Artykuły

Dusza mnie boli

- Przygotowując się do spektaklu, przeczytałem sporo tekstów Czechowa, także analizy jego twórczości (choćby Coetzeego), z uporem wracałem do "Sali numer sześć" i "Płatonowa": ale im więcej odnajdywałem w tych tekstach wspólnych psychologicznych płaszczyzn, które przenikały się z moimi intuicjami, tym silniej uświadamiałem sobie, że pierwszą aktorską emocją wobec sztuk Czechowa musi być pokora - mówi JAN FRYCZ przed premierą "Iwanowa" w Teatrze Narodowym.

Łukasz Maciejewski: W liście do brata Antoni Czechow wspominał o "Iwanowie": "Rosyjscy dramaturgowie pakują do swoich sztuk wyłącznie aniołów, szubrawców i błaznów. Chciałem być oryginalny: nie dałem żadnego łotra, żadnego anioła (chociaż nie mogłem ustrzec się błaznów), nikogo nie oskarżyłem, nikogo nie uniewinniłem".

Jan Frycz: Zwodnicze są takie autorskie eksplikacje, bo obcowanie z wielką literaturą polega na tym, że i tak musimy samodzielnie uporać się z tekstem. Zobaczyłem w bohaterach "Iwanowa" przede wszystkim egoistów. Tym groźniejszych, że obwarowanych udawanym altruizmem. Prawie wszyscy tu stroją wewnętrzne miny, przedrzeźniają lepszy wariant autoportretu, ale wewnątrz kotłuje się bezradność albo bezczelność.

Bohaterowie sztuk Czechowa szybko stają się uczuciowymi bankrutami, a następnie zakochują się we własnym cierpieniu.

- W cierpieniu, ale i w niespełnionych nadziejach, nieudanych miłościach. Kiedy Sasza powtarza, że kocha Iwanowa, czujemy, że nie jego kocha, tylko siebie. Swoją miłość, własną ofiarę.

A Iwanow?

- Piękny, nieudany człowiek. Frustrat, hipochondryk, a może tylko melancholik? Za dobrze wyszła mu młodość, zbyt szybko zmęczyła dojrzałość. Przygotowując się do spektaklu, przeczytałem sporo tekstów Czechowa, także analizy jego twórczości (choćby Coetzeego), z uporem wracałem do "Sali numer sześć" i "Płatonowa": ale im więcej odnajdywałem w tych tekstach wspólnych psychologicznych

płaszczyzn, które przenikały się z moimi intuicjami, tym silniej uświadamiałem sobie, że pierwszą aktorską emocją wobec sztuk Czechowa musi być pokora. Nie można wobec twórcy "Trzech sióstr" pozwolić sobie na komfort pewników. Do samego końca nie wie się prawie nic. Tam są otchłanie.

"Iwanow" jest sztuką współczesną?

- Tacy jesteśmy. Iwanow powtarza, że nie wie, po co żyje, szuka sensu. Niemal każdy, przynajmniej raz w życiu, zadawał sobie podobne pytania. Drugą istotną kwestią tego dramatu jest niewspółmierność młodzieńczych ambicji i dojrzałych spełnień. Iwanow o wiele ciekawiej wszystko sobie zaprojektował. Był człowiekiem wykształconym. Lebiediew, którego gra Janusz Gajos, mówi, że obaj byli studentami Alma Mater, ale piękne idee zwiędły im w oczach. Żarliwą wiarę w postęp i człowieka zastąpiło otępienie i żałosne intrygi. Wszystko dookoła Iwanowa skarlało. Także namiętności.

Ale są w "Iwanowie" chwile blasku.

- Dziwnie zachowują się tam młodzi ludzie. Na urodzinach Saszy nikt nie tańczy. Młodzież jest napięta, jakby czekała na przełom. Na straszliwą rzecz, która przyjdzie szybko i rozbebeszy samowar, wiklinowe kosze i upiorny stupor.

Sasza narzeka na nudę, ale wszyscy czujemy, że za chwilę w Rosji nie będzie już żadnej nudy.

Znamienne, że dla Iwanowa pracują nie chłopi pańszczyźniani, tylko wynajęci robotnicy. Coś się zaczyna, coś kończy. To było swoiste pożegnanie Czechowa z XIX wiekiem.

Ważnym tematem dramatu jest także skomplikowana relacja Iwanowa z Pietrowną.

- Pomiędzy Iwanowem a Anną była jakaś tajemnica. To dziwna, perwersyjna miłość. Najpierw wiele ryzykowali. On poślubił Żydówkę, ona została wyklęta przez rodziców. Szaleli, obrażali świat, byli buntownikami. Anna i Iwanow w młodości to byli hippisi tamtych czasów.

Intrygujące...

- Tyle że w ich przypadku "flower power" nie doczekało się żadnego przeboju. Bunt nie wypalił i konformizm też.

Już na wiele tygodni przed premierą opowiadałeś mi o kolejnych albumach z malarstwem rosyjskim, które studiujesz. O rosyjskich książkach, płytach Rostropowicza...

- Kiedy patrzę na rosyjskie obrazy z końca XIX wieku, widzę przestrzeń. Step szeroki i szeroki gest. Iwanow mówi do swojej żony: Kochanie, proszę cię, nie przeszkadzaj mi wyjeżdżać wieczorami, nie wytrzymuję w domu, duszę się. Ja go rozumiem. Rosjanie się duszą.

Ze sobą...

- Ryszard Kapuściński w zbiorze zapisków "Rwący nurt historii" pisał, że w tym kraju stan cierpienia jest stanem całkowicie naturalnym. A na pytanie, co cię boli - często słyszymy odpowiedź: Dusza. Dusza mnie boli.

Iwan Zachedryński, którego grałeś w "Miłości na Krymie" Mrożka, wydaje się kontynuacją postaci czechowowskich.

- Jerzy Jarocki tłumaczył mi, że Zachedryński jest strażnikiem Czechowa. W pierwszym akcie dba o to, żeby świat trwał niezmieniony. Żeby był samowar, biel garnituru i bezkres nieba. Ale pojawia się Lenin, ktoś strzela, ktoś ginie. I stary świat gnije - na naszych oczach.

Iwanow to kolejna twoja rola w Teatrze Narodowym.

- Mam nadzieję, że to przeżycie będzie nas trochę bolało. Czechow powinien boleć. Ale czuję, że jesteśmy drużyną. Reżyser, aktorzy, kompozytor, scenograf - wszyscy. Na próbach zachowujemy się trochę jak studenci. Okropnie dużo gadamy, dyskutujemy, wypalamy setki papierosów. To fajne.

Zagrałeś już prawie cały czechowowski kanon: Iwanowa w Teatrze TV (również w reżyserii Jana Englerta), ale także m.in. Astrowa, Wierszynina, Triepelewa, Mikołaja...

- Wierzę, że Czechowa trzeba mówić jak najprościej. Prawie bez interpretacji. Pamiętajmy, że wszystkie dialogi wyszły spod pióra lekarza. Są napisane za pomocą bezbłędnego literackiego skalpela, bez słownej ornamentyki. Czechow pisał tak, jakby uczestniczył w operacji. Nie mógł się pomylić.

Którą ze scenicznych operacji Czechowa zapamiętałeś najgłębiej?

- Chodziłem do liceum, kiedy zobaczyłem w Krakowie "Wiśniowy sad" w reżyserii Jerzego Jarockiego. Pierwsze minuty: niemal pusta scena. Ania Dymna pytała Raniewską, czyli wielką Ewę Lassek: "Mamo, pamiętasz ten pokój?". Wtedy pada odpowiedź:"Dziecinny". Tylko tyle, jeden wyraz: "Dziecinny". Ale w tym jednym słowie zmieścił cały kosmos przeczuć - łzy dziecka, rozpacz rodzica. Teatr i życie.

Na zdjęciu: scena z próby "Iwanowa" w Teatrze Narodowym w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji