Artykuły

Kotlet nie do końca wysmażony

- Sądzę, że w ogóle po raz pierwszy jakikolwiek autor doczekał się tego rodzaju biografii: wiernej i zwięzłej, choć zrealizowanej dla teatru i poprzez teatr. Jarockiemu, który zna tak intymnie Gombrowicza - obcuje z nim przecież od przeszło 40 lat - udało się stworzyć dzieło unikalne - o telewizyjnej realizacji "Błądzenia" w reż. Jerzego Jarockiego mówi RITA GOMBROWICZ.

Przez lata była pani najzagorzalszą propagatorką twórczości męża, pisała jego biografie, walczyła o tłumaczenia. Czy teraz w osobie Jerzego Jarockiego nie wyrosła pani poważna konkurencja? W końcu "Błądzenie" to esencja życia i twórczości Witolda Gombrowicza.

Rita Gombrowicz: Sądzę, że w ogóle po raz pierwszy jakikolwiek autor doczekał się tego rodzaju biografii: wiernej i zwięzłej, choć zrealizowanej dla teatru i poprzez teatr. Jarockiemu, który zna tak intymnie Gombrowicza - obcuje z nim przecież od przeszło 40 lat - udało się stworzyć dzieło unikalne.

Czy to nie dowcip losu, że Gombrowicz, który miał ogromny dystans do teatru i nie znosił oglądać swoich tekstów na scenie, został sportretowany właśnie przez teatr?

- To prawda, że Gombrowicz nie uchodzi za człowieka teatru. Ale paradoks polega na tym, że on sam był teatrem. Zaprzątająca go problematyka formy, czyli wszelkich sposobów wyrażania siebie, narzucała mu teatralność swojej osoby. To była teatralność wręcz egzystencjalna, a Jarocki potrafił uchwycić jej mechanizmy i przełożyć na język sceny.

Jeżdżąc po świecie obserwuje pani, jak to teatralizowanie Gombrowicza zmieniło się przez lata.

- Mam wrażenie, że reżyserzy mają teraz znacznie swobodniejszy stosunek do Gombrowicza do jego tekstów niż jeszcze przed kilkunastoma laty. Gombrowicz zajmuje już ważne miejsce w polskiej i światowej dramaturgii i nie trzeba już udowadniać, że jest świetnym autorem. Interpretując go można pozwolić sobie na ryzyko, na subiektywne podejście. Zdarzają się już wersje wręcz paradoksalne, choć bardzo oryginalne, jak te Grzegorza Jarzyny czy Yvesa Beaunesnesa, którzy z Iwony, ospałej brzyduli uczynili kobietę fascynującą i zaczepną.

Jest jeszcze jedna zauważalna tendencja w karierze scenicznej Gombrowicza. Coraz częściej inscenizuje się jego prozę, a nie tylko dramaty. Zainteresowanie wzbudza też on sam jako bohater. Funkcjonuje już jako bohater paru powieści, a teraz zaczyna pojawiać się na scenie, tak jak u Jarockiego.

Gombrowicz pewnie przyjąłby "Błączenie" życzliwie. Ale czy zaakceptowałby siebie np. w teatrze tańca? Takie obrazoburcze dla niektórych produkcje już powstawały.

- Gombrowicz ufał reżyserom, doceniał wagę wolności artystycznej. Był wyjątkowo wymagający, ale przede wszystkim wobec siebie - stąd jego teksty są tak precyzyjne. Dbał o ich wydźwięk, ale nie interesował się interpretacją. Idę za jego przykładem, dlatego zawsze popieram wszelkie, nawet odważne przedsięwzięcia związane z jego twórczością, pomysły teatrów amatorskich lub studenckich, nie ingerując w przedsięwzięcie, jeśli tylko nie wynaturza samego Gombrowicza.

A nie drażnił pani fragment "Bładzenia", w którym pojawia się motyw ślubu? Wielu krytyków uznało, że te obyczajowe sceny niebezpiecznie zbliżają się do telenoweli.

- Co do sceny ślubu - wszystko odbyło się dokładnie tak, jak pokazuje to Jarocki. Jestem wdzięczna, że ten osobisty, delikatny aspekt ujął dyskretnie i elegancko. Małgosia Kożuchowska bardzo mi się w roli mnie samej podoba. Mam nawet wrażenie, że jej Rita jest lepsza i ładniejsza ode mnie. Myślę, że własny ślub miał dla Witolda wielkie znaczenie, ponieważ ogromnie interesowały go motywy obrzędu i rodziny. Ten aspekt rodzinny jego dramatów odkryłam dopiero czytając "Historię". Powtarzając motywy króla i królowej albo ojca i matki starał się przenieść tradycje, obyczajowość, cały kontekst tradycyjnej rodziny katolickiej w motyw uniwersalny, który byłby zrozumiały pod każdą szerokością geograficzną i w którym każdy mógłby odnaleźć swoje doświadczenia. Dzięki Witoldowi zrozumiałam, że taki konserwatywny model rodziny nie jest mi obcy. Moje korzenie tkwią w kanadyjskim Quebecu, ale to środowisko wcale nie różniło się tak bardzo od polskiej rodziny opisywanej przez Gombrowicza.

A czy są jeszcze jakieś miejsca, do których Gombrowicz nie dotarł?

- Największym wyzwaniem jest podbicie publiczności i czytelników anglosaskich. Mam nadzieję, że iskrą potrzebną do odkrycia przez ten krąg kulturowy Gombrowicza może być portal internetowy. Przygotowuję go w kilku wersjach językowych, bo chcę wprowadzić Witolda w poczet nowoczesnych, światowych pisarzy, a jedyny sposób, by to osiągnąć, to zrobić mu dobrą prasę w Ameryce. Sam Gombrowicz mówił o sobie, że jest "kotletem tylko na wpół wysmażonym''. Czyli pozostaje dosmażyć go do końca, aby wybuchł na arenie międzynarodowej - tak, jak o tym marzył.

***

Prześwietlanie Gombrowicza, Teatr Telewizji, Polska 2007, reż. Jerzy Jarocki

Jerzy Jarocki opowiada o życiu pisarza poprzez jego twórczość. W "Błądzeniu" Gombrowicz (grany przez Marcina Przybylskiego, Mariusza Bonaszewskiego i Jana Englerta) jest pokazany we wszystkich literackich wcieleniach: niedojrzałych Józiów, książąt uwięzionych w dworskich formach, synów zdominowanych przez ojcowski autorytet W przebraniu swoich bohaterów wraca do rodzinnych Małoszyc, przywdziewa operetkowe kostiumy, krąży po Buenos Aires, wadzi się o Boga z mistyczką Simone Weil. Cały czas ucieka przed dręczącą go formą, sztucznością, zniewalającym konwenansem międzyludzkich relacji. Ale prawdziwego Gombrowicza wyzwala w spektaklu Jarockiego właśnie konwenans - ślub z Ritą Labrosse (Małgorzata Kożuchowska), o której mówił: "Inteligentna, niezależna, nie nudzimy się ze sobą, nieco chłopięca, ani cienia sztuczności czy minoderii".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji