Artykuły

Tam, gdzie nie kląska Polska

"Podsłuch" w reż. Marii Spiss w Teatrze Nowym w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.

Do pisania o "Podsłuchu", który na motywach " Tam, gdzie kląska wilga" i Podsłuchu Herberta Bergera Maria Spiss w Teatrze Nowym wyreżyserowała, zabieram się z duszą na ramieniu. Lękam się, że wyprzedzi mnie Magdalena Miecznicka, bądź Joanna Derkaczew. Dygocę przed kolejnym piskiem zinstrumentalizowanej polskości i takiegoż pacyfizmu. Piszę prędko. Piszę i kukam, co też Miecznicka w "Dzienniku" o powieści Bronisława Wildsteina "Dolina nicości" oznajmiła, a zwłaszcza w jaką odezwę ułożyły się literki Derkaczew, co w "Wyborczej" wystawioną przez Michała Zadarę w Starym Teatrze "Ifigenię" recenzuje. Jeden muł.

Polska, współczesna Polska - dojna krowa nadwiślańskich krytyków sztuk wszelkich. Polska przemian wolnościowych, Polska mediów uwikłanych, bądź nie uwikłanych, Polska piskających Rzeczpospolitych, Polska rozliczeń, teczek, korupcji i antykorupcyjnych rycerzy, weryfikacji, komisji, Prezydenta i Premiera, psychopatów mniejszych i większych, słowem kraj ran niezagojonych. Więc doi Miecznicka Polskę współczesną. Na "Dolinie nicości" przycupnęła, strzyki międli niemiłosiernie - i sika jej do wiadra, co wedle wzoru siknąć musiało. "Dolina nicości" - cudowna demaskacja społecznych opresji w Polsce współczesnej! A literatura? Ani dudu o literaturze, o smaku akapitu, sekretach zdania, marności bądź potędze słowa jednego, przymiotnika tego lub tamtego.

Co u Derkaczew? Nie będę się mordował - zacytuję. "Akcja "Ifigenii" Zadary i Demirskiego również dzieje się w bazie na Bliskim Wschodzie". Oczywiście, że również. 80, ewentualnie 70 procent scenicznych produkcji naszych młodych gniewnych - obojętne, jakiego klasyka biorą na warsztat - dzieje się w Iraku. Więc nie dziwota, iż: "Demirski i Zadara diagnozują, że to, co u Racine'a i starożytnych mogło być jeszcze dramatem racji, dziś skarlało do poziomu konfliktu interesów i walki wizerunków". Jeśli dobrze kumam: aby zdiagnozować skarlenie siekiery w Polsce dzisiejszej, w "Zbrodni i karze" Zadary Raskolnikow zatłucze starą lichwiarkę - komórką Ziobry. Czy tak? No, proszę - mogę reżyserować!

Ojczyzna nasza - jedna dojna krowa. Nasi w Iraku - dojna krowa druga. Trochę tego dużo. Efekt? Jak słyszysz kląskanie -jutro w gazecie niechybnie przeczytasz, że to kląska Polska. Bez niej Racine jest zerem. Z nią zaś - Wildstein Marquezem.

Dlatego pędzę z pisaniem o przepysznym drobiazgu Spiss. Dbam o ciebie. Chcę, byś usłyszał wilgę - czyli ściśle to, co na scenie było. A na scenie - teatr. Tylko teatr. Dwa krótkie akty - dwie jednoaktówki. Komedie? Farsy? Groteski? Obojętne. Z grubsza godzina świetnego śmiechu, świetnego - bo w żadnej palącej sprawie, ani polskiej, ani irackiej krzesanego. Ot, tu i tu - stare małżeństwo ze swymi drobnymi obsesjami, które niepoczytalnie spęczniały przez lata rodzinnego czekania na śmierć. Najpierw "Podsłuch" - portret spo-tworniałej manii podsłuchiwania sąsiadów. Później "Tam, gdzie kląska wilga" - podobizna maniakalnego marzenia o zdruzgotaniu znienawidzonego sąsiada, mieszkającego za płotem. Najpierw na scenie tandetny pokój przeciętnych mieszczan. Później żałosna namiastka ogrodu nieudanych dorobkiewiczów. I najważniejsze: tu i tu - Iwona Bielska i Zbigniew Ruciński.

Nie martw się. Ruciński to nie polski generał, co w hotelowym pokoiku Bagdadu przy pomocy lekarskich słuchawek łowi słowa za ścianą szeptane przez bin Ladena. Nie. Ruciński to Otto, nie Stefan. A Bielska to nie posłanka, nagrywająca kolegę w hotelu przy Wiejskiej. Ma na imię Lucy, nie Renata. I nie martw się też o aferę w przydomowym ogródku. Ten, który naszą na świeżym powietrzu wypoczywającą w drugim akcie parę irytuje ciągłym wykrzykiwaniem zza płotu słowa: "dupek", to nie gbur z układu wprost z III RP, ani też - co dla zachowania symetrii podaję - nawet w najlichszym stopniu nie przypomina twego rodaka wielkiego, który ongiś zasłyną frazą: "spieprzaj, dziadu!" Nic z tych rzeczy. Po prostu nie ma współczesnej Polski na scenie Teatru Nowego. Nie ma - jest dobrze.

Dobrze, a nawet bardzo dobrze. Mówię o aktorstwie. Pal licho literackie potęgi bądź fiaska miniatur Bergera. Tutaj alfą i omegą jest maestria, tak, maestria ludzi, co w pełnym świetle delikatnie dziergają ludzkie marności. Pięknie Spiss ulepiła z Bielskiej morderczo upierdliwą, wiecznie na coś fukającą kwokę domową. I jeszcze celniej obróciła Rucińskiego w oszalałego histeryka, w którym finałowa furia - jak u każdego rasowego psychopaty domowego - narasta wolno, milimetr po milimetrze, prawie niezauważalnie, lecz nieuchronnie i zawsze skutecznie. To wszystko.

Słowem - idź i zobacz. Może przed wakacjami Teatr Nowy zagra "Podsłuch" jeszcze kilka razy? Idź i zobacz, jak miło na scenie nie widzieć współczesnej twej ojczyzny. A później - z dobrą pamięcią o swym godzinnym śmiechu w żadnej sprawie - jedź na wakacje. Jedź, ale nie ciesz się za bardzo. Minie lipiec, minie sierpień - nadejdzie wrzesień, nieuchronnie. Nieuchronnie zacznie się nowy polski sezon teatralny. Który to już w wolnej Polsce? Powróci czas dojenia.

Zdjęcie z próby przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji