Artykuły

Cała nadzieja w teatrze

- Można zrobić nowy żywy spektakl, posługując się starym językiem. I na materiale z antyku. I na materiale z XIX wieku. Ale istnieje coś, co kiedyś nazwałem "gustem prawdy". Wiele prawd, w które wierzyli nasi ojcowie, dziś zanieczyszczonych jest kłamstwem. Więc chodzi nie o język, tylko o sposób jego użycia - mówi reżyser KRYSTIAN LUPA.

Polscy piłkarze o podboju świata mogą na razie tylko pomarzyć. Polskim artystom marzenie to zaczyna się spełniać, o czym świadczą przychylne recenzje z zagranicznej prasy.

Lupa w Petersburgu

...Młodzi sprawdzą starych

Nie wolno nazywać świętością tego, czego ludzie już nie uważają za prawdę - mówi Krystian Lupa, wybitna postać współczesnego teatru europejskiego.

Spektakle Krystiana Lupy wyprzedzają epokę o dziesięciolecia i nadają ton teatrowi na długie lata naprzód. Dziś jego uczniowie pracują w całej Europie, określają kształt i styl europejskiego teatru. Na teatralny festiwal w Sankt Petersburgu polski reżyser przywiózł swój spektakl "Mewa".

Oglądając "Mewę" powstałą na motywach sztuki Czechowa, odnosi się wrażenie, że wyreżyserował ją bardzo młody twórca. Jak pozostać młodym artystą [jak Trieplew, jeden z bohaterów sztuki), gdy jest się już dojrzałym pisarzem (jak Trigorin, inny z bohaterów)?

Krystian Lupa: Dojrzałość to trudny stan. Niebezpieczeństwa tego stanu poznajemy, patrząc na rozterki Trigorina. Czechów stworzył tę postać pod wpływem osobistych przeżyć. To właśnie przykład tego kompromisu, który przyjęto nazywać dojrzałością; zdrada swoich przekonań, marzeń.

Wydaje mi się, że życie artysty w człowieku jest znacznie krótsze niż życie samego człowieka. Artysta żyje krótka - jak pies albo koń - i umiera, a ciało może żyć jeszcze długo. Młody Trieplew z kolei to nostalgia Czechowa za tym, co bezpowrotnie minęło. To, że Czechow zabija Trieplewa, jest swoistym aktem zemsty człowieka dojrzałego na młodzieńcu.

W swoim spektaklu Trieplewa pan nie zabija. Nie jest pan zazdrosny o młodość?

- Myślę o sobie jak o "wiecznym chłopcu". W środku nie odczuwam, że jestem dojrzałym człowiekiem. Nigdy się tak nie poczułem. Wokół mnie zawsze byli młodzi ludzie, młodsi od mojego pokolenia. Nie wiem, może właśnie na tym polega mój sekret. Ale niektórzy uważają, że to kalectwo. Wieczna młodość to forma niepełnosprawności.

Każdy musi być przygotowany na przeżycie katastrofy. Zawsze odczuwamy straszliwy lęk. Boimy się tego, co powiedzą inni. Brak nam odwagi.

W życiu przydarzają się katastrofy: nagłe rozstanie, choroba, zdrada, zmiana warunków życia, do których przywykliśmy. Takie wydarzenia jak gdyby wyrzucają nas na bruk. Trzeba umieć to wykorzystać: wyrzucić meble, zbędny balast i zacząć żyć. Albo przynajmniej w nowym mieszkaniu ustawić meble zupełnie inaczej. Ludzie boją się takich sytuacji. To oczywiście metafora, ale człowiekowi zawsze się wydaje, że uda mu się jakoś uratować, jeżeli będzie mógł odtworzyć tamtą poprzednią sytuację na nowym miejscu.

W moim życiu wydarzyły się dwie takie katastrofy. Pierwszą odebrałem jak chorobę, której nie potrafiłem sam zdiagnozować, coś w rodzaju AIDS. Mówię o rozpadzie zespołu teatralnego, który stworzyłem w Jeleniej Górze. Po prostu nie wiedziałem, co robić.

Wtedy przyjaciółka przyniosła mi tekst, którego wcześniej na pewno bym nie przeczytał. To byli "Marzyciele" Musila. W tekstach człowiek może odnaleźć grunt dla przemian. I pójść całkiem nową drogą. A człowiekiem, który pomógł mi przeżyć drugą katastrofę...

A co to była za katastrofa?

- To była śmierć we mnie kolejnego "konia", jak pani to nazwała na początku rozmowy. Więc pomógł mi wtedy austriacki pisarz Thomas Bernhard - człowiek, który przeciwstawiał się ustalonym schematom myślenia o dzisiejszej kondycji Europejczyka-chrześcijanina, atakował styl "poważnego człowieka", "patrioty" itd. Po II wojnie światowej szczególnie ostro uwidoczniła się różnica między "starym" i "nowym" człowiekiem. Potem, w latach 60., na Zachodzie dokonała się rewolucja seksualna. Echo tych wydarzeń słychać do dziś, nadal zmieniają one człowieka.

Ten temat zawsze bardzo mnie interesował, o tym właśnie traktuje nasz spektakl o grupie Andy'ego Warhola, o latach 60., kiedy konflikt między poprzednim "wydaniem" człowieka a tym człowiekiem, który się jeszcze nie narodził, sięgnął zenitu. Ten stary człowiek - niezależnie od pokolenia - jest zbudowany zgodnie z modelem człowieka XIX-wiecznego wywodzącego się z kultury chrześcijańskiej, europejskiej. Człowiek-racjonalista, "człowiek poważny", "człowiek to brzmi dumnie".

Zamknięty, zakuty w pancerz, schowany w skorupie jak ślimak. Tego fałszu, tego oszustwa dzisiejszy człowiek, nowy człowiek już nie wytrzymuje, nie wytrzymuje kłamstwa naszej kultury.

Starsze pokolenie nazywa swoje stanowisko "obroną wartości", z których nie można zrezygnować. Uważa młode pokolenie za barbarzyńców, którzy profanują świętości. Ale mnie się wydaje, że nie wolno nazywać świętością tego, czego ludzie już nie uważają za prawdę. Młodzi ludzie przychodzą na stare spektakle i odbierają je jako fałsz, a nie wartości. Jestem po ich stronie. Powinniśmy dostrzegać nie tylko wartości naszej kultury, ale i jej obłudę.

Ale przecież "młody" nie jest synonimem "dobrego", młodość też może być pozbawiona talentu. Więc to chyba nie kwestia pokolenia, tylko jakości twórczości.

Nie chcę powiedzieć, że tradycja do niczego się nie nadaje. Można zrobić nowy żywy spektakl, posługując się starym językiem. I na materiale z antyku. I na materiale z XIX wieku. Ale istnieje coś, co kiedyś nazwałem "gustem prawdy". Wiele prawd, w które wierzyli nasi ojcowie, dziś zanieczyszczonych jest kłamstwem. Więc chodzi nie o język, tylko o sposób jego użycia.

Czy "człowiek dojrzały" może zachować w sobie "gust prawdy"?

- To smutne, ale rzeczywiście jest stosunkowo mało ludzi, którzy na skutek własnej dojrzałości nie ponieśliby jakichś strat. To wina nie tylko samych ludzi, ale także kultury, która prowadzi ludzi ku powierzchownej dojrzałości. To wina kultury, która obawia się bezradności ludzi w wieku "niedojrzałym". Jesteśmy zmuszeni udawać, że jesteśmy dojrzali. Jesteśmy zobowiązani udawać, że osiągnęliśmy sukces. W przeciwnym razie zostaniemy skreśleni z życia. Dlatego ludzie starają się zawczasu zająć miejsce, do którego jeszcze nie dorośli. Chociaż w swej istocie nadal pozostają dziećmi.

Na przykładzie II wojny światowej zobaczyliśmy, że normalni ludzie, rzemieślnicy, otrzymawszy status "dojrzałych", stają się oprawcami. Człowiek współczesny ma fatalne wyobrażenie o dojrzałości. Taka dojrzałość zrobiona jest z kiepskiego materiału.

Wydaje mi się, że ludzie, którzy we właściwy sposób osiągnęli dojrzałość, nawet jeśli się zmienili, nie utracili więzi z młodością i są w stanie rozumieć ludzi młodych. I wielu "dojrzałych" rozumie młodość nawet lepiej niż sami młodzi, dlatego że młodzi - co naturalne - nie wszystko potrafią zrozumieć. Chociaż młode pokolenie jest dogłębnie przekonane o własnej genialności.

A ja wierzę, że w każdym nowym pokoleniu jest coś, czego nie było w poprzednim. To tak zwany instynkt współczesności. Dlatego też z nowego pokolenia wyrastają rzeczy dnia dzisiejszego. Dlatego reakcja młodego pokolenia to papierek lakmusowy. Powinniśmy być uwrażliwieni na to, czy młode pokolenie rozumie, co mówimy. To nie jest kwestia mody. To wskaźnik aktualności. To test na to, czy już umarliśmy, czy jeszcze żyjemy.

Krystian Lupa

Wybitny polski reżyser teatralny, scenograf, prozaik, pedagog, urodzony w 1943 roku. Absolwent dwóch krakowskich uczelni: ASP (wydział grafiki) i PWST (wydział reżyserii). Po studiach związał się z Teatrem im. Norwida w Jeleniej Górze, gdzie zdobył uznsnie inscenizacjami Witkacego, a od połowy lat 80. pracuje głównie w Starym Teatrze w Krakowie, gdzie powstały jego najwybitniejsze przedstawienia: "Bracia Karamazow" według Dostojewskiego oraz adaptacje literatury austriackiej - "Kalkwerk" i "Wymazywanie" według Thomasa Bernharda, "Człowiek bez właściwości" według Roberta Musila, "Lunatycy" według Hermanna Brocha. Lupa wystawia też w Teatrze Polskim we Wrocławiu i w warszawskim Teatrze Dramatycznym. Jego inscenizacje podejmują wątek relacji międzyludzkich, zagubienia człowieka w czasach wielkich przemian oraz problemy etyczne. Najnowszy spektakl Lupy, zbierający rozmaite recenzje, to "Factory 2", inspirowany życiem i twórczością Andy'ego Warhola. Lupa jest autorem szkiców o teatrze "Utopia i jej mieszkańcy" oraz dwóch tomów prozy wspomnieniowej: "Labirynt" i "Podglądania". Laureat wielu nagród krajowych i zagranicznych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji