Artykuły

"Sérénité" Marcina Brzozowskiego

Marcin Brzozowski we wcześniejszych przedstawieniach "Śmierci Wenecji" i "En face" mówiąc o śmierci - więcej mówił o filozofii życia. Jego kolejną medytacją jest monodram "Sérénité" - spektakl na aktora, krzesło i dwa kolory światła. Brzozowski jest aktorem niezależnym. Działa poza instytucjami teatralnymi i porusza się we własnej, niezależnej estetyce - monodram aktora recenzuje Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.

W "Sérénité" wg opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza staje się bezimiennym, śmiertelnie chorym człowiekiem. W ostatniej scenie jego bohater przepływa jezioro, które zmienia się w wody Styksu. Odpływa w głąb sceny, poruszając dłońmi jak gdyby prowadził łódź wiosłami opartymi na dulkach.

August - to imię znamy tylko z tekstu Iwaszkiewicza - ostatnie lato życia spędza nad jeziorem, w komfortowej willi profesora, filozofa matematyki. O jego komfort dba Diego, hiszpański kochanek gospodarza. Półboski Diego zwykle chodzi półnago, czasem oblekając koszulę w kolorze zmysłowej czerwieni.

Te zmysłowe bodźce i nadmiar estetycznego komfortu drażni bohatera. Bo on, z wolna, gaśnie. Trudno mu już mówić. By to pokazać, Brzozowski walczy z kolejnymi sylabami, gryzie spółgłoski, mozolnie rozciąga samogłoski, jak gdyby zdobywał okopy Świętej Trójcy. Jego postać nie włada już prawą częścią ciała. Talerz wypada z ręki i tłucze się. On sam jest już tylko skorupą. Aktor leży na podłodze i usiłuje jedną ręką złożyć talerz jakby składał na powrót życie w całość. To niemożliwe. Opowiadanie Iwaszkiewicza zostało przez Brzozowskiego rozmontowane na niechronologiczne fragmenty, które trudno scalić. Tu wszystko się rozpada. Bohater zdejmuj białą koszulę, rwąc guziki zębami, przedziera płótno na dwoje, tak jak choroba przedarła jego ciało na sprawną i bezwładną część. Nawet dźwięki przestały tworzyć sensowną całość. Etiudę fortepianową Pawła Szymańskiego, którą aktor wykorzystał w spektaklu, tworzą osobne akordy, rozbijające się o czaszkę.

Ostatnie dni życia wypełniąją próżne czynności, z których pustki bohater znakomicie zdaje sobie sprawę. Pisanie listu do kobiety, którą kocha, a która jego nie kocha, nie zna i pewnie na oczy nawet nie widziała. Śniadania celebrowane na ustawionym pod cedrami stole. Rytualne wpatrywanie się w jachty na jeziorze. Piękna tego lata nie sposób zapomnieć. A chciałoby się, jak najszybciej. By dośwadczyć sérénité - "uspokojenia, ostatecznej zgody na świat".

Blisko sérénité jest tylko we śnie. W tych fragmentach ascetyczny świat nieruchomego narratora zmienia się w zatopioną wkolorze indygo rzeczywistość, w której na powrót rusza prawą rękę. Bezruch Brzozowskiego ulega wówczas metamorfozie w taniec św. Wita, w taneczne płynięcie przez przestrzeń, w nadpobudliwość, hiperaktywność biegania wzdłuż kulis, żonglowania krzesłem.

W końcu sérénité przychodzi - w łódce na jeziorze. W stanie zmysłowej deprywacji. Gdy już nie rusza się; tylko sam jest poruszany przez fale jeziora. Nie ma na nie żadnego wpływu. Na ruch fał można się tylko zgodzić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji