Zdobycie bieguna marzeń i prawdy o człowieku
"Zdobycie bieguna południowego" w reż. Grzegorza Kempinsky'ego w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Henryka Wach-Malicka w Polsce Dzienniku Zachodnim.
Doświadczenie potwierdza, że "marzenia to jedyny raj na ziemi, z którego nikt nie może nas wygnać". I o tym traktuje sztuka Manfreda Karge "Zdobycie bieguna południowego".
Tekst niemieckiego dramaturga i aktora można interpretować jednak na dwa sposoby. Jako realistyczną (choć z domieszką teatru absurdu) opowieść o grupie bezrobotnych, rekompensujących sobie prozę życia "odgrywaniem" słynnej ekspedycji polarnej - albo jako metaforyczną przypowieść o sile wyobraźni.
Grzegorz Kempinsky inscenizując "Zdobycie bieguna południowego" w Teatrze Śląskim wybiera drogę pośrednią. W jego interpretacji postacie dramatu nie tracą realistycznych korzeni - strych pozostaje strychem, pośredniak pośredniakiem, a mokra bielizna bielizną, choć z powodzeniem udającą śnieżne zaspy.
Przechodzenie z dosłowności w poetyckie uogólnienie dokonuje się jednak cały czas, choć niepostrzeżenie. Relacje między bohaterami zmieniają się niemal w takim samym stopniu i tempie, jak rosły przeszkody prawdziwego Ro- alda Amundsena, wędrującego przez polarną pustkę. Sytuacje, słowa, decyzje prawdziwych i wyimaginowanych postaci nakładają się na siebie bez wyspekulowanego naginania faktów do wyobraźni. Jak w kalejdoskopie, w którym kolorowe szkiełka mogą rozsypać się w bezładzie, ale nigdy nie wypadną poza papierową tubę.
Ta inscenizacja udowadnia, że teatr najbardziej fascynuje wtedy, gdy nie odbija rzeczywistości lecz z jej okruchów tworzy nową jakość. Także za sprawą kreacji aktorskich.
"Zdobycie bieguna południowego" to kolejne zresztą przedstawienie Teatru Śląskiego w Katowicach, w którym jego aktorzy pokazują swoje nieodkryte dotąd możliwości.
Pięciu bohaterów sztuki to pięć diametralnie różnych osobowości. Łączy ich strach przez bezrobociem i szorstka przyjaźń, zmieniająca się w odpowiedzialność, gdy któregoś dopada depresja. Na czele gru- py stoi charyzmatyczny, choć samozwańczy przywódca Słupianek, świetnie sportretowany przez Dariusza Wiktorowicza. Jest jak barometr nastawiony na nastroje kolegów; zmienia ton i zachowanie w zależności od rozwoju sytuacji, skrzętnie ukrywając swoje myśli, które pokaże tylko w chwili, gdy dopadnie go miłość. Pod Słupiankiem "służy" reszta. Rozwibrowany emocjonalnie B%FCscher Marka Rachonia, skłonny do załamań Seiffert Grzegorzała Przybyła, najbliższy codzienności Braukmann Andrzeja Warcaby, zakompleksiony Frankieboy Macieja Wiznera, a nawet Braukma - nowa w lirycznej interpretacji Aliny Chechelskiej, dla której Słupianek jest wyznacznikiem poczucia bezpieczeństwa.
"Zdobycia bieguna południowego" to mądra sztuka, zmieniona przez katowickich realizatorów i wykonawców w mądry spektakl.
A dziecinna z pozoru zabawa bohaterów zmienia się w wielką metaforę nadziei. Najpierw trzeba zdobyć wymyślony biegun, potem można walczyć z życiem.