Artykuły

Hajdpark. Dzień drugi

O drugim dniu Hajdparku. III Praskiego Przeglądu Teatralnego pisze Jan Czapliński z Nowej Siły Krytycznej.

"Z czym kojarzy się panu Żyd? No Żydy Izrael Żydki muzułmanie z pejsami brodą do pasa świetnie obracają pieniędzmi naprawdę potrafią to robić wolna Polska to wolna a nie że Żydki rządzą wolnym krajem ale przepraszam że dopytam chodzi o aszkenazyjskich czy jak to się nazywało sefardyjskich no niby też człowiek ale jakiś taki inny". Fragmenty ulicznej sondy puszczonej z offu w pierwszej, wyreżyserowanej przez Pawła Passiniego, części "Nic co ludzkie". Brakuje tylko zapalczywego i ogłupiałego bełkotania chóru pacjentów z "Utworu o Matce i Ojczyźnie" Bożeny Keff: "Widzew żydy!!! Legia żydzi!!! I Pol-lo-nia żyd-ki!!!". "Od tego momentu ojczyzna - komentują w posłowiu do książki Maria Janion i Izabela Filipiak - już tylko oskarża samą siebie o spisek przeciwko samej sobie." I w takiej właśnie zapętlonej logicznie "ojczyźnie" Maria - młoda, dobrze sytuowana, pracująca w telewizji dziewczyna - dowiaduje się podczas rozmowy z przyjaciółmi o wyroku, który na nią zapadł: ludzie gadają, że jest Żydówką.

Wcześniej słyszała tylko od czasu do czasu, że ma biblijne oczy, nieortodoksyjny kolor włosów, ewentualnie dziwiła się, dlaczego akurat ją pytają o wrażenia z "Listy Schindlera" (nie "dlaczego" pytasz, ale dlaczego "mnie" pytasz). Teraz wyrusza w podróż po swoją nową tożsamość. Składa ją z bezlitosnych i okrutnych fragmentów podsuwanej jej przez innych społecznej narracji. Porównuje się do klocków lego, które ktoś poprzestawiał, jakby remontował... piec. Wykonuje z pozostałymi aktorami aerobikowy układ - kolejne figury to "chasyd", "prayer", "pejsy". W tańcu wykrzykuje kolejne części ciała: moje ramiona, moje biodra, moja pupa. Tańczący odkrzykują: żymiona, żybiodra, żydupa! Na ekranie migoczą slajdy z przygniatającym "dziedzictwem" - karykatury hitlerowskiej propagandy, obrazki z Izraela, zdjęcia z getta. W tle "Skrzypek na dachu" w wulgarnej wersji dzwonka na komórkę. Przyjaciele spieszą z zapewnieniami, że jej pochodzenie niczego nie zmienia. "O mnie kiedyś mówili, że jestem lesbą" - pociesza Marię przyjaciółka. Sztucznie to brzmi - "bżydota" postawiła między nimi mur nie do przeskoczenia. Okazuje się, że nie potrafią o "tym" nawet rozmawiać, że automatycznie uruchamiane językowe klisze, sposób wymawiania słowa "Żyd", nerwowe spojrzenia i porozumiewawcze gesty niosą w sobie tak naprawdę najbardziej złowrogi mechanizm wykluczenia. Nie przekłamania historyczne, nie wyparcie pamięci o ofiarach i katach, nie publiczne antysemickie deklaracje, ale właśnie ten podskórny, lepki i tchórzliwy strach, te pchające się niewiadomo skąd na usta obleśne banały ("no tak, Żydzi to trudny temat", "no to... shalom", "tak, słyszałem, że Żydówki mają w poprzek"), szlachetna polityczna poprawność - to właśnie najbardziej skuteczne narzędzie podtrzymywania polskiego antysemityzmu i najmocniejsze spoiwo tego społecznego konstruktu.

Od opowieści o bolesnym zdobywaniu tożsamości przez przedstawicielkę trzeciego pokolenia po Holokauście, spektakl przechodzi do formy paradokumentalnej (część wyreżyserowana przez Piotra Ratajczaka), w której aktorzy siadają wraz z widzami i opowiadają - wykorzystując istniejące źródła historyczne - kolejno o Kielcach '46 (vide Gross "Mordowanie Żydów z braku innych zajęć"), o wyładunku Żydów, w którym tak chętnie pomagali Polacy, ale i o zastanawiającym fakcie, że o krzywdzonych przez Polaków Żydach piszą tylko "pani Bikont i pan Gross - rzeczywiście bardzo polsko brzmiące nazwiska", czy o Jedwabnem, w którym Żydów zabili... "nie pamiętam, właściwie nie pamiętam, kto". Na ekranie obraz ze skierowanej cały czas na widzów kamery - zasłuchana widownia postawiona w roli świadków tamtych zdarzeń, strażników prawdy, którzy potrafią przypomnieć, kto zabił Żydów w Jedwabnem. I nie będą sprowadzać rozmowy na manowce stwierdzeniem, że to trudny temat. Trzecia część (reż. Łukasz Witt-Michałowski) to powtarzana po wielokroć jedna scena - uciekająca z obozu więźniarka spotyka na swojej drodze byłą SS-mankę. Bije ją, prawie zabija, SS-manka się nie broni. Nadjeżdżają Rosjanie. Oddaje ją w ich ręce. Obiecują zająć się SS-mańską kurwą - gwałcą obie.

Pierwsza część spektaklu wydaje mi się najciekawsza - bada, najdotkliwszą chyba, antysemicką "narrację współczesnej codzienności". Kolejne części wprowadzają z kolei całą gamę narracji historycznych - to opowieści mocne i poruszające. Wszystkie części mają ze sobą, teatralnie, jedną wspólną rzecz - fiolet. Kolor o dosyć ponurym pochodzeniu, nieodłącznie związany z panowaniem i śmiercią - starożytni Grecy uczynili go symbolem boskiej, a średniowiecze ludzkiej władzy. Kościół przypisał go Chrystusowej męce. Maria dowiaduje się o swoim żydowskim pochodzeniu przy fioletowym stoliku, wszyscy siedzą na fioletowych krzesełkach, a jej przyjaciółka ma na sobie fioletowy sweterek. Była więźniarka obozu koncentracyjnego dostaje od Rosjan fioletowe jabłko - wtedy już wiadomo, jak musi skończyć się ta historia. Wyświetlone na ekranie podczas trzeciej części zdjęcie żyjącej więźniarki, której historię przetwarzają aktorzy, niknie na koniec zalane fioletem. Z boku sceny przez cały spektakl widnieje sterta rupieci - stare meble, pokawałkowane instrumenty. Między nimi wije się fioletowa szarfa.

Pokiereszowana historia zamknięta i zapieczętowana w kategorycznej narracji umierania i sprawowania władzy - było jak było, zginęli ci, co zginęli, zabijali ci, co zabijali, nie ma po co w tym grzebać. Może jednak - ujmując rzecz metaforycznie - gdyby udało się zmienić kolor tej pierwszej rozmowy, podczas której znajomi z tak ogromnym wysiłkiem i zakłamaniem informują Marię, że jest Żydówką, udałoby się również naprawić choć niektóre meble z niechlujnej, zepchniętej na bok sterty?

na zdjęciu: napisy antysemickie na dworcu Łódź Fabryczna

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji