Artykuły

Poznań. Źle się dzieje w Teatrze Nowym

Wokół Teatru Nowego nie ma dobrej atmosfery. Najpierw nagła zmiana dyrekcji, potem spory i konflikty z powodu rozliczeń i usterek, które pozostały po przebudowie i remoncie teatru. A wreszcie - blamaż związany z ostatnią premierą. Czy Teatrowi Nowemu grozi głębszy kryzys, czy to tylko sezonowe zawirowania?

Złośliwi określili "Operę kozła" mianem "techno-party", a zwolennicy uznali za koło ratujące teatr przed kompletnym blamażem. Powodów do niepokoju - nie brak. Nowy dyrektor, Janusz Wiśniewski [na zdjęciu], przeszedł, jak się wydaje, dość obojętnie wobec poważnych zastrzeżeń, jakie poprzednia dyrekcja zgłaszała w stosunku do jakości niektórych prac związanych z przebudową i remontem. Jego pierwszy, pełny sezon teatralny okazał się, poza jedną premierą, nieudany pod względem artystycznym. Także z wielkich planów, które snuł, niewiele zostało. Czy zdoła on tchnąć nowego ducha w organizm targany wyraźną zadyszką? Po 20 miesiącach widać jak na dłoni strategię artystyczno-marketingową dyr. Wiśniewskiego, polegającą na powierzaniu reżyserii aktorom o głośnych nazwiskach, związanych z kinem lub telewizją (przykładem: Linda, Falk, Lubaszenko i Janda). Nic dziwnego, że do Teatru Nowego zdążyła już przylgnąć żartobliwa nazwa "filmówki". Ale czy "filmówka" to recepta na sukces? Jak na razie, jest na odwrót.

Obiecujący początek

Pamiętając o wielkim powodzeniu w Nowym "Lotu nad kukułczym gniazdem", zaplanował Wiśniewski w ub. sezonie inny hit powieściowo-filmowy: "Czyż nie dobija się koni". I do reżyserowania zaprosił Bogusława Linde. Doszło jednak do konfliktu, a w efekcie do zerwania umowy. Pałeczkę po Lindzie przejął Feliks Falk, twórca kultowego ongiś "Wodzireja". Ale i w tym przypadku kolejny konflikt spowodował zerwanie prób i rozstanie. Ratując prestiż własny i teatru, za próby wziął się więc dyrektor i w efekcie stworzył - niby to na kanwie "Czyż nie dobija się koni" - "Operę Kozła". Złośliwi określili ją mianem "techno-party", a zwolennicy uznali za koło ratujące teatr przed kompletnym blamażem.

Pierwszy sezon Wiśniewskiego zaczął się wprawdzie obiecująco - od "Ryszarda III" Szekspira. Witold Dębicki za rolę tytułową otrzymał nagrodę na festiwalu w Kaliszu, a na festiwalu szekspirowskim w Gdańsku spektakl uzyskał Złotego Yoricka. Jednak kolejne trzy premiery przyniosły ogromne rozczarowanie. Oby więc następna (za kilka miesięcy) przyniosła teatrowi oczekiwany od dłuższego czasu sukces frekwencyjny. Bo w przeciwnym przypadku repertuar Teatru Nowego trzeba będzie, jak do tej pory, podpierać tym, co szczęśliwie powstało za dyrekcji Korina.

Gruszki na wierzbie

Eugeniusz Korin namówił kiedyś Tadeusza Łomnickiego do zagrania roli szekspirowskiego Leara, a po latach - Andrzeja Seweryna. Janusz Wiśniewski postanowił zrealizować zamysł swego poprzednika. Kiedy jednak Seweryn zaproponował, by "Króla Leara" wyreżyserował pomysłodawca przedsięwzięcia, sprawa zawisła w próżni. Gruszkami na wierzbie okazały się też projekty współpracy z Hajfą, Hanowerem i Düsseldorfem, jak również pomysł utworzenia w Poznaniu szkoły aktorskiej Andrzeja Seweryna. Ponadto na propozycję współpracy nie przystał wybitny reżyser krakowski - Jerzy Jarocki.

Cena planów

Nieudanym planom artystycznym towarzyszyła finansowa niefrasobliwość. Niedoszła realizacja "Czyż nie dobija się koni" wraz z "Operą Kozła" okazały się bowiem niezwykle kosztowne: teatr wydał na nie co najmniej 150 tys. zł. Tylko 110 tys. zł pochłonęły same honoraria: za dwie niezrealizowane adaptacje (dla Lindy i Falka), za niedokończone prace reżyserskie Falka oraz za dwa opracowania muzyczne (w tym jedno Kantego-Pawluśkiewicza, również niewykorzystane). Można by za te łączne kwoty opłacić honoraria realizatorom nie jednej, lecz co najmniej dwóch, a może nawet trzech premier.

Pieniądze, jakimi w 2004 roku dysponował Teatr Nowy, wystarczały w czasach dyrekcji Korina na co najmniej cztery premiery. Jednak dyr. Wiśniewski zdołał zrealizować tylko dwie (!), bo na następną - przy obecnej strategii - nie starczyłoby już pieniędzy. Tymczasem na kolejną premierę na dużej scenie zaplanował wydanie co najmniej 300 tys. zł. To prawie równowartość dotychczasowego budżetu na wszystkie realizacje w sezonie. Nic dziwnego, że księgowość zaprotestowała. Szczęśliwie jednak dla dyr. Wiśniewskiego Urząd Marszałkowski niespodziewanie zasilił teatr dodatkową kwotą 560 tys. zł. Był to efekt wcześniejszych zabiegów poprzedniego dyrektora. W efekcie można było podpisać umowę z reżyserem - Krystyną Jandą i rozpocząć pracę nad najdroższą premierą w dziejach Nowego, którą obejrzymy w styczniu.

I tu rodzi się pytanie: jak to wszystko pogodzić z pismami Urzędu Marszałkowskiego, które informują, że pieniędzy jest mało, i zobowiązują teatr do oszczędności, jak również ostrzegają, iż urząd będzie starannie monitorował wszelkie poczynania.

Próba bilansu

Cztery premiery, jak dotąd - z których trzy chybione - w ciągu prawie dwóch lat dyrekcji Wiśniewskiego na obu scenach Teatru Nowego to bilans niezbyt imponujący; to prawie o połowę mniej realizacji niż w takim samym okresie za dyrekcji Korina, choć koszty są większe. Przy czym - co warto podkreślić - tylko jedną (!) premierę zdołano zrealizować na Scenie Nowej (choć należy dodać, że przystąpiono do prób z "Dybukiem", sztuką pisarza żydowskiego sprzed I wojny światowej). Nic dziwnego, że zespół aktorski i ekipa techniczna wykorzystane były dotąd na pół gwizdka. Co miało także swoje konsekwencje finansowe. (Warto by zapytać zresztą, czy w tej sytuacji nie zmalała też w teatrze frekwencja.)

Jeśli dodać do tego fakt, że lista różnych wątpliwości, które można by zgłosić pod adresem dyrektora, jest większa, i że pierwszy sezon zakończył on nie tylko konfliktem i rozstaniem się z zaproszonymi twórcami, ale też i z własnym zastępcą, to czyż nie jest uprawnioną obawa, że - mówiąc "Hamletem" - źle się dzieje (działo?) w państwie duńskim?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji