Artykuły

Chcemy pokazać, jak bardzo zmienił się polski teatr polityczny.

Rozmowa z Łukaszem Drewniakiem, dyrektorem artystycznym 29. Krakowskich Reminiscencji Teatralnych.- Przewietrzyliśmy koncepcję festiwalu, skończyliśmy ze spektaklami zapchajdziurami. Zmiana oblicza festiwalu była odpowiedzią na wyzwania dzisiejszej rzeczywistości.

- Krakowskie Reminiscencje Teatralne w ubiegłym roku zmieniły oblicze. Przestały być przeglądem teatrów alternatywnych, stały się festiwalem tematycznym. Te radykalne zmiany zostały pozytywnie przyjęte tak przez publiczność, jak i krytykę. Czy uważa Pan, że reminiscencje mogą ponownie - jak przed laty - stać się jednym z najważniejszych wydarzeń teatralnych w Polsce?

- Myślę, że w zeszłym roku udała nam się przynajmniej jedna rzecz: zmieniliśmy przyzwyczajenia ludzi, którzy na ten festiwal chodzili przez lata i myśleli o nim w sposób stereotypowy, jak o zlocie weteranów dawno przebrzmiałego ruchu. Przewietrzyliśmy koncepcję festiwalu, skończyliśmy ze spektaklami zapchajdziurami. Zmiana oblicza festiwalu była odpowiedzią na wyzwania dzisiejszej rzeczywistości. Przecież teatr alternatywny nie jest w tej chwili żadną awangardą. Puls nowego teatru bije zupełnie gdzie indziej. Młodzi aktorzy i reżyserzy pracują w teatrach zawodowych - w warszawskich Rozmaitościach, w gdańskim Teatrze Wybrzeże... Dlatego dawne podziały na teatr repertuarowy i alternatywny straciły sens. Podczas poprzednich reminiscencji pokazaliśmy, że można montować program festiwalu jako sieć spektakli połączonych wspólnym mianownikiem, z których spotkania widz sam układa sobie tezę, przesłanie. Gdy próbowaliśmy zmienić reminiscencje, zdaliśmy sobie sprawę, że w Krakowie nikt nie chce rozmawiać z widzem, wstrząsnąć nim, zmusić go do myślenia. Myślenie w ogóle stało się w tym mieście źle widziane. Może przez te cztery festiwalowe dni będzie inaczej.

- W tym roku festiwalowi przyświeca hasło "Obywatel Teatr"...

- W jego ramach chcemy pokazać, jak bardzo zmienił się polski teatr polityczny. To już nie ten sam teatr, który walczył z systemem, rozliczał przeszłość, wyznaczał normy moralne. Zmieniły się tematy, bohaterowie, środki po jakie sięga. Wybraliśmy kilkanaście spektakli, które próbują mówić o nowej rzeczywistości, które łączy bezkompromisowość w mówieniu o naszym tu i teraz. Spektakle reminiscencji nie wzywają do rewolucji, raczej zadają trudne pytania, szerzą wątpliwości, dotykają niezagojonych ran: jak Teatr na Dubrowce, jak wojna w Iraku, jak nasz stosunek do komunizmu.

- Uważa Pan, że przedstawienia o zacięciu politycznym, społecznym zainteresują publiczność? Przecież na reminiscencje chodzą przede wszystkim młodzi ludzie, którzy celowo odcinają się od polityki...

- Stosunek pokolenia dzisiejszych 20-30-latków do polityki zmienił się za sprawą trzech wydarzeń: 11 września, Dubrowki i dzięki telewizyjnemu widowisku pod nazwą komisja śledcza. Zaczęliśmy nagle ze sobą rozmawiać, kłócić się o Busha, Putina, Millera. I zastanawiać się, w jaki sposób teatr powinien odnieść się do zdarzeń, które zachodzą wokół nas. Właśnie dlatego tak ważne jest pojawienie się grupy reżyserów jak Jan Klata czy Grzegorz Laszuk z Komuny Otwock, którzy mają jasno sprecyzowane poglądy na temat rzeczywistości, polityki, przemian zachodzących w społeczeństwie. Ich postawa jest odpryskiem tego, co mamy w głowach w chwili, w której każdy z nas musi odpowiedzieć sobie na pytanie: co robię w tym kraju? Jak moja sztuka, moje zainteresowanie określoną dyscypliną sztuki może wpłynąć na rzeczywistość? Na dodatek to nie są żadni ideolodzy ani komisarze polityczni, ale teatralni wizjonerzy. Ich teatr poza tym, że jest mądry, jest także atrakcyjny.

- W ramach festiwalu zobaczymy dwa głośne spektakle: Rewizora z Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu i Wampira z Teatru Nowego w Zabrzu. W programie zabrakło przedstawień z Warszawy, Krakowa. Czy to oznacza, że znakomite realizacje coraz częściej powstają poza uznanymi ośrodkami teatralnymi?

- To efekt postępującej decentralizacji życia teatralnego w Polsce. Młodzi reżyserzy dostają dziś częściej pracę w ośrodkach, którymi kierują ich rówieśnicy: Paweł Szkotak w Poznaniu, Piotr Kruszczyński w Wałbrzychu. Ten ostatni udowodnił, że w jeden sezon można zrobić z prowincjonalnego, biednego teatrzyku jedną z ciekawszych scen w Polsce. Wysoką pozycję ma Teatr Współczesny we Wrocławiu prowadzony przez Krystynę Meissner, u której reżyserują Warlikowski, Cieplak, Klynstra. Ważne rzeczy dzieją się u dyrektora Nowaka w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. W Warszawie jest tylko Teatr Rozmaitości Grzegorza Jarzyny. Dlaczego w Krakowie nie ma już żadnej wiodącej sceny, która mogłaby zmienić oblicze miasta, włączyć się do dyskusji o obliczu polskiego teatru? Program tegorocznych reminiscencji to nasza delikatna sugestia dla krakowskiego mieszczaństwa, które w teatrach trzyma się mocno, że są tematy, które warto poruszyć. Estetyki, po które warto sięgnąć. Jeśli nie chce się, by na zawsze przylgnęła do n

as etykietka teatralnego zaduchu i prowincji.

- W tym roku ambicją organizatorów festiwalu jest tworzenie własnych przedstawień. Jakie spektakle powstaną na zamówienie?

- W ramach własnych produkcji pokażemy dwa spojrzenia na Polskę wchodzącą do Europy: akcję Teatru Strefa Ciszy, która odbędzie się przed Muzeum Narodowym i jej rewers, którym będzie realizacja dwóch austriackich happenerów: Juliusa Deutschbauera i Gerharda Springa. Polska wizja wspólnej Europy zderzy się ze spojrzeniem europejskim. Oba spektakle będą utrzymane w konwencji groteskowej, bo patosu w tej kwestii jest ostatnio za dużo w mediach. Deutschbauer i Spring zaczynają swoją opowieść o naszym katolicyzmie i nacjonalistycznych uprzedzeniach od stajenki w Betlejem, gdzie wół i oślica mówią po polsku. I tak powolutku dojedziemy do naszych czasów zastanawiając się, dlaczego, zdaniem Austriaków, Polska razem z Adamem Małyszem zbawi Europę. To będzie przedstawienie celowo złośliwe, krytykanckie i bezczelne. Specjalnie dla nas Ricardo Domingez ze Stanów Zjednoczonych, kultowa postać ruchu zapatystów, haker i ideolog alterglobalizmu, zawsze występujący na scenie z zasłoniętą twarzą, pokaże parę teatralno-cybernetycznych metod obywatelskiego nieposłuszeństwa. Będzie jak znalazł, kiedy Andrzej Lepper zostanie premierem.

Jakie spektakle poleca Pan szczególnie uwadze publiczności?

- Po raz pierwszy od bardzo dawna program festiwalu jest taki, jaki sobie wymarzyliśmy. Udało się nam zaprosić przedstawienia z absolutnie "górnej półki" polskiego teatru. Rewizor w reżyserii Jana Klaty, najgłośniejszego debiutanta od czasów Grzegorza Jarzyny, był pokazywany z sukcesem na festiwalu Dialog we Wrocławiu. Wampir z Zabrza to najostrzejsza od paru lat diagnoza świństwa, jakie rozpełzło się po Polsce za czasów PRL. Prawdziwy obraz tego, co władza robiła ze zwykłymi ludźmi, jak ich gnoiła, jak nimi manipulowała. Dedykuję go wszystkim tym, którzy za PRL tęsknią. Przyjedzie do Krakowa Teatr. Doc z Moskwy ze spektaklem Tlen, który dostał Grand Prix na ostatnim festiwalu Kontakt w Toruniu. Polecam też Gry Wrocławskiego Teatru Współczesnego przygotowane przez Redbada Klynstrę, aktora i ucznia Krzysztofa Warlikowskiego. Rewelacją okaże się z całą pewnością Do piachu Teatru Provisorium i Kompanii Teatr, spektakl będący inscenizacją głośnego dramatu Tadeusza Różewicza. To dopiero trzecia realizacja tego obrazoburczego tekstu - po Łomnickim i Kutzu. Ostra, drapieżna, poruszająca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji