Artykuły

Teatr, który jest bajką

"Upiór w operze" w reż. Wojciecha Kępczyńskiego w Teatrze Muzycznym Roma w Warszawie. Pisze Natalia Staszczak w Teatrakcjach.

Upiór w operze jest banalną historią z dobrym zakończeniem. Dwóch mężczyzn kocha jedną kobietę, a rzecz się dzieje w bogatej Operze Paryskiej. Pozornie nic nadzwyczajnego...

To była głośna premiera. Teatr Muzyczny Roma cieszy się wielką popularnością, a tak kosztowne wydarzenie spowodowało wokół niego jeszcze większy szum medialny.

Musical Upiór w operze powstał w 1986 roku w Anglii (londyński Her Majesty's Theater) i jest wystawiany od lat w ponad stu miastach na całym świecie. Dyrektor Romy, a jednocześnie reżyser przedstawienia - Wojciech Kępczyński - nie ukrywa, że wprowadzeniem na polską scenę tego spektaklu, spełnił swoje marzenie.

Polska prapremiera to zachwycający spektakl. Trzy godziny pełne efektów specjalnych (sztuczne ognie, spadający olbrzymi żyrandol z sufitu, pojawienie się gigantycznego słonia, czy w końcu zniknięcie ze sceny Upiora), rewelacyjnych układów choreograficznych (autorstwa Pauliny Andrzejewskiej-Molak), a przede wszystkim pięknych kostiumów i ogromnych dekoracji, które przyjechały w 13 tirach z Krakowa, gdzie budowało je 100 osób - to wszystko robi wrażenie.

Spektakl składa się z 22 scen, z czego prawie każda rozgrywa się w innym miejscu. Za zasłoniętą na kilka minut kurtyną scena błyskawicznie przetwarza się w inny świat, bezgłośnie wjeżdżają olbrzymie konstrukcje, ustawiają się tancerze.

Jednakże musical to przede wszystkim piosenki. Wpadające w ucho utwory kompozytora Andrew Lloyda Webera udowadniają, że jest on obecnie najwybitniejszym twórcą musicali. Jeśli dodamy, że wśród innych dzieł kompozytora znajdują się takie spektakle jak: Jesus Christ Superstar, Evita, czy Koty, nie pozostanie nic innego, jak pochylić czoło przed jego talentem i zasługami, które położył dla teatru muzycznego XX i XXI wieku.

Wszystko pięknie i kolorowo, ale gdzie ten upiór? Gdzie aktorzy? Niestety, gubią się w tym zaczarowanym świecie dekoracji, cudownych kostiumów oraz obłędnej muzyki. Pięknie śpiewają i wyglądają, ale nie oni są tu najważniejsi. Ich niebanalne głosy i czysty śpiew nie robią takiego wrażenia, jak powinny. Szkoda, bo praca jaką włożyli młodzi, utalentowani aktorzy (jedna z aktorek wcielająca się w postać głównej bohaterki- Christin ma 17 lat!), jest przysłonięta całym blichtrem konstrukcji i kostiumów. Odtwórców głównych ról (Damian Aleksander/Łukasz Zagrobelny, Paulina Janczak/Kaja Mianowana, Edyta Krzemień oraz Marcin Mroziński) można podziwiać, gdy śpiewając przez trzy godziny nie gubią ani jednej nuty i ani jednego słowa.

Należy również pogratulować debiutu teatralnego Marcinowi Mrozińskiemu, studentowi trzeciego roku Akademii Teatralnej. Takie role nie przytrafiają się często i nie każdemu, a młody aktor spisał się doskonale.

Po raz kolejny Teatr Roma udowadnia, że teatrze nie ma rzeczy technicznie niemożliwych. Momentami mamy do czynienia z show, który - choć piękny - jest ubogi w dramaturgię i prawdziwą sztukę. Ale jeśli już dziś bilety na wszystkie spektakle są wyprzedane do czerwca, to znaczy, że warto. Warto tworzyć teatr, który jest bajką - nawet jeśli oglądają ją dorośli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji