Artykuły

Uśmiechamy się z losem do siebie

- W Polsce niewiele się kręci, więc szukam propozycji za granicą - mówi AGNIESZKA GROCHOWSKA

To nie przypadek, że filmy, w których występuje, rok po roku zostają uznane za najlepsze. Rok temu Warszawa, a teraz Pręgi zdobyły Złote Lwy na festiwalu w Gdyni. Agnieszka Grochowska [na zdjęciu] jest najbardziej zapracowaną aktorką swojego pokolenia. Pragmatyczka przed kamerą, na co dzień ciepła, serdeczna, wrażliwa. Ma dwadzieścia pięć lat i niedawno wyszła za mąż. Wierzy, że dobro wraca do tych, którzy postępują fair. Czy Agnieszka Grochowska jest szczęśliwa? Bardzo, i wcale nie boi się, że tym stwierdzeniem kusi los.

W ciemnej sali Teatru Małego jest tak cicho, że słychać oddechy zmęczonych aktorów. W ostatniej scenie Kopciucha Janusza Głowackiego tytułowa bohaterka, dziewczyna z poprawczaka, podcina sobie żyły. Agnieszka gra sugestywnie, prawdziwie. Gdy po spektaklu cichną oklaski, z głośnika rozlega się głos inspicjentki: "Proszę państwa, nasza aktorka Agnieszka Grochowska wyszła dzisiaj za mąż". Ludzie wiwatują, a jej drobne ciało trzęsie się od szlochu. Spotykamy się na Saskiej Kępie. Agnieszka, od trzech tygodni żona Dariusza Gajewskiego, reżysera filmu Warszawa, obraca na palcu obrączkę i opowiada o swoim niezwykłym ślubie. Uroczystość odbyła się w kościele Wizytek na Krakowskim Przedmieściu. Potem był obiad dla rodziny, z którego panna młoda wymknęła się po dwóch godzinach, tłumacząc: "Muszę do teatru". W garderobie udekorowanej balonami czekał szampan. Prezent od dziewczyn z poprawczaka, z którymi gra w Kopciuchu. Nawet podczas przedstawienia działy się rzeczy, których w sztuce nie ma. - Henryk Talar podał mi złote serduszko na szczęście - opowiada Agnieszka - Robert Jarociński obsypał płatkami róż! Po spektaklu szybko zmyła z czoła farbę udającą krew, włożyła wieczorową sukienkę i bez chwili odpoczynku pojechała do klubu Pruderia na wesele. - Myślałam, że będę celebrować dzień ślubu, a wyszło szaleństwo - opowiada. Po co młodej dziewczynie z dobrze zapowiadającą się karierą mąż? Nie potrzebuje powrotów nad ranem, wyskoków, z których nikomu nie trzeba się tłumaczyć? Agnieszka wzrusza ramionami. Mówi, że gdyby chciała tak żyć, Darek w niczym by jej nie ograniczał. Choć jest od niej piętnaście lat starszy, to ona w ich związku bywa zgredem. - Małżeństwo porządkuje życie - mówi po namyśle. - Traktujemy nasze uczucie serio, bałam się tę decyzję odkładać na później, żeby coś nie uciekło. Wzięli ślub konkordatowy. Wypowiedzieli przysięgę o miłości przed Bogiem, sobą i ludźmi. To była dla niej podniosła chwila.

Ma 25 lat i sama nie wie, skąd w jej życiu tyle szczęśliwych zdarzeń. Odkąd na czwartym roku studiów zagrała Konstancję w Amadeuszu w teatrze Studio, idzie jak burza od premiery do premiery. Wystąpiła w serialu Zaginiona, w filmie Warszawa, który rok temu na festiwalu w Gdyni zdobył wszystkie ważne nagrody. Teraz są Pręgi, za które Magdalena Piekorz właśnie odebrała Złote Lwy gdyńskie. Czy to przypadek, że raz po raz występuje w filmach, które zostają uznane za najlepsze? Prawda, Warszawę reżyserował Darek. Ktoś mógłby powiedzieć, że to naturalne, iż swoją dziewczynę zaangażował do roli dziewiętnastoletniej Klary, dla której najważniejsza jest miłość. Ale musi być przekonująca jako zakochana kobieta walcząca o mężczyznę, skoro pod wrażeniem aktorstwa i osobowości Agnieszki był Michał Żebrowski, jej partner w Pręgach. Ostatecznie się zachwycił, gdy zobaczył ją na planie. Zagrała tak pięknie! Mąż Dariusz Gajewski żartuje, że sztuka jest sprawiedliwa. Zna Agnieszkę od studiów i pamięta, że gdy większość towarzystwa balowała, ona po prostu się uczyła. Jako nastolatka chodziła do Teatru Ochota, potem był Teatr Prób. Poznała tam metodę pracy nad rolą, którą stosuje do dziś. Kiedy przygotowuje nową postać, rozkłada ją na najmniejsze części. Wymyśla dużo więcej, niż może wyczytać ze scenariusza. Co jej bohaterka je na śniadanie, jakie miała dzieciństwo, dlaczego nosi czerwoną sukienkę. - Gdy Agnieszka była jeszcze studentką, inscenizowałem w Teatrze Małym fragmenty scenariusza, z którego później powstała Warszawa - mówi Dariusz Gajewski. - Stanęła przede mną i było oczywiste, że znalazłem filmową Klarę. Bił od niej sceniczny blask. W drapieżnym i płytkim świecie show-biznesu potrafi obronić wrażliwość, niezależność, siebie. Nie stara się być bardziej oryginalna, niż jest naprawdę. To jej największa aktorska zaleta.

O siódmej rano spotykam Agnieszkę na Dworcu Centralnym. Koło siedemnastej musimy być na planie niemieckiego filmu Nimm dir dtin Leben, w którym teraz gra. - W Polsce niewiele się kręci, więc szukam propozycji za granicą - tłumaczy. Jej atutem jest znajomość angielskiego i niemieckiego. Jeszcze na studiach po niemiecku zagrała Julię w przygranicznym miasteczku Schwedt. - To był teatr z widownią na osiemset osób, urządzony bardzo nowocześnie - wspomina. - Co wieczór na sali był komplet. Daliśmy dziewięć przedstawień, na które przyszła cała okolica. To doświadczenie dało Agnieszce pewność siebie i przekonanie, że może grać również na Zachodzie. Zaznacza, że to nie są wielomilionowe produkcje, które prostą drogą zaprowadzą ją do Hollywood. Zresztą będzie, co ma być. Teraz cieszy się, że gra w kameralnym kinie europejskim. W szwedzkim serialu Podróż Niny była Żydówką, której okres dojrzewania i pierwsze miłości przypadły na wojnę i życie w warszawskim getcie. W Nimm dir dein Leben jest współczesną polską dziewczyną, która trafia do niemieckiej wioski i mieszkających tam ludzi zmienia na lepszych. Chociaż niewyspana, Agnieszka jest w świetnym humorze. W Warszawie spędziła dzień. - Miałam przerwę w zdjęciach - mówi. - Jedyna okazja, żeby zobaczyć się z mężem. Odkąd pracuję w Niemczech, mieliśmy dla siebie jeden weekend. A ja tak bardzo za nim tęsknię! Nie powiedziała Darkowi, że przyjeżdża. Zadzwoniła do drzwi przed północą i zachwycona mina jej mężczyzny była dla niej nagrodą za męczącą podróż. Teraz jednak ma wyrzuty sumienia. Nie mogła dodzwonić się do kierownika produkcji filmu. Wiadomość, że jedzie do Warszawy, zostawiła asystentce. A jeśli skomplikowała pracę ekipie? - Nie muszę być zawsze taką perfekcjonistką - rzuca sobie na pocieszenie, ale i tak w to nie wierzy. Siedzimy w warsie i przy jajecznicy rozmawiamy o miłości. Już przy pierwszym spotkaniu w szkole Darek wydał jej się interesujący. Ma rzadki dar: rozumie i lubi ludzi. Wtedy powiedział jej, że zagra Klarę. Ale film opóźnił się o dwa lata, bo Darkowi nie udało się zebrać pieniędzy. - W tej przerwie zaczęliśmy wokół siebie chodzić - żartuje Agnieszka. Kiedy rozpoczęli pracę nad filmem, już mieszkali pod jednym dachem. Małżeństwo nic w ich życiu nie zmieniło. Razem na planie, razem w życiu. Wydają kolacje dla znajomych. Darek robi włoskie dania. Agnieszka zmywa, bo nie zna się na gotowaniu. Lubią siedzieć na balkonie, pić kawę, czytać gazety. Jeśli sprzeczają się, to tylko o nieporządek. - Niczego nie odkłada na miejsce! Ale to niegroźny zewnętrzny chaos. Tak naprawdę Darek wniósł w jej życie spokój i sens.

W Lipsku czeka na Agnieszkę samochód z kierowcą: wysłużony volkswagen oraz młody chłopak, który na planie Nimm dir dein Leben jest od wszystkiego. - Teraz tak podróżują gwiazdy niezależnego europejskiego kina - żartuje Agnieszka. Dziś zdjęcia będą kręcone w okolicach miasteczka Hohenmóslen, na starym cmentarzu. Agnieszka słyszy na dzień dobry, że szybko ma być gotowa, bo wchodzi na plan. Rozkłada się na fotelu, owija pledem. Opowiada makijażystce Irinie, jak zaraz po przyjeździe do Warszawy wyciągnęła Darka do knajpek na placu Trzech Krzyży, jak wracali o trzeciej nad ranem i policja zabrała im dowód rejestracyjny, bo nie miała czasu przedłużyć badania technicznego. Rano zamiast spaceru mieli randkę w warsztacie. Zdaje się, że potoczną opowieścią zagłusza myśl o roli. Aktorstwo ma w żyłach czy to raczej charakterystyczna dla młodości pewność, że jak zawsze musi się udać? Agnieszka jest gotowa. Ale nagle zmienia się kolejność ujęć i musi czekać. Mija godzina, dwie. Nauczyła się już, że praca aktora to szkoła cierpliwości. Przysypia, gdy słyszy, że ma być gotowa do zdjęć. W zrujnowanej kaplicy cmentarnej jest dom Milana, chłopaka, który ucieka od świata, głównego bohatera filmu. Gra go młodziutki Sebastian Urzendowsky, aktor popularny w Niemczech. W tej scenie budzą się po pierwszej nocy miłosnej. Zdejmują ubrania. Agnieszka zostaje w bieliźnie. Sebastian, którego więcej widać w kamerze, jest nagi. W świetle jupiterów przytulają się, całują. Nad głowami operator i dwóch asystentów. Przy monitorze, na którym widać to, co rejestruje kamera, siedzi cała ekipa. A oni muszą zapomnieć o świecie! Zastanawiam się, jak bardzo krępuje Agnieszkę ta scena. Chyba dla rozładowania napięcia po każdej powtórce wybucha śmiechem. Ale gdy po zdjęciach spytam, co czuła, odpowie sucho: "to tylko praca". Rano zostawiła w łóżku ukochanego mężczyznę. Przed chwilą dotykał jej obcy facet. Aktorka naprawdę musi żyć podwójnym życiem. Monice Grochowskiej, o dwa lata młodszej siostrze Agnieszki, studentce wiedzy o teatrze, zawsze imponowała dojrzałością. Ona nie waha się, nie roztrząsa. Wie, co ważne, a co nie. Wszystko, co robi, nasyca dobrą energią i ta energia potem do niej wraca. Ma wokół siebie ludzi, którzy chcą z nią przebywać i bezinteresownie pomagać. Michał Żebrowski rok po skończonych zdjęciach do Pręg zadzwonił i spytał, czy wie o castingu na Antygonę, jaki organizuje Andrzej Seweryn. Nie wiedziała. Michał dał jej numer reżyserowi. Została zaproszona na zdjęcia próbne i wygrała. Dostała rolę, o której marzyło wiele młodych aktorek. Szczęśliwy zbieg okoliczności? Nie, raczej nagroda za to, że warto być uczciwym, prostolinijnym, dobrym. - Obie jesteśmy przekonane, że w życiu daleko zachodzą ludzie, którzy postępują fair - mówi Monika Grochowska. - Dlatego jestem pewna, że Agnieszka jeszcze niejednym mnie zaskoczy. Na razie jest na aktorskim rozbiegu. Ale kiedy nabierze tempa, nikt jej nie dogoni. Słabsza strona doskonałej siostry? - Kompletnie nie zna się na polityce - śmieje się Monika. - A poza tym za szybko mówi i chodzi, co w jej zawodzie bywa kłopotliwe. Gdy jesteśmy razem, nikt nie może zrozumieć, o czym rozmawiamy - dodaje Monika. - Ludzie machają ręką: "Spotkały się Grochowskie sisters". Agnieszka nazywa Monikę swoją jedyną przyjaciółką. Nie potrzebuje wielu ludzi, by czuć się akceptowana i kochana. Wystarczą rodzice, siostra, mąż. Pamięć o atmosferze ich domu. Dużo szczęśliwych chwil. Na przykład wakacje w Budapeszcie. Pokaz sztucznych ogni nad Dunajem. - Rodzice z radości gwizdali na palcach. Byłam z nich taka dumna! - opowiada Agnieszka. Mama uprawiała kiedyś akrobatykę i balet podwodny. Jeszcze dziś Agnieszka patrzy z satysfakcją, jak bardzo jest szczupła i wysportowana. Tata, dziennikarz, zawsze studził jej ekstremalne nastroje. Kiedy postanowiła być aktorką, nie zabraniał, ale radził opracować plan B. Równolegle przygotowywała się więc do egzaminów na dziennikarstwo. Czym jest bezpieczny dom, zrozumiała na studiach. W gronie kolegów z Akademii Teatralnej jako jedna z nielicznych nie pochodziła z rozbitej rodziny. Gdy wracała z wykładów, czekał na nią obiad. Po zarwanej nocy tato pozwalał jej spać do oporu i odwoził na zajęcia. - Mogłam być rozpieszczoną panną, a mnie poczucie bezpieczeństwa dało siłę. W pięknych miastach Europy tęskni za domem. Wszędzie podkreśla, że jest warszawianką. - Dziadek ze strony mamy, chłopak z Czerniakowa, walczył w powstaniu - wyjaśnia. - Jako dziewczynka słuchałam jego opowieści. Lubiłam, jak z babcią śpiewali przedwojenne piosenki. Mówi, że to szczęście wiedzieć, skąd się jest. Chce kiedyś mieć mieszkanie w przedwojennej kamienicy. Na razie mieszkają z Darkiem na Saskiej Kępie. Dzielnica jest stara, dom niestety nowy. - To było jedyne mieszkanie, w którym mogła stanąć wielka czerwona kanapa z Ikei - tłumaczy Agnieszka. Kupili ją na przecenie. Stół jest z bazaru na Kole. Etażerkę znaleźli w nocy w Alejach Jerozolimskich, przygarnęli ją. W małym hotelu w Hohenmóslen, gdzie teraz mieszka, z okna widzi pusty plac i szary budynek biblioteki. - Na początku cieszyłam się, że znalazłam tu spokój pensjonariuszy z Czarodziejskiej góry Tomasza Manna - mówi. Teraz bardzo dokucza jej samotność. Ale na planie nie pokazuje złego nastroju. Dziś zdjęcia zaczynają się o trzynastej. Wyspała się. Bardzo to lubi. Jest piękny, słoneczny dzień, jeden z ostatnich tego lata. Pasuje do niego jej turkusowa bluza z kapturem i wesoła spódnica w delikatny wzorek. Od czasu jak zwiedziła Muzeum Egiptu w Berlinie, kocha się w turkusie, kolorze starożytnych królowych. Jest w nim energia i siła. Zaraz jednak mówi, że nie lubi ekstrawagancji, nie chce zwracać uwagi wyglądem. Nosi luźne spodnie ze sztruksu, długie spódnice, swetry. Ale buty zakłada odlotowe. Agnieszka podbiega do samochodu, który czeka na nią przed hotelem. Patrzę, jak gestykulując, przekonuje kierowcę. W końcu chłopak pozwala jej usiąść za kierownicą dużego volkswagena tourana. Agnieszka ustawia lusterka, odkręca okna i na ful puszcza muzykę. Prowadzi pewnie, odważnie, aż trudno uwierzyć, że prawo jazdy ma dopiero od maja, a do egzaminu podchodziła pięć razy. W Warszawie jeździ starym klasycznym saabem 900. Najprzyjemniejsze chwile są wtedy, gdy z Darkiem ruszają przed siebie. Ich ulubione miejsce to Dom Pracy Twórczej nad Wigrami. Potrafią pojechać tam, by spędzić jedną noc. A w życiu dokąd chciałaby dotrzeć? Nie robi planów. Po co przeszkadzać losowi, jeśli sam z siebie dał jej tak dużo? Jest szczęśliwa. Patrzę, jak pędzi wiejską drogą, zupełnie nie martwiąc się, co czeka za zakrętem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji