Białystok. Trzy pytania do Marcina Bikowskiego
Trzy pytania do Marcina Bikowskiego [na zdjęciu], aktora i reżysera związanego z BTL
Gratuluję zdobycia nagrody im. Leona Schillera. To wielkie wyróżnienie dla reżysera.
- Pierwsze co czułem po uzyskaniu nagrody to ogromne zaskoczenie i tak do końca nie wiem co o tym myśleć. Jeszcze to do mnie nie dociera. Tym bardziej, że z tego co wiem była tylko dwójka laureatów.
Przez niektórych jest Pan określany jako jeden z najwybitniejszych twórców młodego pokolenia. Co Pan na to?
- Bardzo mi miło, aczkolwiek podchodzę do takich określeń z dużym dystansem. Wiem, że bardzo dużo pracy mnie jeszcze czeka i tak naprawdę to jest dopiero początek mojej drogi.
A jakie są Pana najbliższe plany zawodowe?
- Wraz z kolegami z Kompanii Doomsday rozpoczynamy prace nad kolejnym projektem. Przygotowujemy razem z Figurentheater Wilde&Vogel spektakl według "Mewy" Czechowa. W związku z tym będziemy w rozjazdach zagranicznych. Planujemy aż trzy premiery: niemiecką i dwie polskie - warszawską i białostocką. Pierwsza premiera odbędzie się w maju. Nowy sezon mamy już cały zaplanowany. Wiem, że jest sporo mniejszych projektów w Kompanii Doomsday. To jak zwykle będą nasze wariacje na temat różnych rzeczy. Święta spędziłem z rodziną w Zamościu. Udało mi się trochę odpocząć, więc mam nowe siły do pracy.
***
Aktor działający w Kompanii Doomsday, współpracujący z Białostockim Teatrem Lalek, twórca nagradzanego "Baldandersa".