Artykuły

Demoludy. Dzień czwarty.

Ostatni dzień epatował seksem. O Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym "Demoludy" w Olsztynie pisze Ada Romanowska z Nowej Siły Krytycznej.

Gwiazda w Olsztynie. Tak można określić piątkowy "punkt programu" festiwalu, bo bardziej wyraziste okazało się samo nazwisko aktorki niż "Badania terenowe nad ukraińskim seksem" według prozy Oksany Zabużko. Jednak to nie Figura powinna tu schylić głowę, ale reżyserka Małgorzata Szumowska. Widać, że nie ufa ona swojej aktorce - nie wierzy, że Figura potrafi złapać za gardło. A przecież mogłaby, bo "Badania" to obsceniczno-depresyjny monolog oskarżający świat męskiego egoizmu i przemocy, w którym nie da się żyć. Tym bardziej, że bohaterka to Ukrainka - czyli kobieta niższej kategorii. Jednak nie ma jak jej współczuć. Reżyserka nie nadaje spektaklowi dramaturgii. Figura błąka się po scenie - w dodatku w nietrafionej i zimnej - scenografii. Mówi, mówi, mówi - można jej słuchać albo i nie - efekt zdaje się być podobny. Jaki? Nijaki.

Szumowska nie pozwala widzowi niczego sobie dopowiedzieć, dowyobrazić. Na scenie pojawia się mały ekran, na którym wyświetlane są wspomnienia bohaterki. I tak - gdy mowa o dzieciństwie - pojawia się na nim dziecko. Gdy mowa o mężczyźnie - można zobaczyć jego niewyraźną sylwetkę. Ale ekran to nie wszystko. Z głośników niespodziewanie wydobywają się odgłosy - zwroty "ladies and gentleman", sygnały telefonu, religijne pieśni ukraińskie. One nie tyle zagłuszają odbiór sztuki, ile dekoncentrują. Niczego nie podkreślają, nie zwracają na nic uwagi. Są, bo są. Przez to spektakl ma być bardziej nowoczesny, gadżeciarski? Gdy kobieta się wybebesza, nie trzeba jej zagłuszać. Chyba że nie ma pomysłu na to, jak to wybebeszanie zrobić, by aż raziło po oczach.

Reżyserka nie miała pomysłu na to, jak sprzedać widowni szczerą, prawdziwą do bólu Ukrainkę. Szkoda, bo Katarzyna Figura - nazywana raz sex bombą, innym razem słowiańskim wampem - ma potencjał i to daje się odczuć. Jednak zakleszczona w pomysły inscenizatorskie, nie może się z nich uwolnić. Ma nóż na gardle -inaczej jednak niż w porównywalnym monodramie Krystyny Jandy ("Ucho, gardło, nóż"), który gościł w Olsztynie podczas marcowych Spotkań Teatralnych. "Badania terenowe nad ukraińskim seksem" są jego bladą kopią - a jeden i drugi spektakl został zrobiony dla teatru "Polonia". Dwa razy do tej samej rzeki nie powinno się wchodzić..

Kolejny monodram, kończący festiwal, to mołdawski spektakl z Teatru im. Eugene`a Ionesco z Kiszyniowa. Tytuł "Fuck You, Eu.ro.pa!" [na zdjęciu] Dlaczego? "Nie lubię w pupę, bo ta miłość przypomina mi ojczyznę. Niby kochasz, a boli" - między innymi taki tekst pada ze sceny. Tekst, napisany przez Nicolete Esinencu, która była gościem festiwalu. Na przedspektaklowym spotkaniu w kilku słowach opowiedziała, jak wygląda życie w Mołdawii oraz z jakim oporem spotkała się sztuka w rodzimym kraju. By ją wystawiać, autorka musiała zmienić tytuł spektaklu na "Stop Eu.ro.pa!". Bo Mołdawia to miejsce, gdzie dyktaturę zestawia się z tamtejszą demokracją. Tam za każde wypowiedziane na scenie słowo "fuck" trzeba płacić rządowi pięć euro. Cenzura czuwa. Krótkie spotkanie rzuciło więc pewien cień na prezentowany monolog.

Młoda dziewczyna w scenerii łazienki skarży się - wręcz lamentuje - swojemu ojcu. Nowe pokolenie to nowy świat. Dziewczyna rozdarta jest pomiędzy dzieciństwem w Związku Radzieckim, a przyszłością w nowoczesnej Europie, zasypującej ją niezrozumiałymi terminami prywatyzacji, modernizacji, feudalizacji, globalizacji, legalizacji. Z bagażem swojej postkomunistycznej i postradzickiej rzeczywistości, bohaterka próbuje odnaleźć się w rzeczywistości zupełnie nowej, europejskiej. Stara się więc zmyć przeszłość - dlatego jej monolog przerywany jest odgłosem wody płynącej z prysznica. Poddaje próbie swoją egzystencję, która wydaje się być wręcz klaustrofobiczna, niewygodna. Często też porównuje sytuacje polityczno-społeczne ze swoją cielesnością, a nawet z orgazmami. Szczytuje więc w formie monologu, emocje rozrywają jej pretensje.

Spektakl mimo iż fatalnie tłumaczony symultanicznie, to jednak ciekawy i przejmujący. Bo do głosu dochodzi tu rozpacz, a ubrany w poetykę toalety tekst Nicolety Esinencu nabiera barw. Tu konfrontuje się nie tylko nowe pokolenie ze starym, nie tylko mijający ustrój z zaborczą europejskością, ale przede wszystkim polska rzeczywistość z mołdawskim niedostatkiem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji