Artykuły

Przekrój Teatralny (fragm.)

Gdyby zapytano mnie, czy mogę wskazać przedstawie­nia, które najlepiej charak­teryzują poszukiwania i ambicje polskich reżyserów i teatrów, to bez wahania wybrałbym trzy, znacznie od siebie oddalone. Nie tylko w kilometrach drogi, jaką trzeba przebyć, by je obejrzeć, lecz również w sposobie widzenia sztuki teatru i jego roli społecz­nej. A przecież bliskie sobie, bo w każdym z tych spektakli poja­wia się wspólny temat. Jest nim próba zmierzenia się z historią, z wielkimi procesami społeczny­mi, z wojną i rewolucją.

Mam tu na myśli przedstawie­nia "Snu o bezgrzesznej" ("rzecz dla teatru w dwóch częściach uło­żona przez Jerzego Jarockiego i Józefa Opalskiego na podstawie tekstów Stefana Żeromskiego, do­kumentów epoki i cytatów litera­ckich" w inscenizacji Jerzego Jarockiego (krakowski Stary Teatr), inscenizację "Nie-Boskiej kome­dii" dokonaną przez Jerzego Grzegorzewskiego (wrocławski Teatr Polski) i "Kniazia Patiomkina" w inscenizacji Krystyny Meissner (rzeszowski Teatr im. W. Siemaszkowej).

1.

Jerzy Jarocki, reżyser uzna­ny za mistrza precyzyjnej, twórczej interpretacji lite­ratury w teatrze, ostatnim wystą­pieniem zaskoczył, podejrzewam, nawet największych swoich zwo­lenników. Ostrożny i rozważny w przyswajaniu mód i aktualnie obowiązujących stylów nagle za­anektował z impetem u niego niespotykanym doświadczenia teatru otwartego lat sześćdziesiątych, wdając się równocześnie w dość ryzykowną polemikę z Konradem Swinarskim i jego teatrem zbudo­wanym na materiale Mickiewi­czowskich "Dziadów". "Sen o bezgrzesznej" rozgrywa się w ca­łym teatrze, a poszczególne pla­ny akcji niejako nakładają się na schemat głośnej inscenizacji tragi­cznie zmarłego reżysera, którego dzieło stało się szybko mitem i ar­tystycznym posłaniem.

Jarocki przeć prawie dziesięć mie­sięcy konstruował spektakl, jakiego jeszcze nikomu nie udało się stworzyć w teatrze. Bo i mierzył bardzo ambit­nie. Chciał pokazać drogę narodu do niepodległości. Wybrał więc odległą datę wyjściową. Rok 1863. Ale rzeczy nie zakończył radosnym zmartwych­wstaniem. Postanowił przypomnieć ko­lejny dramatyczny moment w dzie­jach narodu. Nie zdołano przecież ochłonąć z szoku, jakim było odzy­skanie niepodległości po 120 latach nie­woli, gdy wymarzona i wyśniona bez­grzeszna czyli Polska stała się miej­scem bratobójczych walk. A wiec wypadki krakowskie 1923 roku i głośny proces uczestników robotniczego straj­ku, podczas którego doszło do krwa­wych starć z wojskiem i policją. I wreszcie zaskakujący finał. Ostry po­litycznie kabaret, oparty na tekstach z dwudziestolecia międzywojennego, wyreżyserowany i prowadzony przez Jerzego Stuhra.

Symultaniczne i polifoniczne obrazy mogą budzić niedosyt, gdyż niosą w sobie niewielki ładunek nowych przemyśleń. A obsługują je nazbyt często od dawna już sformalizowane pomysły i chwyty (np. podział publiczności i równo­czesne oglądanie różnych obra­zów) przejęte z teatru studenckie­go, gdzie pełniły zgoła inną funk­cję. Postulaty i praktyka teatru lat sześćdziesiątych, że widowisko można budować bez pisarza i lite­ratury, wystarczy jedynie odpo­wiednio opracowany materiał - zapis rzeczywistości - w spek­taklu "Snu o bezgrzesznej" nie sprawdzają się na tyle, by uznać go za sukces.

Bo też i poszczególne obrazy, wedle tej zasady montowane, oka­zują się zaledwie szkicem pomy­słu, jakże odległym od zrealizowa­nia porywającej i odkrywczej wizji scenicznej. Szkice te wypa­da odbierać niczym aluzje do zna­nych faktów i zdarzeń z prze­szłości, wokół których narosła le­genda i swoista adoracja.

Oto w skrócie przebieg tych scen-obrazów. Pedantyczna prezentacja mundurów żołnierzy trzech zaborców i wejście gromadki polskich pielgrzymów, peregrynatorów wolności, śpiewających modlitwę z Mickiewiczowskich "Ksiąg narodu..."; Msza pamięci za poległych z okazji 50-lecia powsta­nia styczniowego. I trzeźwy krzyk Konrada tekstem wiersza Słowackiego: "Polska! Ale jaka?" w odpowiedzi pe­łen wzniosłości patriotycznych wiersz Narcyzy Żmichowskiej; Rok 1905. Część widowni uczestniczy w scenie przesłuchania Czarowica-Konrada i ogląda demonstrację narzędzi tortur, różnego rodzaju kajdan i pięknie za­chowany egzemplarz knuta. Część, w innym pomieszczeniu, słucha odczytu w szopie; Kolejna scena - obraz to dalsza eksploracja "Róży" Żeromskiego - bal na szerokim podeście, prze­rzynającym widownię na dwie części; Wybuch I wojny światowej, dym spo­wija salę, pojawia się przy sklepieniu zeppelin; Odezwy trzech cesarzy, in­formacje o legionach; Spotkanie dwóch Polaków, żołnierzy zaborczych armii, jeden z nich śpiewa wzruszającą pio­senkę Słońskiego - ,,Rozdzielił nas mój bracie, zły los i trzyma straż"; Wystąpienie niemieckiego generała-gubernatora, kokietującego polski ruch niepodległościowy, orędzie Wilsona, de­klaracja Rady Komisarzy Ludowych Rosji Radzieckiej, grupa legionowa z charakterystyczną sylwetką marszałka. Po przerwie półprywatne spotkanie z aktorami, którzy pokazują dokumen­ty i pamiątki rodzinne sprzed pół wie­ku, jakie odnaleźli w trakcie przygo­towywania widowiska. Inscenizacja procesu i kabaret.

Jak objąć teatralną sztuką tak ogromny obszar czasowy, nie powo­dując bolesnych uproszczeń i niedo­mówień? Jak piekielnie trudny byłby do ukazania jedynie sam fakt odzy­skania niepodległości, ileż w nim tkwi­ło tragizmu, jak wiele gorzkich i bolesnych rozczarowań. Walczące ze so­bą partie, sprzeczne interesy wielu grup społecznych i etnicznych, codzienna konfrontacja nowej, potężnie zagmatwanej, rzeczywistości z wyidealizowanym portretem oczekiwanej Polski odrodzonej. Tymczasem Jarocki w kilkugodzinnym spektaklu usiłował zamknąć dzieje mitu o niepodległości w latach 1863-1923!To prawda, że li­teratura i teatr często odwołują się do historii narodu. Dźwiga ją wówczas bohater niejako w sobie i przeżywa jako swój los. Jednostka doświadczo­na procesem dziejowym, uwikłana w splot wydarzeń jest nam bliska, bo w jej biografii potrafimy odnaleźć i wła­sne przeżycia. Gdy na scenie usiłuje się pokazywać proces dziejowy w obra­zach, ułożony z cytatów, dokumentów, instrukcji wojskowych, kawałków róż­nych tekstów pisarzy, przy pomocy parunastu postaci literackich i histo­rycznych, funkcjonujących obok siebie na równych prawach, wtedy nie na­stępuje to, co w teatrze najcenniejsze: uczuciowe i emocjonalne uczestnictwo.

Cały ten rytuał gry, jaki zasto­sował Jarocki, a więc budowanie iluzji teatru i równoczesne nisz­czenie jej, posługiwanie się zszywkami tekstów o różnej randze i proweniencji - sprowadziło również aktorstwo tego spektaklu do roli służebnej. Nie ma tu ról, bo wykonawców po prostu pozba­wiono odpowiedniego materiału literackiego. Nawet inscenizacja procesu rozwleczona i nudna, nie stworzyła okazji do powstania ciekawych kreacji aktorskich. Zgoła niepotrzebnie przywołano tu zresztą Żeromskiego, którego szlachetny protest przeciwko na­dużywaniu władzy w nowym pań­stwie dziwnie brzmi wobec wyro­ków uniewinniających, świadczą­cych o pełnej - wówczas jeszcze - niezawisłości sądownictwa.

"Sen o bezgrzesznej", budząc wielorakie zastrzeżenia, jest jed­nak spektaklem - i to trzeba zde­cydowanie podkreślić - gdzie po­jawiają się poprzez obraz lub sło­wo pewne postacie i sprawy nie goszczące od lat na polskich sce­nach. Nie należy tu zapominać o tym, że takie przedsięwzięcie musi posiadać znaczne wsparcie nie tyl­ko w historiograficznych opra­cowaniach, których wciąż brak. Ale również w nowych ana­lizach i ocenach ówczesnego sposobu i zasad myślenia spo­łeczeństwa, jego ideologów i po­szczególnych ugrupowań, wal­czących o niepodległość. Zwłasz­cza, że idzie tu o moment, gdy zdarzył się oczekiwany cud, czyli wybuch wolności. Warto więc pa­miętać jeszcze i o tej okoliczności łagodzącej niedosyt, jaki odczuwamy podczas oglądania tego nie­codziennego dokonania Starego Teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji