Artykuły

Całe życie staram się "nie pękać"

- Brawa publiczności na żywo sprawiają mi o wiele więcej przyjemności i satysfakcji niż wygrywanie plebiscytów popularności, czy sto pierwszych stron w kolorowych tygodnikach. O tym, że teatr szlifuje warsztat aktorski, nieco nadszarpnięty przez udział w sitcomach i serialach, nie wspomnę - mówi PAWEŁ WAWRZECKI, aktor Teatru Kwadrat w Warszawie.

Rozmowa z PAWŁEM WAWRZECKIM [na zdjęciu], aktorem telewizyjnym, teatralnym i filmowym:

Jak się mają sprawy?

- Sprawy mają się dobrze. Jestem zdrowym, zamożnym, zadowolonym z życia, szczęśliwym człowiekiem.

A prawdziwe plagi egipskie, które co jakiś czas Cię dotykają, nie psują Ci dobrego samopoczucia?

- Jasne, ale na krótko. Mam dla kogo żyć i wpadanie w depresję tylko pogłębiłoby problemy. Nie mogę sobie na to pozwolić. Po każdym traumatycznym przeżyciu muszę szybko wracać do rzeczywistości. W trosce o nią.

Masz na myśli swoją córkę Anię?

- A jakże. Ma już 25 lat, ale nie jest, niestety, zdolna do prowadzenia samodzielnego życia. Jestem jej coraz bardziej potrzebny i staram się dawać dziecku jak najwięcej z siebie. To kosztuje, bo odmawiam udziału w wielu projektach. Chcę spędzać z Anią jak najwięcej czasu.

Chronisz córkę przed hiobowymi wieściami z zewnątrz?

- Kiedy zmarła moja żona Basia, ukryłem ten fakt przed Anią. Ale kiedy zmarł jej ukochany dziadek, a zaraz po nim - zupełnie nieoczekiwanie na zapalenie płuc - babcia, zdecydowałem się powiedzieć o tym córce. To była długa, bardzo dramatyczna rozmowa. Ona już teraz wie, że z najbliższych osób zostałem jej tylko ja.

Wiele musisz znosić. Nie poddajesz się, zachowujesz radość życia. Za to ludzie lubią Cię i szanują.

- Dzięki za dobre słowo. Od wielu lat moim życiowym mottem jest "Nie pękać!". Trzeba rozmawiać o problemach, nie wolno się zamykać, wstydzić. Jak to by było, gdybym wstydził się własnej córki tylko dlatego, że jest inna niż jej rówieśnicy? To niedopuszczalne. Zabieram Anię ze sobą wszędzie, gdzie tylko mogę i z ogromną satysfakcją obserwuję jak ciągle dojrzewa i coraz lepiej radzi sobie w towarzystwie. Tłumaczę jej cierpliwie, że w życiu liczy się tylko przyszłość. Dzień dzisiejszy to historia, a dzień wczorajszy prehistoria.

Że nie popadłeś w uzależnienie...

- Nie ze mną te numery. Nigdy nie miałem problemu alkoholowego czy narkotykowego. Bóg dał mi dużo siły, za co mu dziękuję. Pewnie - łatwiej jest pić wódkę niż barować się z życiem. Łatwiej jest bić dzieci niż je mozolnie wychowywać. Łatwiej ukraść niż uczciwie zarobić. Ja zmagam się z losem od lat młodzieńczych, kiedy źli ludzie zamordowali mi ojca, a inni źli ludzie latami wytykali mnie pakami jako "syna aferzysty, złodzieja i wroga klasowego". Wrodzona siła charakteru i pogodne usposobienie pozwoliły przetrwać.

Czy sprawa Twojego ojca, oskarżonego i straconego w sfingowanym procesie, jest zakończona?

- W sądach powszechnych tak. Sąd Najwyższy skasował wyrok z 1967 roku i Stanisław Wawrzecki został uniewinniony oraz pośmiertnie zrehabilitowany. Część najbliższej rodziny wystąpiła do państwa o odszkodowanie. Ja nie. Choć sprawę mojego ojca zakwalifikowano jako mord sądowy, nie chcę zemsty - chcę sprawiedliwości. Chcę, by żyjący jeszcze inspiratorzy procesu oraz ich posłuszni wykonawcy zostali publicznie napiętnowani i nie mogli żyć w błogim spokoju. Mam nadzieję, że się uda.

Jak wygląda Twoje życie zawodowe?

- Dzielę je między telewizję i teatr. W tym roku minęły 33 lata odkąd pierwszy raz stanąłem na teatralnej scenie. Zaczynałem w 1975 roku, a od 1979 jestem nieprzerwanie w Teatrze Kwadrat.

Co ciągnie Cię do teatru? Przecież gaże w teatrach to nędzne grosze...

- Teatr to magia, której prawdziwy artysta nie potrafi się oprzeć. Nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu z widzem. Brawa publiczności na żywo sprawiają mi o wiele więcej przyjemności i satysfakcji niż wygrywanie plebiscytów popularności, czy sto pierwszych stron w kolorowych tygodnikach. O tym, że teatr szlifuje warsztat aktorski, nieco nadszarpnięty przez udział w sitcomach i serialach, nie wspomnę. Często jadę do teatru po całodziennym, wyczerpującym dniu zdjęciowym w serialu. I wyobraź sobie, że kiedy usłyszę gwar widowni za ścianą, zmęczenie mija jak ręką odjął. Teatr mnie regeneruje, wycisza stres, daje tzw. napęd. Nigdy nie zrezygnuję z teatru.

Wystawiacie coś nowego w Teatrze Kwadrat?

- Gram na przemian w dwóch spektaklach teatralnych - z Jankiem Kobuszewskim, który jesienią obchodził jubileusz 50-lecia pracy artystycznej, w "Złodzieju" Chappela i z Grzesiem Wonsem w "O co biega?" Kinga. W spektaklach tych występują także, m.in., Andrzej Grabarczyk, Ewa Kasprzyk, Andrzej Kopiczyński, Jerzy Turek i Magda Stużyńska.

Czemu zdecydowałeś się na udział w sitcomie "Daleko od noszy"? Mówi się, że jest to produkcja niszowa z kiepską oglądalnością.

- Ci, którzy tak mówią, mylą się. Oglądalność mamy w porządku. Gram tam - zresztą w towarzystwie takich znakomitości jak Krzysio Kowalewski, Piotrek Gąsowski, Hania Śleszyńska, czy Anka Przybylska - ponieważ jest to sitcom typowo polski, okraszony typowo polskim humorem, w którym scenarzysta nie zrzyna tekstów z podobnych produkcji kręconych na Zachodzie. Uważam, że Krzysztof Jaroszyński - reżyser, producent i scenarzysta w jednym - robi kawał dobrej roboty, jeśli chodzi o rozrywkę.

Czy masz czas zadbać o swoją formę fizyczną?

- Oczywiście. Mieszkam w dogodnej bliskości lasu i bardzo często uprawiam tam jogging. I wcale nie robię tego, bo taki jest trend. Biegam, bo autentycznie czuję taką potrzebę.

Film, który został Ci na zawsze w pamięci?

- Zachodni jest tylko jeden - "Ojciec Chrzestny". Ten film jest absolutnie ponadczasowy. Mogę oglądać go co dzień. Ajaka gra aktorska! Marlon Brando, Al Pacino, James Caan, Robert Duvall... A jaka muzyka mistrza Nino Roty! Po prostu rarytas, paluszki lizać. Powiem żartobliwie, że to nieprzyzwoite robić aż tak dobre kino. Z filmów polskich, do dzisiaj podziwiam sprawność reżyserską Aleksandra Forda w "Krzyżakach".

Aktor?

- Zapewne się zdziwisz. Tadeusz Łomnicki. Był wielki, gdyby urodził się na Zachodzie byłby megagwiazdą.

Życie towarzyskie?

- Bardzo skromne i boleję nad tym, bo jak każdy facet w sile wieku, mam czasami ochotę spotkać się z kolegami, poszwendać po knajpach i napić wódeczki. Niestety, chroniczny brak czasu. Nie jest dobrze, bo przyjaźnie należy pielęgnować. Ale jak ma to robić gość, którego. czas pracy to niekiedy 18 godzin na dobę. Na dodatek sprawujący samotnie opiekę nad córką.

Co, według Ciebie, jest przyczyną zapaści polskiego kina?

- Polskiego kina praktycznie nie ma, choć "Sztuczki" Jakimowskiego są przysłowiowym światełkiem w tunelu. Albo filmuje się lektury szkolne, albo zrzyna z Zachodu. Mam tu na myśli tzw. komedie romantyczne a la Bridget Jones, czy seriale oraz sitcomy realizowane w oparciu o zakupione na Zachodzie licencje. Przykładem mogą być "Na Wspólnej", "Niania" lub "Miodowe lata". Ostatni bastion polskiego humoru to seriale realizowane przez Krzysia Jaroszyńskiego - "Graczykowie", "Pan Buła i spóła" i wspomniany wcześniej "Daleko od noszy". Jest tak, że Krzysio pisze i oczekuje, jak ja to odczytam. Praca z nim to wielka przyjemność.

Nie każdy ma takie przebicie i układy jak Jaroszyński...

- Jeśli ma się dobry projekt, trzeba wydeptać setki kilometrów, aby znaleźć środki na jego realizację. Takie czasy. Dziś zrobienie filmu fabularnego to czyste przedsięwzięcie biznesowe, obarczone sporym ryzykiem, bo widzowie od pewnego czasu nie chcą chodzić do kina na polskie filmy. Ale nie ma innej drogi. Potrzeba dużo determinacji, wytrwałości i... szczęścia. Przecież coś na ten temat wiesz. Film według twojego scenariusza został przecież zrealizowany, i to z udziałem dobrych aktorów.

Czego mógłbym Ci życzyć?

- Żebym miał dosyć sił, aby funkcjonować tak, jak funkcjonuję do tej pory. Innych życzeń nie mam.

TECZKA OSOBOWA

Paweł Wawrzecki, aktor

Urodził się w Warszawie, jest jednym z najpopularniejszych i najbardziej lubianych polskich aktorów. Wykształcenie aktorskie zdobył w warszawskiej PWST. Obecnie gra w Teatrze Kwadrat w Warszawie. Reżyserzy dostrzegli w nim ciepło i talent dopiero w granych przez niego postaciach komediowych w Teatrze Kwadrat i w kabarecie Olgi Lipińskiej. Paweł Wawrzecki współpracuje między innymi z Zaorskim, Majewskim, Lipińską, Machulskim, R. Piwowarskim. Był mężem aktorki Barbary Winiarskiej, która zmarła w 2002 roku, jest ojcem 25-letniej, niepełnosprawnej Ani.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji