Artykuły

Agresja jest w nas

- W swoim spektaklu opowiadam nie tylko o Polsce. Moją inspiracją były także podróże. Problem społecznie wykluczonych staje się jednym z największych i najważniejszych we współczesnej cywilizacji. Obszar wykluczonych powiększa się i coraz bardziej radykalizuje, z każdym dniem stając się bardziej niebezpiecznym - o spektaklu "H of D" Teatru Biuro Podróży mówi reżyser PAWEŁ SZKOTAK.

Powrót Biura Podróży, najważniejszego polskiego teatru ulicznego ostatniej dekady. O spektaklu wg "Jądra ciemności" rozmawiamy z reżyserem, Pawłem Szkotakiem [na zdjęciu]. Najbliższy pokaz 27 kwietnia podczas przeglądu Wejrzenia w Maszewie.

Tytuł spektaklu brzmi "H of D", ale pierwotnie miał on się nazywać "Apartheid". Kim dziś są biali?

Paweł Szkotak: To było najważniejsze i najtrudniejsze pytanie przy pracy nad tym przedstawieniem.

Dlaczego?

- Bo konflikt rasowy, o którym pisze Conrad w realiach XIX-wiecznego Konga nas, Polaków, prawie nie dotyczy. Po II wojnie światowej w nienaturalny sposób staliśmy się społeczeństwem homogenicznym - kulturowo i rasowo.

Jakiego rodzaju podział społeczny jest u nas tak silny jak w kolonizowanej za czasów Conrada Afryce?

- Przede wszystkim pogłębiający się podział na bogatych i biednych. Dziś "biali" to ci, którzy mają wszystko, czyli edukację, służbę zdrowia, aparat przymusu. Żyją w zamkniętych osiedlach, w środku miasta, niczym w innej cywilizacji, a obok niej kwitnie bieda. I są też "czarni", którzy nie mają nic albo prawie nic. Istnieją wykluczeni, poza nawiasem społeczeństwa.

Ależ to problem ogólnoświatowy, nie tylko polski...

- Oczywiście. W swoim spektaklu opowiadam nie tylko o Polsce. Moją inspiracją były także podróże. W Indiach wychodzisz z drogiej restauracji, a biedacy, chorzy na trąd, podstawiają ci pod oczy dłonie bez palców. W Brazylii dziecko z faveli przystawia ci pistolet do brzucha. I nawet jeśli to zabawka, jego spojrzenie jest ołowiane, a pistolet bezwzględnie ciśnie cię w brzuch. W Europie bezrobotni i niezasymilowani zasiedlają betonowe osiedla. Problem społecznie wykluczonych staje się jednym z największych i najważniejszych we współczesnej cywilizacji. Obszar wykluczonych powiększa się i coraz bardziej radykalizuje, z każdym dniem stając się bardziej niebezpiecznym.

Czemu?

- My, "biali", boimy się coraz bardziej. Tymczasem nasza rzeczywistość - jakkolwiek by ją monitorować, zabezpieczać - nigdy nie uchroni nas od tego lęku. Tytuł "Jądro ciemności" oznaczał środek czarnego kontynentu, ale i duszę człowieka żyjącego we współczesnej cywilizacji.

Czego się boimy?

- Syci boją się biednych. Boją się kradzieży, napaści, pobicia. Przede wszystkim jednak boimy się naszego wyobrażenia na temat "czarnego", "biednego", "dzikiego". Boimy się także czegoś, co nas łączy z tymi ludźmi - agresji, która jest w nich i w nas.

Od pierwszej premiery Biura Podróży minęło 20 lat. Przez ten czas zmieniła się przestrzeń, w której pojawia się Biuro Podróży. Sytuacja teatru plenerowego wraz z nastaniem kapitalizmu zmieniła się nie do poznania, nieprawdaż?

- Diametralnie zmienił się kraj, ludzie, nasza mentalność, a przede wszystkim wrażliwość na to, czym może nas zaskoczyć przestrzeń miejska. Jeszcze kilkanaście lat temu polska ulica była szara i biedna. Dzisiaj świeci neonami, a billboardy na każdym rogu atakują kolorami, agresywnymi, zdecydowanymi komunikatami, grafiką, erotyką. To wszystko wręcz spowszedniało. Dochodzą nowe metody reklamy, techniki wcześniej używane w happeningu, performance'ach czy teatrze plenerowym. Do tego stopnia, że reklama bywa mylona z teatrem. Przestrzeń publiczną i teatralne strategie oddziaływania na odbiorców zaczęły anektować także partie polityczne. Ludzie są dziś uodpornieni na najróżniejsze sposoby wywołania na nich wrażenia, próby zdobycia ich zaufania czy zaangażowania.

Co to dla was oznacza?

- To, że teatrowi dzisiaj pracuje się dużo trudniej. Dużo trudniej zdobyć uwagę widza.

A nie oznacza, że teatr plenerowy przechodzi kryzys?

- Nie. Teatr plenerowy, który 20 lat temu był w Polsce czymś rzadkim, czymś początkującym i niezwykłym, dziś stał się zjawiskiem powszechnym. Pojawiły się festiwale, przeglądy oraz masowa widownia. To zjawisko się rozwija. A rzeczywistość kapitalistyczna oznacza tylko tyle, że w przestrzeni publicznej jest miejsce nie tylko na teatr, ale i na reklamę czy wiec przedwyborczy partii.

I nie wymusza to komercjalizacji sztuki teatru?

- Dla mnie nie. Wierzę w to, w co wierzyłem 20 lat temu. Tematy naszych spektakli się nie zmieniły. Nadal są to kwestie społeczne, poważne, bolesne, mówiące o czymś, co dotyczy nas wszystkich. Problemy kojarzone raczej z przedstawieniami pokazywanymi "pod dachem". Dzięki swojej powadze pokazywane pod gołym niebem - w deszczu, na mrozie, w śniegu - mają porażającą siłę.

Jak poradzicie sobie z reklamową rzeczywistością ulicy w wypadku pokazów "H of D"?

- Neonowej, plastikowej, kolorowej rzeczywistości ulicy przeciwstawimy rzeczywistość śmietnika, resztek i odpadów. Czerń to w naszym spektaklu kolor dominujący. Rezygnujemy z widowiskowości. Będziemy zresztą grać ten spektakl również w miejscach, które kojarzą się z przestrzenią wykluczonych - tam, gdzie jest brudno, gdzie raczej się nie chodzi, pod mostem, obok dworca...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji