Artykuły

Polak na kacu

W ósmym odcinku kabaretoteki "Polityki", zatytułowanym "Promil powietrza w wydychanym alkoholu", o zgubnych skutkach nałogu wypowiadają się wierszem, piosenką i lekko bełkotliwą prozą m.in. Wiesław Gołas, Edward Dziewoński, Piotr Machalica i Wojciech Młynarski - pisze Zdzisław Pietrasik w Polityce.

Tytuł płyty jest adekwatny do zawartości, prezentowane numery przedstawiają bowiem rodaka w finalnym stadium upojenia, kiedy jeszcze zrywa się do lotu, ale widmo bolesnego upadku jest już nieuchronne. Rodzimych miłośników napojów wysokoprocentowych, podobnie jak prawdziwych mężczyzn, można poznać bowiem nie po tym, jak zaczynają, ale jak kończą. Rozróżnienie jest zresztą umowne, ponieważ w Polsce stuprocentowy man nie zwykł odmawiać. Stąd wzięło się jedno z naszych narodowych powiedzonek: "Co, ze mną się nie napijesz?", będące w istocie pytaniem retorycznym, z góry wiadomo przecież, że ofertę odrzucić może jedynie osobnik z oczywistych powodów podejrzany, niezasługujący na towarzyski szacunek. Kiedy w filmie Romana Polańskiego "Matnia", jednym z pierwszych nakręconych na Zachodzie, padła kwestia: "Ze mną się nie napijesz?", rodacy oglądający dzieło na polskich ekranach byli szczerze wzruszeni - to do nich tymi słowy zwracał się z daleka artysta, który nie zapomniał kraju młodości.

Obyczaj pijacki ma u nas długą tradycję i bogatą literaturę, także kabaretową. Na płycie nie mogły się zatem pomieścić wszystkie poświęcone mu dzieła, są natomiast rzeczy najlepsze, chociażby teksty Wojciecha Młynarskiego napisane dla Wiesława Gołasa. (Młynarski osobiście wykonuje własny utwór "Alkoholicy z naszej dzielnicy") - Nie mogło rzecz jasna zabraknąć "Tupotu białych mew", ale pozycją numer 1, nie tylko na tej płycie, jest "W Polskę idziemy" (nagranie z 1977 r.), z której Wiesław Gołas zrobił najprawdziwszy teatr jednego aktora. Nie było wtedy jeszcze festiwali piosenki aktorskiej, były natomiast piosenki doskonale wykonywane przez aktorów.

Niech nas jednak nie zwodzi pozorna frywolność utworu interpretowanego przez Gołasa; w istocie jest to bowiem rozpisane na zwrotki i refren studium socjologiczne, opisujące ówczesny zwyczaj lokalny, polegający na dzieleniu życia na , w tygodniu", czyli w pracy, gdzie obowiązywało hasło: "Czy się stoi, czy się leży", i w sobotę wieczorem (wtedy nie było jeszcze weekendów), kiedy rodacy wyruszali w kurs ("polska sobotnia alternatywa"). Młynarski nie unika tu tonów publicystycznych, pisząc o świętych krowach i społecznym przyzwoleniu na bumelanctwo. Wszystko w jednej piosence.

W kabaretach produkujących się w czasach bardziej współczesnych nie ma podobnej dydaktyki i socjologii. Dominuje humor rodem z siteomu. Ulubionym motywem tego rodzaju numerów jest powrót taty, czyli delikwent pod drzwiami odnalezionego z trudem mieszkania, w którym czeka nieprzyjaźnie usposobiona żona. "Kochanie, wróciłem", rozpoczyna swój rzewny monolog pijak przedstawiany w Kabarecie Skeczów Męczących, który jednak, jak się za chwilę okaże, popełnił falstart. Krzysztof Piasecki dodaje do podobnej opowieści wątek cywilizacyjny, czyli kłopotliwy w pewnych okolicznościach wynalazek, jakim jest domofon. Tylko napity wie, ile trzeba wysiłku, żeby trafić w guziczek, a już w szczególności w ten jeden, przypisany do swego mieszkania.

Wyróżniłbym wreszcie na płycie nurt zdecydowanie poetycki, do którego należałoby zaliczyć utwory z subtelnie zarysowanym tłem psychologicznym, szukające odpowiedzi na wcale niełatwe pytanie: dlaczego właściwie Polak pić musi? Nie ma zaś najmniejszej wątpliwości, że musi, która to oczywista prawda zawarta jest przykładowo w tytule wiersza "Polakmusi" autorstwa Mariana Załuckiego, recytowanego brawurowo przez Piotra Machalicę. Odpowiedź nie jest może wyczerpująca, ale zawiera obserwację bynajmniej niebanalną: "Bo tak się nań patrzą inni polonusi, że musi!".

Na jeszcze wyższy poziom filozoficzny, z przechyłem egzystencjalnym, wznosi się przedwojenny utwór mistrza Mariana Hemara "Upić się warto" (bo jak wynika z kolejnych zgrabnych zwrotek, nic więcej w tym doczesnym życiu nie warto), odśpiewany w lekko stylizowanym przedwojennym stylu przez Słowiki Ateneum w doborowym składzie: Marian Opania, Marian Kociniak, Wiktor Zborowski i Jacek Borkowski. Podczas rejestracji występu Słowików na widowni znalazł się Wiesław Gołas, którego kamerzysta natychmiast dostrzegł, kojarząc go niewątpliwie z piosenką, która miała być pamfletem na pijaków, a stała się ich ulubioną pieśnią.

Całość ogląda się z melancholijną zadumą: takie to były niegdyś rodaków rozmowy, zabawy i szaleństwa. Co nie znaczy, że dziś Polak gardzi promilami. Ale to już nieco inne obyczaje, inne alkohole i temat na zupełnie inne numery kabaretowe, które zapewne powstaną.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji