Artykuły

Do komedii poprzez reklamę

Prawdziwa przemiana nastąpi wówczas, gdy dojdę do mojego filmu. Piszę i muszę się przyznać, że na nowo odczuwam urok komedii. Czuję, że jej pragnę. Szkoda, że już nikt z nas nie potrafi przenieść tego wigoru filmu chaplinowskiego. To dopiero byłoby prawdziwe odkrycie! - opowiada Jerzy Stuhr w Polsce Gazecie Krakowskiej.

Zbliża się Pańska "wolność"! Mówił Pan: jak przestanę być rektorem, to "zrobię", "nakręcę", bo czekają reklamy, nowe filmy... Ale podejrzewam, że czeka przede wszystkim Pański "inteligent", o którym Krzysztof Zanussi powiedział, że potrafił go Pan zawsze przenosić przez tzw. ciężkie czasy. Co mu Pan tym razem każe robić?

- Spojrzę na niego w rzeczywistości komediowej . Ale zanim wrócę do komedii, sam muszę się nieco przedzierzgnąć. Grywałem w swoim życiu różne postacie, czuję, że mój tzw. wachlarz aktorski wciąż ma szansę, aby się poszerzać. Wspomniała pani o reklamie. Rzeczywiście, wchodzę w tę "wolność" najpierw poprzez reklamę. Reklama jest dobrym ćwiczeniem dla warsztatu. Także i dlatego, że pracują przy niej sami profesjonaliści, a więc nie ma dla warsztatu żadnej taryfy ulgowej. Ze mną pracują członkowie mojej ekipy filmowej. Cieszę się, że się z nimi nie rozstaję, wszak reklamę robi się na ogół częściej niż film! Więc nic dziwnego, że oni między filmami zajmują się reklamą. Są z warsztatem na bieżąco. A dlaczego powiedziałem, że trzeba się przedzierzgnąć? Bo przy reklamie nabiera się takiej czujnej ruchliwości. Wszystko może być inspiracją. Ale zanim będę grał, najpierw jestem reżyserem reklamy. To też jest dobre dla warsztatu. Mnóstwo rozmów się odbywa na planie, a moja ekipa wie wszystko! Ale moje prawdziwe przedzierzgnięcie nastąpi wówczas, gdy wreszcie dojdę do mojego filmu. Może cały czas do niego dochodzę? W przerwie między reklamą rozmawiam z ekipą. Opowiadam im na próbę scenę z pomysłu, a oni od razu reagują. I ja natychmiast czuję, czy taki pomysł może się sprawdzić, czy nie. Czuję też, że zmienia mi się nawet mój warsztat scenarzysty. Np. wracam do pióra. Dialogi piórem, w zeszyciku, dobrze mi się pisze. Komputerowi zostawiam rozplanowanie sprawy. Piszę i muszę się przyznać, że na nowo odczuwam urok komedii. Czuję, że jej pragnę. Szkoda, że już nikt z nas nie potrafi przenieść tego wigoru filmu chaplinowskiego. To dopiero byłoby prawdziwe odkrycie! Komedia nie wymaga wprawdzie psychologicznego pogłębienia, byleby miała pointę, ale ma swą specyficzną mądrość.

A ludzie dziś potrafią w filmie odczytać wszystko. Niejeden raz takie wygibasy fabularne oglądają, a łapią się, wędrują z autorem fabuły i wszystko bywa dla nich zrozumiałe. Natomiast na nowo trzeba zadbać o ograniczenia. Ograniczenie fabularne sublimuje fabułę. I to każde, najmniejsze nawet, wyzwala inicjatywę, wyobraźnię. Ta ściana trudności, którą zawsze przeżywam przy pisaniu scenariuszy, jest mi potrzebna. Zawsze miałem sentyment do ograniczeń. Gdyśmy weszli w dwa małe pokoiki na ul. Brackiej, a takie były początki Teatru STU, to wyzwoliło w nas pomysł na "Pożądanie schwytane za ogon". Jak reżyserzy weszli do Starego Teatru, to ta nieregularna dziura, jaką jest scena w Starym, wyzwoliła wyobraźnię: Wajda postawił drzwi, za którymi była klasa podchorążych w "Nocy Listopadowej", Jarocki-korytarz w "Procesie", Swinarski - podest przez całą widownię. Ograniczenie okazało się twórcze. I może za każdym razem tak jest? Jak cię ograniczają, to zaczynasz wyobraźnią przebijać mur? Dlatego myślę, że będzie dobrze!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji