Artykuły

Kolejna premiera "Nowego" zakończyła się niepowodzeniem...

"Montserrat" w reż. Grzegorza Królikiewicza w Teatrze Nowym w Łodzi. Ocenia Michał Lenarciński w Dzienniku Łódzkim.

Na pierwszą w bieżącym sezonie premierę w Dużej Sali zaprosił łódzki Teatr Nowy. Zaproponowano dramat Emmanuela Roblésa "Montserrat", podejmujący problem moralnego dylematu wyboru, granicy poświęceń wobec idei.

Akcja toczy się w 1812 roku w Wenezueli. Tytułowy bohater zdradza plany hiszpańskich oficerów przywódcy powstania - Bolivarowi. Jego zdrada zostaje zdemaskowana, Montserrat musi ponieść karę. Wcześniej jednak powinien wyjawić, gdzie ukrywa się Bolivar. Jeden z oficerów - przebiegły i inteligentny Izquierdo - zna odwagę Montserrata, wie, że aby wydobyć od niego informacje, musi posłużyć się wyrafinowaną metodą. Daje więc Montserratowi prawo decydowania o życiu lub śmierci sześciorga przypadkowych przechodniów. Jeśli w ciągu godziny nie zdradzi Bolivara, wszyscy oni zginą.

Roblés otwiera swój dramat klarownie rysując postaci, w miarę przebiegu akcji komplikując z pozoru oczywiste rozwiązania. Bo oto każda z uwięzionych postaci, poza ewidentnym prawem do życia, ma własne racje obrony (z drugiej strony to potworne, gdy bronić muszą się niewinni), sam Montserrat otrzymuje, raczej bałamutną, propozycję od Izquierdy (jeśli powie, gdzie jest Bolivar, ocali życie i sobie, i jemu), jeden z więźniów natomiast, już w drodze na egzekucję, dodaje sił Montserratowi. Czy z takiej sytuacji jest wyjście? Czy można dyskutować o kwestii "mniejszego zła", gdy wszyscy mają rację?

Grzegorz Królikiewicz, który "Montserrat" wyreżyserował, przywołał (za pomocą kostiumów) epokę, w której rozgrywa się akcja dramatu. Scenografia jest ascetyczna, by pozwoliła wybrzmieć słowu, światła nad sceną zapalone, by łatwo obserwować ruch, muzyka (Msza Kreolska Ramireza) symbolizuje geograficzne miejsce akcji.

Tylko przez rampę nie przebija się filozofia Roblésa, pogrążona w monotonii obrazów, jakby świadomej rezygnacji z dostępnych teatrowi środków inscenizacyjnych...

Akademicko-mieszczańskiemu przedstawieniu nie pomagają osoby występujące na scenie. Czyżby świadomie ukrywały przed publicznością wachlarz aktorskiego warsztatu, ograniczając go do emfatycznego wykrzykiwania racji?

Jeśli tak, to tajemnicy nie poznało ledwie 70 widzów przybyłych na niedzielny

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji