Artykuły

Warszawa. "Iwanow" w Narodowym

Mam idealną obsadę do "Iwanowa". Bo to sobie trzeba powiedzieć jasno i otwarcie, że w sztukach Czechowa, podobnie jak Szekspira, nie mogą grać średni aktorzy - mówi Jan Englert przed premierą w Teatrze Narodowym.

Dyrektor artystyczny Teatru Narodowego tę wczesną sztukę autora "Trzech sióstr", w której - co podkreślali krytycy literaccy - jest "cały Czechow w zarodku", reżyseruje już po raz drugi. W 1996 roku przygotował wersję telewizyjną "Iwanowa".

Tak samo jak wtedy tytułową postać zagra Jan Frycz, w obsadzie jest też Danuta Stenka jako jego żona Anna Pietrowna. Poza tym zobaczymy - co podkreśla reżyser - całą plejadę gwiazd, również: Janusza Gajosa, Annę Seniuk, Grażynę Szapołowską, Karolinę Gruszkę.

Niespodzianką dla widzów ma być powrót na scenę Andrzeja Łapickiego, który 12 lat temu oficjalnie pożegnał się z aktorstwem rolą Radosta w "Ślubach panieńskich" w Teatrze Powszechnym, a teraz powraca jako hrabia Szabelski.

Rozmowa z Janem Englertem

Dorota Wyżyńska: Kilkanaście lat temu wystawił pan "Iwanowa" w Teatrze Telewizji. Dlaczego zdecydował się pan powrócić do tego tytułu?

Jan Englert: Kiedy przeczytałem tę sztukę ostatnio okazało się, że dziś brzmi zupełnie inaczej. A jednocześnie tyczy tematu, który mnie dotyka szczególnie - kondycji inteligenta, przegranego inteligenta czy raczej przegrywającego inteligenta.

Od dawna mówię w wywiadach, że nie interesuje mnie bohater teatralny, któremu zabrakło na działkę narkotyków, ale taki, który jest poetą, a nie jest w stanie napisać wiersza.

A poza tym do Czechowa się dojrzewa. Twierdzę megalomańsko, że umiem robić spektakle telewizyjne, nie boję się telewizji. Natomiast teatru ciągle się uczę, nie mam gotowych rozwiązań, nie mogę powiedzieć o sobie, że jestem reżyserem, który ma własny styl teatralny.

Nie demolując tekstu, poszukałem więc zupełnie czegoś innego niż wtedy w telewizji.

To było zresztą naturalne. Duża scena Teatru Narodowego tak się ma do telewizji jak pancernik "Potiomkin" do łódki rybackiej. Nie da się używać tych samych środków inscenizacyjnych, aktorskich.

Myślę, że ci którzy przed premierą przypomną sobie mojego telewizyjnego "Iwanowa", a na pewno będą tacy, bo mam wielu przyjaciół... w cudzysłowie, i porównają z nową inscenizacją w Narodowym, to zobaczą, jak odległe są te światy.

Powiedział pan, że do Czechowa się dojrzewa. Co z Czechowowskiego świata jest dla pana szczególnie ważne?

- Czechowem jestem zafascynowany od dawna, jeśli mi się ten "Iwanow" uda, a mam nadzieję, że się uda, to pewnie wrócę do Czechowa jeszcze raz albo dwa, bo mam zaległości, tęsknoty. Kiedyś to były tęsknoty aktora, ale już na to za późno (śmiech). Zrealizuję więc swoje tęsknoty jako reżyser.

Czechow zachwyca mnie swoim bezwzględnym słuchem teatralnym. Jego dramaty są jak partytura muzyczna. Wszystkie dźwięki są przemyślane, nie ma nic przypadkowego. To narzuca rygory, ale jednocześnie daje możliwości interpretacyjne.

W obsadzie mamy aktorów, którzy już grali u pana w "Iwanowie"...

- Mam idealną obsadę do "Iwanowa". Bo to sobie trzeba powiedzieć jasno i otwarcie, że w sztukach Czechowa, podobnie jak Szekspira, nie mogą grać średni aktorzy. Tekst musi być wypełniony przez wybitne osobowości sceniczne, aktorów z klasą.

Bo jest to rzecz o inteligentach, a więc o ludziach, którzy nie obnażają się tak łatwo. Cierpienie w ich wykonaniu nie jest tak oczywiste jak cierpienie prostego człowieka.

Do udziału w spektaklu udało się panu namówić Andrzeja Łapickiego, który kilkanaście lat temu rolą Radosta w "Ślubach panieńskich" w Teatrze Powszechnym oficjalnie pożegnał się z aktorstwem.

- Namówiłem go w ciągu jednego dnia. Dlaczego? Podejrzewam, że trochę tęsknił za sceną. Sądzę, że ta tęsknota za tą nieprawdziwą teatralną prawdą jest obecna w każdym z nas. Mam wrażenie, że dobrze się z Andrzejem rozumiemy. Od lat. Że nasze myślenie o teatrze jest w gruncie rzeczy podobne. A rola jest ewidentnie dla niego. Jestem przekonany, że kilka momentów w przedstawieniu będzie bardzo osobistych.

Teatr Narodowy: "Iwanow" Czechowa, reż. Jan Englert, scenografia i kostiumy - Andrzej Witkowski, muzyka - Stanisław Radwan. Premiera w sobotę 5 kwietnia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji