Artykuły

POŻEGNANIE Fabian Kiebicz (1920-2008)

Wilnianin... aktor... znak szczególny: serdeczność wypisana na czole. Rówieśnik Jana Pawia II. Być może ten sam święty wiatr owionął tego roku ludzi pełnych wiary i zachwytu dla sztuk pięknych. Zanim jednak ujawnił swoją pasję artystyczną, w latach 1940-47 pracował z młodzieżą przy Zgromadzeniu michalitów pod Warszawą. Potrzeba aktorstwa dojrzewała w Fabianie. Pokonał wszelkie przeszkody w niełatwym czasie i dostał się do Państwowej Wyższej Szkoły Aktorskiej w Krakowie. Chlubnie ją ukończył. Pierwsze kroki absolwenta to deski Teatru im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku. Pierwsze fascynacje i przyjaźnie. Fabian zdobył dobre imię wśród koleżanek i kolegów. Wiedział, że to właściwa droga życiowa, że właśnie służba słowu, fakt bycia głosicielem tego słowa to powołanie, przeznaczenie i najchlubniejsza rola. Stać na scenie i brać w niewolę myśli widzów, mówić do nich wielkim słowem najlepszej literatury, dawać radość i wzruszenie, a tak często pociechę i nadzieję.

Po Białymstoku przyszła kolej na Teatr Ziemi Rzeszowskiej, dalsze losy Fabiana aktora to Łódź i Teatr im. Stefana Jaracza, wreszcie powrót do Krakowa - tam, gdzie się wszystko zaczęło. Trafia do sławnego Teatru Rapsodycznego do Kotlarczyka, gdzie szczególny klimat tworzą tacy ludzie jak - Nasz Wielki Polak Jan Paweł II po latach papież, Mieczysław Voit czy Barbara Horawianka. Dopiero po długim czasie przybywa do Warszawy, aby na stałe zadomowić się w Teatrze Ziemi Mazowieckiej. Powstaje tu ambitny repertuar, z którym zespól teatralny odwiedza małe miejscowości w terenie. Tak to słowo wielkiej literatury trafia pod strzechy, w pełnym tego słowa znaczeniu. Poznaje reżyserską rękę Sewruka, twórcze koncepcje Wandy Wróblewskiej, następnie pracuje pod ręką Ziembińskiego. Mam namyśli teatr, który zmienił nazwę na Popularny, znany był też pod nazwą Ludowy po prostu teatr przy Szwedzkiej. Fabian, zwany czule Fab-ciem zaprzyjaźnił się z wieloma kolegami, np. Jerzym Nowakiem Robertem Rogalskim, Basią Lanton, zasłużył sobie na ich pomoc, pamięć i wierność do końca. Zawsze mógł na nich liczyć, zwłaszcza niezawodna okazała się Basia.

Fabian Kiebicz z wyjątkową powagą i odpowiedzialnością traktował każdą, najmniejszą nawet, rolę. Jawi się jako mistrz drugiego planu. Nawet jedno zdanie wypowiedziane w sztuce miało dla Fabiana znaczenie prawie równe głównej roli. Taka wielka odpowiedzialność i fascynacja wykonywanym zawodem. Zażenowany, gdy była mowa o gaży, wszak tak trudno żądać pieniędzy za doznawanie szczęścia, czuł, że najlżej wykonywać aktorstwo pro publico bono. Fabian kiedyś chciał być księdzem, ale myślę, że dobrze rozpoznał swoje powołanie i było to powołanie aktorskie.

Kiebicz miał wielki dar wiary, stąd jego religijność, bezgraniczne oddanie bliźnim, spontaniczna gotowość do pomocy i modlitwa podobna do papieskiej. Starał się pomagać w miejscowej parafii, wspierać kapelana i przyjaciela ks. Orzechowskiego, bo czuł, że wtedy jest bliżej Boga. I była to prawda, którą ujmował następująco: "Pomóż nam, Boże, serca otworzyć na potrzeby naszych bliźnich". Uważał, że wartość człowieka znaczy tyle, ile może on dać z siebie innym.

Widzowie zapamiętali Fabiana z teatru i filmu. "Śmierć prezydenta", "Grzechy dzieciństwa", "Akwarele", "Misja specjalna", "Polskie drogi", "Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy", "Na dobre i na złe", "Plebania" itp.

Ostatnie lata spędził Fabian w Skolimowie, w Domu Aktora Weterana. Do końca chętny do działań aktorskich, gotowy do udziału w filmie, pełen entuzjazmu mimo choroby i wielu kłopotów wynikających ze słabości. Ostatniej roli, w której wystąpił, jeszcze nie oglądaliśmy. Czekamy więc, bo nasz przyjaciel przemówi do nas znowu. Fabiana Kiebicza poznałam jako pacjenta w moim gabinecie polikliniki ZASP. Zaskarbiłam sobie jego przyjaźń, lubił moje spotkania autorskie i wernisaże. Zawsze przejęty, zainteresowany, z nieprawdopodobną pokorą wobec cudzej twórczości. Jestem dumna, że ktoś taki bywał w moim otoczeniu, że było mi dane go zn?ć. Odszedł w swoim ukochanym pokoiku Skolimowskim, bo ten dom był jego domem. Potem była uroczysta msza w kościele Ośmiu Błogosławieństw koncelebrowana przez trzech jakże godnych księży. Wymarzył sobie i zastrzegł w testamencie, aby pożegnał go duszpasterz Środowisk Twórczych ks. dr Wiesław Niewęgłowski, obok księdza profesora był kapelan środowiska aktorskiego i proboszcz Skolimowskiej parafii. Byl chłodny marcowy dzień, kościół pełen ludzi, którzy gremialnie udali się na miejscowy cmentarz, gdzie jest kwatera ZASP. Fabian Kiebicz spoczął obok swych godnych kolegów. Z ogromną czułością pożegnał Fabiana ksiądz profesor Niewęgłowski, Katarzyna Łaniewska i Robert Rogal-ski.Wspaniałe kwiaty, płonące lampki słońce, które chyba sam Fabcio dla nas zamówił, zajaśniały najserdeczniejszym pożegnaniem przyjaciela.

"Otworzył Pan wrota i rzekł, oto ten który serce rozdał ludziom. Czekam na jego uśmiechniętą duszę".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji