Szczecin. Zmarł Jan Banucha
Zmarł Jan Banucha. Był ulubionym scenografem Zygmunta Huebnera i Teatru Polskiego Adama Opatowicza. Sam o sobie wolał mówić "dekorator". Pochowamy go w czwartek na Cmentarzu Centralnym.
- Odszedł najpiękniejszy artysta w Szczecinie, którego cała kultura będzie żałować - mówi reżyserka Tatiana Malinowska-Tyszkiewicz. - Scenografa tak myślącego teatralnie, a jednocześnie wprowadzającego tyle prawdziwego życia, nigdzie indziej nigdy nie spotkałam.
- Był dla mnie najważniejszą postacią w moim życiu teatralnym - mówi Adam Opatowicz, dyrektor Teatru Polskiego. - Ale kochał go cały nasz teatr. Mieliśmy okazję bycia z kimś naprawdę wyjątkowym, z innej epoki. Nie szafował słowem, ale kiedy się odezwał, to było coś, co nazywałem "Jednoosobowym Uniwersytetem Jana Banuchy".
Urodził się w 1934 r. w Warszawie. Tam w 1957 r. ukończył studia na wydziale malarstwa Akademii Sztuk Pięknych. Ale to scenografia stała się jego pasją. Zaprojektował ponad 500 dekoracji.
Był ulubionym scenografem Zygmunta Huebnera. Oprócz niego i Adama Opatowicza współpracował m.in. z Andrzejem Wajdą, Aleksandrem Bardinim, Andrzejem Kondratiukiem, Kazimierzem Kutzem, Józefem Grudą, Ryszardem Majorem.
Niezwykle skromny. Zgodził się na wystawę jubileuszową, towarzyszącą jednej z edycji Kontrapunktu, prosząc, by projekty wisiały na sznurkach do bielizny, przyczepione do nich... pułapkami na myszy. Miał ogromne poczucie humoru.
W miniony piątek źle się poczuł. Zmarł w szpitalu. Miał 74 lata.
- Ktoś powiedział mi, że stoi już na Stacyjce Zdrój - mówi dyrektor Opatowicz, który z Andrzejem Poniedzielskim wyreżyserował spektakl "Stacyjka Zdrój" z piosenkami z Kabaretu Starszych Panów. Tytułowa Stacyjka jest miejscem, które leży na granicy między jawą a snem, rzeczywistością a fikcją, niebem a ziemią.
W czwartek o godz. 13 w Bazylice Archikatedralnej odprawiona zostanie msza w intencji zmarłego. Pogrzeb na Cmentarzu Centralnym o godz. 14.30. Po nim Teatr Polski zaprasza do siebie, by powspominać Pana Jana.
