Artykuły

Halina Wyrodek: Przeciw temu czasowi

HALINA WYRODEK, choć z Olkusza, była bardzo krakowska. Z charakterystycznego akcentu, poczucia humoru, fantazji, wreszcie sposobu bycia. Postrzegana była jako "ostra artystka", która - jak trzeba - to i mięsem rzuci i z gwinta się napije. A przecież była to osoba o niezwykłej wrażliwości, o skomplikowanym, subtelnym wnętrzu.

W maju pożegnaliśmy Andrzeja Warchała, "komisarza politycznego" krakowskiej Piwnicy pod Baranami, wczoraj odeszła jedna z jej największych gwiazd - Halina Wyrodek.

Zasłynęła wykonaniem "Tej naszej młodości" Tadeusza Śliwiaka i Zygmunta Koniecznego. Ów piwniczny hymn szczególnie przejmująco zabrzmiał w filmie wyreżyserowanym przez Andrzeja Warchała.

"Minąłeś, minęłam, już nas nie ma,

a ten szum wyżej to wiatr,

on tak będzie jeszcze wieczność wiał,

nad nami, nad wodą, nad ziemią"

- pisała Halina Poświatowska w "Koniugacji", do której muzykę skomponował Stanisław Radwan. Zaśpiewała ją Halina Wyrodek w "Spisie cudzołożnic", ekranizacji głośnej powieści Jerzego Pilcha wyreżyserowanej przez Jerzego Stuhra.

Krakowska

To chyba najbardziej krakowska książka Pilcha i najbardziej krakowski film Stuhra. Halina Wyrodek, choć z Olkusza, też była krakowska. Z charakterystycznego akcentu, poczucia humoru, fantazji, wreszcie sposobu bycia. - Kiedy była prohibicja, poszliśmy z Andrzejem po wódeczkę do naszego stałego dostawcy na Rynku - wspominała, żegnając przed kilkoma miesiącami Andrzeja Warchała, kolegę z Piwnicy. - W tym samym czasie kupował tam też jeden z hejnalistów i zaprosił nas do siebie. Wejście na wieżę Mariacką to było małe piwo, ale zejście było to-tal-ne. Tyłem schodziliśmy, jak raki! Hejnał nie został odegrany, jak tam siedzieliśmy, tylko otworzyłam sobie okienko i zaśpiewałam "Ja nie wierzę" na cztery strony świata. Do dziś się dziwię, że milicja nie przyjechała. Musieli się nas chyba bać.

Poważna

Wydział aktorski krakowskiej szkoły teatralnej ukończyła z wyróżnieniem. Wcześniej uczyła się w Liceum Pedagogicznym w Zawierciu. Po studiach trafiła do Teatru im. Juliusza Słowackiego. Spędziła tam 23 lata. Dla artystycznej higieny grywała w Teatrze STU, gdzie stworzyła znakomitą kreację w "Wariacie i zakonnicy" według Witkacego. W końcu porzuciła teatr, tzn. etatową w nim obecność. - Teatr mnie śmieszy, to niepoważne zajęcie - motywowała swą decyzję. I dodawała: - Wolę bardziej męskie zajęcia.

Bardziej pociągał ją film. Choć trafiały się jej zazwyczaj role drugoplanowe lub epizody - jak w "Zmorach" Wojciecha Marczewskiego, "Grzesznym żywocie Franciszka Buły" Janusza Kidawy, "Dwóch księżycach" Andrzeja Barańskiego czy "Vincim" Juliusza Machulskiego - pozostały trwałym śladem w jej twórczej biografii. Piwniczna

"Piotr szukał nowych artystów. Kiedy Marta Stebnicka reżyserowała w Teatrze Słowackiego intermedia w "Karykaturach" Kisielewskiego, inscenizowanych przez Piotra Paradowskiego, gitarzysta z piwnicznego zespołu muzycznego Paweł Ostafil zaproponował grającej w przedstawieniu Halinie Wyrodek, by przyszła do Piwnicy. Nigdy wcześniej tam nie była i nie znała Piotra, ale ten od razu zaproponował jej, by została jako wykonawczyni" - wspomina Joanna Olczak-Ronikier w książce "Piwnica pod Baranami, czyli koncert ambitnych samouków". W kabarecie Skrzyneckiego szybko stała się gwiazdą. Śpiewała piosenki do muzyki Jana Kantego Pawluśkiewicza, Piotra Walewskiego, razem z Jackiem Wójcickim odgrywała słynny "Szał", czyli opis skandalizującego obrazu Władysława Podkowińskiego, ale największą popularność przyniosła jej wzruszająca interpretacja wiersza Tadeusza Śliwiaka "Ta nasza młodość", do którego muzykę napisał Zygmunt Konieczny.

"Ta nasza młodość,

ten szczęsny czas,

ta para skrzydeł

zwiniętych w nas...".

Wrażliwa

Postrzegana była jako "ostra artystka", która - jak trzeba - to i mięsem rzuci i z gwinta się napije. A przecież była to osoba o niezwykłej wrażliwości, o skomplikowanym, subtelnym wnętrzu.

"Czekały cię moje dłonie,

moje ręce, me ramiona,

ramiona pełne czekania,

drętwe czekanie"

- śpiewała w duecie z Jackiem Zielińskim w piosence "Dłonie" do słów Wiesława Dymnego. Tak o miłości pisał człowiek uznany powszechnie za brutala i skandalistę, artysta podobnej co Wyrodek wrażliwości. - Był to skryty za grubą skorupą ogromnie delikatny człowiek, jak dziecko - tak Anna Dymna wspomina swego męża. Notabene, poznali się na planie filmu "Pięć i pół Bladego Józka" Henryka Kluby, którego muzyczny leitmotiv stanowił ozdobę jedynej płyty, jaką po sobie pozostawiła Halina Wyrodek. Jej okładka nosi także piętno Dymnego - na zdjęciu pieśniarka przykucnęła na tle piwnicznego malowidła właśnie jego autorstwa.

Motywem przewodnim jej piosenek był czas, jego upływ, przemijanie. W Szekspirowskim "Sonecie" (do muzyki Piotra Walewskiego) śpiewała:

"Przeciw temu czasowi, kiedy mnie wyminiesz Ledwo okiem rzuciwszy grosik pozdrowienia Kiedy miłość zmienionym łożyskiem odpłynie I ważne znajdziesz dla niej usprawiedliwienie"

***

Niektórzy artyści tak mają - Koledzy wspominają Halinę Wyrodek

Zygmunt Konieczny, kompozytor

Jej piosenką była "Ta nasza młodość". Miała do niej prawo i to dzięki niej stała się ta piosenka hymnem Piwnicy pod Baranami. Zresztą wszystkie interpretacje Halinki były niezwykle ekspresyjne - wystarczy wspomnieć wykonywany wspólnie z Jackiem Wójcickim "Szał uniesień" czy późniejsze piosenki Jana Kantego Pawluśkiewicza. Kiedy w latach 70. Halinka przyszła do Piwnicy, wspólnie z mężem Marianem Dziędzielem stworzyła charakterystyczny piwniczny styl. Dzięki niej ten kabaret stał się bardziej profesjonalny. Poza tym była szalenie koleżeńska, bardzo towarzyska, lubiła alkohol i sposób bycia miała dosyć imprezowy. Będą ją więc wspominał jako wspaniałą artystkę, ale też koleżankę od zabaw i bankietów.

Krzysztof Jasiński, dyrektor teatru STU

Należała do tych osób, które były z nami od wielu, wielu lat. Mogę o niej teraz mówić tylko jak o domowniku, kimś z rodziny. Lata mijały, a Halina wciąż była taka sama. Wychodziła na scenę, by wzruszać. Bywało to nawet przedmiotem naszych żartów. Mówiliśmy: "O! Teraz Halina, to będziemy się wzruszać!". Ale tak było naprawdę. Była osobą bardzo poważnie traktującą sztukę i widzów. To ciekawe, bo życie traktowała raczej mało poważnie. Niektórzy artyści tak mają i są to zwykle ci najwybitniejsi.

Piotr Ferster, dyrektor Piwnicy pod Baranami

Przyszła do Piwnicy prawie równocześnie ze mną, więc od początku byliśmy razem. Zaistniała już podczas pierwszego występu i musiała zostać. Zasłynęła oczywiście wykonaniem "Tej naszej młodości", drugim jej wielkim momentem w karierze był "Szał". Była w nim genialna. To była wspaniała, nieposkromiona artystka. Piotr Skrzynecki mówił o niej: "Artystka silnie dramatyczna". Była niesłychanie dobrym człowiekiem, a przy tym miała niesłychanie trudny charakter. Niejednokrotnie go wszystkim objawiała, z czego szczególnie koleżanki nie były zadowolone. Ale tak to już w Piwnicy jest: ludzie się kłócą, ale kochają. Halina była wspaniałą dziewczyną, towarzyszką, koleżanką. Miałem z nią mnóstwo problemów, ale dziś wspominam je raczej jako anegdoty.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji