedstawienie przygotowane w oparciu o nie mogło się nie udać. Można się zatem spierać, czy sukces takiego przedstawienia jest w większym stopniu zasługą reżysera, czy też samej twórczości Brela? Można, choć nie zmieni to faktu, że najnowsze opolskie przedstawienie "Jacques Brel" jest po prostu piękne. I choć brzmi to górnolotnie i patetycznie to właśnie to określenie pasuje tutaj najlepiej.

Konina pokazał, że czasami nie warto na siłę dobierać wyszukanych teatralnych form. Postanowił niczym "nie zakłócać" piosenek Brela, nie przeszkadzać im, ale sprawić, by widz mógł się do nich jak najbardziej zbliżyć. Postawił na słowa, wykonanie i muzykę. Wszystko inne uznał za zbędne rezygnując nawet ze scenografii. Ubrani na czarno aktorzy (Zofia Bielewicz, Judyta Paradzińska, Ewa Wyszomirska, Mirosław Bednarek, Andrzej Jakubczyk, Maciej Namysło) grają na pustej scenie, na której stoi jedynie mikrofon. W tle olbrzymi ekran. Na nim czarno-białe fotografie ich twarzy. Przez pierwsze kilka chwil stoją tyłem do publiczności w wyznaczonych światłem miejscach-prostokątach (taki sam obraz zobaczymy też na zakończenie spektaklu). Potem aktorzy reprezentujący różne grupy wiekowe kolejno zaczynają śpiewać, a piosenki same układają się we wzruszającą opowieść. I tylko ciarki przechodzą po plecach, kiedy w przerwie między jednym a drugim utworem widzimy na scenie (i w powiększeniu na ekranie) mikrofon, przy którym nikt nie stoi. Jak gdyby przemijały kolejne ludzkie historie, a wraz z nimi odchodzili ludzie, po których pozostanie tylko "pusta scena".

Podczas występu kolejnych wykonawców na ekranie pojawiają się ich twarze w maksymalnym powiększeniu. Trudno oderwać od nich wzrok. Bo w tym przedstawieniu "twarzą w twarz" spotykamy się nie tylko z Brelem, ale i z aktorami, których najmniejszy gest i grymas możemy obserwować. Widzimy jak zmagają się z emocjami, jak przeżywają utwory i jak mierzą się z ambitnym wykonaniem piosenek, z ich zadziwiająco szybkim niekiedy tempem. Jest to tym ciekawsze, że większość z występujących w spektaklu aktorów nie miała nigdy wcześniej do czynienia z takimi wokalnymi występami. Nie sposób ich nawet pojedynczo wyróżniać, bo odkrywając przed widzami niebanalne interpretacje i nieznane wcześniej wokalne talenty, wszyscy zasłużyli na uznanie. Całość dopełnia grana na żywo muzyka. Nowe muzyczne aranżacje przygotowane pod kierownictwem Radosława Wociala są bez wątpienia jednym z największych atutów tego przedstawienia. I choć nie można zaprzeczyć, że reżyser posłużył się prostym i tym samym bezpiecznym pomysłem warto również zauważyć, że dzięki temu udało się mu wydobyć całą głębię tekstów. Przez cały czas oglądania przedstawienia trudno też pozbyć się wrażenia, że na taki wieczór piosenek Brela trudno znaleźć lepszą formę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji