Artykuły

WSPOMNIENIE Jerzy Markuszewski (1930-2007)

Wielkim wzruszeniem wypełniło mnie życzenie Zofii Markuszewskiej, abym był w gronie żegnających Jerzego. Wzruszeniem i równie wielką niepewnością. Czy powinienem? Nie byłem -jak Jarosław Abramow - członkiem STS, nie współtworzyłem programów reżyserowanych przez Jurka. Nie byłem -jak Adam Michnik- współtowarzyszem jego politycznych działań. Znaliśmy się wprawdzie kilkadziesiąt lat, były okresy bardzo ścisłych kontaktów, ale też całe interwały czasu pustego. A jednak postanowiłem mówić. Aby w czynionym tutaj składaniu obrazu Jerzego Markuszewskiego nie zabrakło czegoś bardzo istotnego, dwóch ważnych cząstek.

Po pierwsze - głosu tych, dla których pracował Jurek, dla których w Teatrze STS tworzył programy. Ten teatr i jego lider dali bardzo dużo młodym ludziom wchodzącym w życie w drugiej połowie lat 50., także w latach 60.0 sobie mogę powiedzieć, że ponad 50 lat temu wszedłem do STS i do dzisiaj tam jestem. Chodzi mi o STS rozumiany jako sfera postaw, jako wartość moralna - gdy widzieć jednostkowo; jako wartość obywatelską - gdy patrzeć w kontekście społecznej rzeczywistości. W STS uczyliśmy się, że obowiązkiem jednostki jest nieustanne podejmowanie dyskusji ze sobą i z czasem. Że niezależnie od sytuacji należy starać się zachowywać wrażliwość - moralną, intelektualną, społeczną. Tu młodzi uczyli się ODWAGI. "Powołał mnie Pan I na bunt" - pisał poeta debiutujący mniej więcej razem z STS i można by te słowa dołączyć do STS-owskiego przykazania "mnie nie jest wszystko jedno".

STS i jego główny twórca dali bardzo wiele młodemu teatrowi. To druga cząstka dzieła Jurka, którą chciałbym uchronić. Byli pierwsi i swoją odwagą pociągnęli za sobą innych. Kilka - kilkanaście - kilkadziesiąt studenckich teatrów powstawało ich śladem w ciągu paru zaledwie lat. O większości z nich mówiono ESTEESY. Tak rodził się ruch - jedyny taki w Polsce i ni świecie - ruch młodej inteligencji wypowiadającej swoją prawdę o świecie, swoją potrzebę naprawy bądź zmiany rzeczywistości poprzez teatr. Było to możliwe, bo STS i jego lider zmienili pojmowanie teatru, inaczej ułożyli hierarchię wartości. Zepchnęli na dalszy plan tak zwane kompetencje artystyczne, pomysły inscenizacyjne, fachowość sceniczną. Dla Markuszewskiego teatr wyrasta ze świadomości, a nie z estetyki, zatem mamy w sobie rozwijać świadomość, nie teatr. To dlatego MYŚLENIE MA KOLOSALNĄ PRZYSZŁOŚĆ.

Zrodził się nowy teatr, w skali nie tylko polskiej. Widzą to na przykład amerykańscy badacze - ich zdaniem lata 1954-58 w polskim ruchu studenckim to narodziny teatru politycznego: STS, także Bim-Bom przeskoczyły etap, na którym znajdowały się współczesne im grupy amerykańskie, np. Living Theatre.

Czy to tylko historia? Czy nic z tamtego dorobku nie zostało? Wczoraj rozmawiałem ze studentami I roku - młodymi ludźmi zaplątanymi (w szkole, w ośrodkach kultury) w działania teatralne. Jak zaczynaliście pracę nad spektaklem, co było punktem wyjścia - pytałem. Kilku z nich odpowiedziało - od długich rozmów, od dochodzenia do wspólnego przekonania o rzeczywistości, od kolektywnego określenia ważnych dla nas problemów. To przecież metoda "trenowania świadomości" stworzona przez Markuszewskiego. Ci młodzi ludzie - i wielu innych - nie muszą wiedzieć, kto był twórcą metody. Dzieło Markusza nie jest tylko historią. Kolejne pokolenie korzysta z tego, co pod jego przywództwem narodziło się pół wieku temu.

Dwie cząstki obrazu. Może drobne, nie najbardziej ważne - przecież potwierdzają znaczenie dzieła, które żyje dłużej niż twórca. Więc myślę sobie, Jurku, że los okazał się w jakimś wymiarze sprawiedliwy... to, co we mnie niezniszczalne, trwa.

[Tekst wypowiedziany na uroczystości żałobnej.]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji