Artykuły

Na tiry

- Ucharakteryzowany na pobitego szedłem przez tłum. Żaden "normalny" człowiek się nie zatrzymał. A bezdomni? Podchodzili: - Bracie, co ci się stało? Kto cię tak urzą dził? Nikt, kto się spieszy do pracy, nie zaczepi człowieka zakrwawionego - mówi MARCIN DOROCIŃSKI, aktor Teatru Dramatycznego w Warszawie.

'Na wieki wieków... amant' - czy nie tak zwracano się do ciebie w szkole teatralnej? Nie lubiłeś tego?

- Bo nie jestem żadnym amantem. Słowo 'amant' kojarzy mi się z przedwojennym kinem. Warto może znaleźć świeższe określenie. Macho? Nie, to też jest bez sensu. Denerwuje mnie, jeśli aktor traktowany jest jako ładny element wystroju wnętrza. Był taki czas, że robiłem wszystko, żeby siebie obrzydzić innym. W dupie miałem powierzchowność - przytyłem, zrobiłem sobie coś brzydkiego z zębami. A potem zrozumiałem, że najważniejsze to nie dopuścić takiego myślenia i będzie dobrze.

O 'przystojniaczku' barmanie Robercie, którego zagrałeś w 'Niezidentyfikowanych szczątkach ludzkich...' w reżyserii Grzegorza Jarzyny w Teatrze Dramatycznym, mówiłeś, że to taki "amant, który się nie wstydzi, że się spocił, jeżeli ma ochotę przekląć, to przeklnie, a jak chce beknąć, to sobie beknie.

- Oczywiście tak można zagrać raz, drugi, ale to nie może się stać metodą. Boby było nudno.

Teraz zagrasz saksofonistę Izzy'ego w 'Lulu na moście' w Teatrze Dramatycznym. W filmie grał go Harvey Keitel.

- W żaden sposób nie będę starał się wzorować na Keitelu. Izzy, którego zagram, to ktoś inny. Tamten filmowy był bardziej dojrzały, fizycznie i emocjonalnie. Mój bohater sam o sobie niewiele wie. A jeśli chcesz wiedzieć, czy będzie przystojny, to myślę, że tak. Muzycy zwykle jak nawet nie są przystojni, to przynajmniej ekscentryczni. Niektórzy mają ponad 60 lat i tak wariują na scenie, że aż miło. Albo się rozbierają publicznie. To właśnie ten typ.

Paul Auster mówi, że sednem historii 'Lulu na moście' jest połyskujący niebieski kamień. Ten kamień to...?

- Nie wiem, jak to nazwać. Agnieszka, to dusza? (zwraca się do przechodzącej obok Agnieszki Glińskiej, reżyserka przytakuje). No właśnie. To nagle odnaleziona dusza Izzy'ego, takie jego prawdziwe ja. Na próbach mówimy, że ten kamień się zaniebieszcza.

To jego tęsknoty. To wszystko, czego w swoim prawdziwym życiu nigdy nie doznał. Bo ślizgał się przez życie. Kiedy stało się coś poważnego, zrozumiał, że brakuje mu właśnie tego, od czego przez cale życie uciekał. W jego głowie pojawiają się ludzie, których spotkał, ale też ci, których nigdy nie poznał. Prowadzi rozmowy, których nigdy nie odbył, bo nie miał na to czasu.

Bo 'nasze rozmowy to taki McDonald's. Są słowa hot dogi i słowa hamburgery. Ludzie myślą, że się najedli, a zżarli jakieś g...' - mówi inny twój bohater - Fabio z pokazywanego właśnie na ekranach kin filmu 'Ogród Luizy' w reżyserii Macieja Wojtyszki. Mówi o tym do Luizy, obierając ziemniaki. Zdarza ci się obierać ziemniaki? Zdarza ci się jeść w McDonaldzie? Zdarza ci się prowadzić rozmowy hamburgery?

Nieczęsto zdarza mi się obierać ziemniaki, ale się zdarza. Nieczęsto chodzę do McDonalda, ale jak jadę gdzieś w trasę, to zdarza mi się zatrzymać obok McDrive'a. W towarzystwie pewnych osób chcę przebywać, w towarzystwie innych siedzę i nic nie mówię. Czasami fajnie jest też spotkać kogoś przypadkowego na ulicy i z nim rozpocząć przypadkową rozmowę. Można zacząć od rozmowy hamburgera, a skończyć na poważnej, która coś zostawi, zmieni. Ja bardzo lubię ludzi. 'Ja lubię dziś' - tak mówi Luiza. Nad 'wczoraj' się nie za bardzo zastanawiam, a nad 'jutro' tym bardziej, bo jak mówi Luiza - 'jutro nie jest jeszcze nasze'.

Twój bohater z 'Barbórki' (reż. Maciej Pieprzyca) tłumaczy się, że kiedy zdawał do szkoły aktorskiej, ojciec polecił mu: 'To może zrobisz też kurs spawacza'. Ty oprócz wykształcenia aktorskiego masz dyplom technika obróbki skrawaniem. Co mówili twoi rodzice, kiedy dostałeś się do szkoły teatralnej?

- Mama się ucieszyła, tata się zdziwił. Na pewno się zastanawiał, że skoro już syn poszedł na studia, to może wybrałby jakieś bardziej życiowe tematy, żeby fach przynajmniej miał.

O szkole aktorskiej zacząłem myśleć dopiero pod koniec technikum. Brałem udział w akademiach szkolnych i nauczyciele namówili mnie, żebym próbował. Wcześniej nie bywałem w teatrze, pochodzę z Kłudzienka, 40 km na zachód od Warszawy. Pomogły mi w tym trzy osoby, dzięki którym dostałem się do PWST za pierwszym podejściem: pani Iza Kust, nauczycielka historii z technikum, która zasugerowała mi, że warto zdawać do szkoły teatralnej, pani Ewa Różbicka, która co roku przygotowywała grupkę przyszłych aktorów, i Gerard Położyński, mój przyjaciel. Za sprawą Gerarda kilka tygodni przed egzaminami na studia wystąpiłem na festynie w Domu Kultury w Pruszkowie.

Pamiętam to jak dziś - dziewczyny tańczą, wino leje się strumieniami, tymczasem Gerard proponuje, żebym powiedział jakiś wiersz. 'Ale co mam powiedzieć, znam same poważne teksty' - próbuję się jakoś wykręcić. 'Powiedz fragment z Księcia Niezłomnego ' - zasugerował i wygłosił wstęp: 'Jest tu z nami Marcin, który za kilka dni zdaje do szkoły teatralnej...'. Zrobiło się cicho. Zdążyłem tylko zacząć słowami 'Stój, bracie...', a wstał chłopak z pierwszego rzędu z butelką wina w ręku i powiedział: 'Stoję, i co?'. Przyjął wyzwanie. Mówiłem dalej, ale byłem potwornie spięty i spłoszony.

Twoi koledzy zostali przy obróbce skrawaniem.

- Tak. Miałem wątpliwości, czy to ma sens. Mówiłem do siebie: 'Ty, Marcin, jesteś ze wsi, a to kompletnie inny świat. Jak się nie sprawdzisz, to na tiry'. A później zrozumiałem, że takich jak ja jest wielu. Pamiętam, jak zaczepiłem dziewczynę z roku i mówię do niej: 'Cześć, jestem Marcin, ja z Kłudzienka'. A ona: 'Cześć, jestem Elka z Oświęcimia'.

A już na drugim roku studiów Krystyna Janda powierzyła ci główną rolę w telewizyjnej wersji 'Cyda'. Wiesz, co wtedy mówiła o tobie w wywiadzie? Że ujęła ją oczywiście twoja 'męskość' - 'wreszcie aktor płci męskiej', tłumaczyła - ale przede wszystkim wrażliwość.

- Często coś takiego słyszę - że pod rolami brutalnych mężczyzn kryje się wrażliwość.

Marcin Dorociński - ur. 1973 r., absolwent Akademii Teatralnej w Warszawie, od 1997 r. aktor warszawskiego Teatru Dramatycznego, w którym pracował m.in. z Grzegorzem Jarzyną, Krystianem Lupą, Krzysztofem Warlikowskim i Agnieszką Glińską. Znany jako 'Despero' z 'Pitbulla' Patryka Vegi, grał m.in. w 'Torowisku' Urszuli Urbaniak, 'Barbórce' Macieja Pieprzycy i 'Ogrodzie Luizy' Macieja Wojtyszki. 15 czerwca w Teatrze Dramatycznym premiera 'Lulu na moście' według Paula Austera z Marcinem Dorocińskim w roli głównej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji