Artykuły

Dolar musi się podobać, a nie ja

- Mam do spełnienia misję i nie będzie mi dyktować warunków chórzysta, kontratenor lub solista z coraz bardziej niesprawnym aparatem głosowym - mówi Sławomir Pietras [na zdjęciu] o buncie załogi w Teatrze Wielkim, w rozmowie z Sylwią Sałwacką z Gazety Wyborczej - Poznań.

To nie przypadek, że z desek teatru zeszła najlepsza opera, jaka powstała kiedykolwiek w Poznaniu, czyli "Andrea Chénier" Umberto Giordano w reżyserii Mariusza Trelińskiego, i że na naszych deskach nie śpiewał Wojciech Drabowicz. Oba fakty łączy to, że Pietras nie znosi talentów większych od siebie - zarzucają dyrektorowi muzycy. Kilkanaście dni temu przeciwko dyrektorowi zbuntowała się ponad połowa załogi teatru. Pod protestem podpisało się 228 osób (z 435). Między innymi cała orkiestra, chór i balet. Zarzucają dyrektorowi niewykorzystanie potencjału załogi, wypominają mu wpadki repertuarowe, sztampę i to, że rzadko zaprasza światowej klasy solistów. Marszałek województwa Marek Woźniak daje dyrektorowi miesiąc na rozwiązanie sporu. Wiadomo też, że nie przyśle do teatru, tak jak obiecywał, mediatorów. Rzecznik marszałka Krystyna Czajka tłumaczyła wczoraj: - Nie jesteśmy stroną w tym konflikcie. Są dwie możliwości rozwiązania tej sytuacji. Albo pan dyrektor Pietras uzna, że nie może kontynuować swojej misji, albo spróbuje dogadać się z zespołem i rozwiązać konflikt. Musi to jednak zrobić jak najszybciej, przed rozpoczęciem nowego sezonu.

***

Dolar musi się podobać, a nie ja

Rozmowa z dyrektorem Teatru Wielkiego Sławomirem Pietrasem

Sylwia Sałwacka: Co się dzieje w teatrze?

Sławomir Pietras: Źródłem tego całego konfliktu są pieniądze. To nie ulega wątpliwości. Pensje w teatrze są żenujące. Artysta bez solówek ma 1500 zł na rękę.

Większym problemem chyba jednak dla załogi jest pana "misja w teatrze".

- Jestem od 14 lat dyrektorem Teatru Wielkiego. I to jest - czego nikt nie artykułuje - moim grzechem głównym. Dyrektorem powinno się być w jednym teatrze pięć lat. Jeśli - publiczność, załoga, władza - pozwoli ci być kolejne pięć lat, dziękuj Bogu. Potem zaczynasz nudzić otoczeniu. I ja popadłem właśnie w ten syndrom. Opatrzyłem się. Przestaję być rozumiany.

Nie ma pan sobie nic do zarzucenia?

- Nie. Dyrektor nie powinien się wszystkim podobać. Dolar powinien się podobać albo euro. Dyrektor musi być skuteczny.

Dlatego strzela pan sobie samobója fundując publiczności "Henryka VI na łowach", na którego nikt nie chce chodzić?

- Rzeczywiście, "Henryk VI" - przy udanej reżyserii Krzysztofa Kolbergera - nie gromadzi takiej publiczności, co ekscentryczna "Carmen. Ale ten rozstrzał repertuaru jest celowy. Naszym obowiązkiem jest granie polskiej muzyki narodowej. Robiłem to przez wszystkie lata swojej pracy, i będę robił to nadal. Tak samo jak uważam, że naszym świętym narodowym obowiązkiem jest granie Szymanowskiego. Stąd Wieczór Szymanowski, który też nie jest sukcesem kasowym.

No to pomówmy o sukcesach?

- Ostatnim sukcesem jest balet "Romeo i Julia" i najnowsza wersja "Strasznego dworu". Proszę pamiętać, że w stałym repertuarze mamy blisko 40 oper i 14 tytułów baletowych, z czym nie może się równać żaden inny teatr w Polsce. Wiele ze spektakli graliśmy ponad 100 razy. Nikt też z załogi nie wspomina, że w odróżnieniu od wielu teatrów gramy przedstawienia przez cały sezon, od wtorku do niedzieli.

Co będzie teraz?

- Nie zamierzam kapitulować przed kilkoma członkami zespołu, którzy zbuntowali część załogi przeciwko mojej misji w teatrze. Nie będzie mi dyktować warunków chórzysta, kontratenor lub solista z coraz bardziej niesprawnym aparatem głosowym.

Skoro nie chce pan odejść, to będzie pan musiał się jednak jakoś dogadać z zespołem.

- Trudno mi się precyzyjnie określić, co zrobię. Pierwszy raz jestem w takiej sytuacji, choć już mnie wyrzucali z teatru. Wyrzucił mnie minister Dejmek, bo się sprzeciwiłem łączeniu Opery Narodowej z Teatrem Narodowym. Z Polskiego Teatru Tańca wyrzucił mnie Konrad Drzewiecki, bo twierdził, że przy nim nie zrobię kariery. Pierwszy raz jednak chce mnie wyrzucić zespół. Jestem jednak zawodowym dyrektorem, ja wiem, jak teatr ma funkcjonować w każdej sytuacji. Także konfliktu. Nie stać mnie na kompromisy, które będą szkodzić teatrowi i publiczności.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji