Artykuły

Kantor: trudna nieśmiertelność

Pięć ptyt DVD z dokumentalnymi filmami Andrzeja Sapiji nie pozwoli w pełni zrozumieć teatru Tadeusza Kantora ani go nie oswoi. A jednak wydana przez Cricotekę kolekcja znaczy wiele. Dzięki niej można zbliżyć się do tajemnicy. Człowieka, nie artysty - pisze Jacek Wakar w dzienniku, dodatku Kultura.

Pewnie sam Kantor oburzyłby się na te słowa. Nie stawiał przecież granicy, zamienił życie w sztukę, do niej uciekał, w niej koniec końców - niemal dosłownie - zamieszkał. Powtarzał bowiem obsesyjnie, że jego dzieło jest jego domem. Jego schronieniem, azylem, jedynym bezpiecznym miejscem wśród wszechogarniającego lęku. Wszystkim, absolutem.

A jednak w przekazach jego współpracowników, aktorów Cricot 2, krytyków, czasem przypadkowych widzów albo obserwatorów uformował się jeszcze inny obraz twórcy "Umarłej klasy" - niezwykle wdzięczny na potrzeby przekazywanych z ust do ust anegdot czy też budowania podwalin dla nieoficjalnego mitu artysty monstrum. Te opowieści to w istocie kronika mniejszych lub większych awantur z Kantorem w roli głównej. Tu nawymyślał oświetleniowcowi, tam zbluzgał aktorkę, bo ośmieliła się zasłabnąć tuż przed próbą. Jeszcze innym razem celem jego ataku stawały się hotelowe recepcjonistki. Albo przybyłe na przedstawienie gwiazdy sceny, całkiem nieprzemyślanie gratulujące najpierw wykonawcom, a dopiero potem demiurgowi. O tych burzach czyta się doskonale czy to u Krzysztofa Miklaszewskiego w książce "Kantor od kuchni", czy też w zdecydowanie ciekawszej relacji Lesława i Wacława Janickich "Dziennik podróży z Kantorem". Bliźniacy z Cricot 2 nie próbują bowiem kosztem mistrza zbudować sobie własnego pomnika ani niczym Molierowski Sganarel nie skamlą o zapłatę za przeszłe zasługi. Nie, oni tylko wyciągają wnioski z ról świadków powstawania dzieła Kantora, w których zostali niegdyś obsadzeni. Co nie zmienia faktu, że czytanie o artyście w książkach przeznaczonych dla szerokiego grona odbiorców (wyjątkiem czysto edukacyjny "Kantor" Krzysztofa Pleśniarowicza) sprowadza się zazwyczaj do śledzenia z wypiekami na twarzy wybryków towarzyskich genialnego furiata. Sztuka schodzi na zdecydowanie dalszy plan.

Filmy Sapiji sytuują się na antypodach takiego myślenia o Kantorze. Znakomitego dokumentalistę interesuje bowiem nie to, co dzieje się wokół teatru po godzinach, ale skomplikowany i żmudny proces tworzenia przedstawienia Nie bez przyczyny w zestawie szczególne miejsce zajmują dzienniki prób spektakli "Nigdy już tu nie powrócę" i "Dziś są moje urodziny". W tych właśnie filmach ("Powrót Odysa", "Próby, tylko próby") udało się Sapiji osiągnąć to, co jest marzeniem "zapisującego" teatr. Pokazanie narodzin dzieła i tej chwili, kiedy zaczyna ono żyć autonomicznym rytmem, przestaje być własnością samego twórcy. Znaczące, że stało się to przy dwóch ostatnich inscenizacjach Kantora Mając świadomość upływającego czasu, dopuścił on człowieka z kamerą niebezpiecznie blisko. Szczególnie podczas pracy nad niedokończonym testamentem "Dziś są moje urodziny" zdecydował się na niespotykane otwarcie. Można powiedzieć bowiem, że Tadeusz Kantor, jak niejeden mag sceny każdy gest, słowo, grymas zamieniający w teatr, zdecydował się u schyłku pracy i życia na absolutne obnażenie. Dzielił się ze swoimi aktorami własną siłą, ale i niemocą. Zapis tego pozostał na 48 godzinach taśmy filmowej. Z nich Andrzej Sapija ułożył najbardziej przejmujący ze swoich dokumentów. Ostatni jego fragment pochodzi z próby, która odbyła się 7 grudnia 1990 roku. Kantor, jak zwykle niezadowolony, kleił już niemal gotowy spektakl. Potem poszedł do domu, bo bardzo źle się poczuł. Na chwilę jeszcze wrócił, podobno w zdecydowanie lepszym nastroju. Po południu przyszło załamanie. Potem szpital. Zmarł nad ranem 8 grudnia. Można rzec, że kamera filmowa, co znajduje odzwierciedlenie w zapisie Sapiji, towarzyszyła mu niemal do końca I dla widza dziś, po 18 latach od tamtej chwili, to bardzo osobliwe doznanie.

Doznanie permanentne, bo nie opuszcza także podczas oglądania dokumentów związanych z poprzednimi przedstawieniami Cricot 2. Dziś, kiedy mogę postawić obok siebie na półce wszystkich pięć DVD Andrzeja Sapiji, pytam samego siebie, czym jest ten niecodzienny zestaw. Powie ktoś, że to próba zapisu teatru śmierci, ostatniego etapu drogi Kantora, z wyłączeniem "Umarłej klasy", wcześniej doskonale przełożonej na język filmu przez Andrzeja Wajdę. Jest tu bowiem i zapis "Wielopola, Wielopola" - najsłynniejszego obok "Umarłej klasy" seansu teatru śmierci, a jednocześnie jedynego tak wyrazistego rozliczenia artysty z własną pamięcią, ze wspomnieniami, z dzieciństwem i tym wszystkim, co w granicznych chwilach przesuwa się pod powiekami. Jest i dokument nazwany po prostu "Kantor", w którym przygotowaniom do premiery rewii "Niech sczezną artyści" towarzyszy opowieść bohatera o sobie. Wreszcie ów "Powrót Odysa" - w rozumieniu Kantora swoista klamra spinająca pierwszy okres jego reżyserskiej działalności w Teatrze Niezależnym w Krakowie w końcu lat 40. z inscenizacją, którą sam uważał za pierwszy etap pożegnania ze sceną. W "Nigdy już tu nie powrócę" scenę we władanie biorą bowiem cienie z poprzednich odsłon Cricot 2. Kantor po raz kolejny przywołuje w swym seansie postaci z "Umarłej klasy", "Wielopola, Wielopola", "Niech sczezną artyści", ale też głośnych spektakli Witkacowskich z okresu informelowego: "Kurki wodnej" i "Nadobniś i koczkodanów". Tak więc jedyna w swoim rodząju repetycja z tych wszystkich przedstawień, które doprowadziły Kantora na sam szczyt, do osiągnięcia sukcesu, do czego - co przyznaje wprost - zawsze dążył. Są wreszcie dwa krótkie filmy "Manekiny Tadeusza Kantora" oraz "Istnieje tylko to, co się widzi" - impresje z pracowni artysty, pełne zbliżeń na jego ambalaże, manekiny, teatralne maszyny, ułamki scenografii. One z kolei przywodzą na myśl zatrzymane w kadrze Kantorowskie instrumentarium bądź ściślej - umeblowanie biednego pokoju wyobraźni, w którym początek miały jego wszystkie arcydzieła.

Zatem paradoks - namiastka całego Kantora? Jednak nie. Sapija ustawia się w połowie drogi między artystą a jego dziełem oraz w połowie drogi między artystą a jego publicznością. Potrafi uchwycić moment, kiedy z niczego rodzi się coś, gdy pustą scenę zaczynają zaludniać widma i cienie Kantorowskich bohaterów. Tak widziane filmy wrocławskiego dokumentalisty stawałyby się zapisem tworzenia, kroniką twórczej męki i olśnienia. I temu służy obrana przez reżysera konwencja. I temu - jak się zdaje - sekunduje sam Kantor. On sam doskonale rozumie przecież ulotność teatru, nawet gdy teatr ów jest samą esencją. W filmach ,.Nigdy już tu nie powrócę" i "Dziś są moje urodziny" widać dokładnie to, o czym wspominali często jego współpracownicy. To był czas, kiedy artysta, już wówczas 73-letni, zaczynał się spieszyć. Dawniej podobno próby wyglądały zupełnie inaczej. Teraz przypominały coraz bardziej wyścig z czasem. Dlatego warto przy tych obrazach zatrzymać się na dłużej. Skorzystać z dobrodziejstw nagrania DVD. Czasem zatrzymać kadr, spojrzeć Kantorowi w oczy. Znać w nich i siłę, i strach. Zniecierpliwienie, kiedy na osiągnięcie zamierzonego efektu czeka się zbyt długo. Dane mi było oglądać ostatnich sześć ról Tadeusza Łomnickiego. Śmierć na scenie nadała tej "końcówce" zupełnie inny kontekst, spowodowała, że każda z tych partii obrosła w nieoczekiwane znaczenia. Wobec Kantora - i zapisu oglądanego post factum - jest inaczej. Śmierć była przeczuciem, a potem pewnością. A jednocześnie wielkim tematem Kantora, jedną z najważniejszych bohaterek jego teatru. Zawsze lub prawie zawsze portretowana w jeden sposób. Jako sprzątaczka o wielkim biuście mokrą szmatą wycierająca z podłogi ludzkie ślady. I owa śmierć nagle przestała być teatrem i ów teatr uczyniła sierotą. Kiedy ogląda się w filmach Sapiji Kantora budzącego do życia inny niż realny, ale przez to bardziej realny świat sceny, to doznanie jest chyba najsilniejsze. Wreszcie cykl DVD o Kantorze potraktować można niczym stop-klatkę. Gigantyczne zbliżenie na twarz artysty skąpaną na dodatek w punktowym świetle. I wtedy zobaczy się w nim i artystę, i człowieka. Przede wszystkim człowieka. Będzie to obraz daleko bardziej niejednoznaczny od tego, jaki niosą wszystkie te emfatyczne opowieści o hotelowych awanturach. Bo z jednej strony Kantor z filmów Sapiji to świadomy swych możliwości artysta, demiurg mający pełną władzę nad światem swego teatru, ale i (choć to tylko złudzenie) ludźmi go tworzącymi. Bóg, który sam wyniósł się na ołtarz, ale został nań jednomyślnie zaakceptowany. A jednocześnie człowiek - słaby, śmieszny, zalękniony. Ten, co wie, że ze światem można walczyć tylko sztuką, ale i tak prawdopodobnie trzeba przegrać. Wspaniałym pomysłem jest zakończenie "Powrotu Odysa", kiedy Kantor nie może sobie przypomnieć, co chciał powiedzieć. Przegrywa ze starością i to akceptuje. A więc i człowiek, i geniusz. Ale najpierw człowiek. Myślę, że dla wielu, których ominął Cricot 2, filmy Sapiji, tuż po wspaniałych tekstach Jana Kotta, będą podstawą do rozmowy o Kantorze, do przypominania Kantora. A jednak ogląda się je z satysfakcją zmieszaną z bezradnością. Jak kongenialny zapis Wajdy "Umarłej klasy" nie był "Umarłą klasą", tak Andrzeja Sapiji zapisy ułamków z teatru Tadeusza Kantora nie są teatrem Kantora. Teatr śmierci zostaje tylko teatrem pamięci dla tych, co się z nim zetknęli. Dla reszty jest skazany na powolne zamieranie, nie ma dla niego powrotu. A mimo to przy okazji wydania płyt DVD z filmami Andrzeja Sapiji można powiedzieć znów, że Kantor wraca. Tak jak w przypadku edycji "Umarłej klasy", jak przy genialnym "Kadyszu" Jana Kotta. De już było przez tych 18 lat owych powrotów Kantora - po prawdzie trudno zliczyć. I to jest chyba najbardziej wymierne. To jest dowód nieśmiertelności istniejącego, choć nieistniejącego już na zawsze teatru.

***

TADEUSZ KANTOR w filmach Andzreja Sapiji

"Kantor". Film, zrealizowany w 1985 roku podczas prób do spektaklu "Niech sczezną artyści", jest urozmaiconą materiałami archiwalnymi biografią Tadeusza Kantora. Artysta opowiada o swoim dzieciństwie, latach okupacji, początkach Teatru Cricot 2 oraz poszukiwaniu własnej drogi w teatrze i sztukach plastycznych. Na płycie znajdziemy także kalendarium życia i twórczości

Tadeusza Kantora oraz wybór fotografii autorstwa Romano Martinisa.

"Manekiny Tadeusza Kantora", "Gdzie są niegdysiejsze śniegi" "Istnieje tylko to, co się widzi". Trzy krótkie filmy w różny sposób przyglądające się twórczości Tadeusza Kantora. Pierwszy z nich to impresja o malarstwie, obiektach plastycznych i teatrze. Drugi jest zapisem criotage'u, krótkiego spektaklu Teatru Cricot 2, którego premiera odbyła się w 1979 roku. Trzeci poświęcono twórczości plastycznej Kantora. Kilkaset rysunków w połączeniu z fragmentami prywatnego dziennika układa się w fascynującą opowieść o życiu artysty.

"Wielopole, Wielopole". Zapis spektaklu pod tym samym tytułem zrealizowany w 1983 roku. Przedstawienie odbyło się w kościele parafialnym w rodzinnej miejscowości Kantora - Wielopolu Skrzyńskim.

"Powrót Odysa Tadeusza Kantora.

Notatki z prób". Jeden z najbardziej cenionych przez Tadeusza Kantora obrazów poświęconych jego twórczości, wzbogacony o wypowiedzi artysty oraz cytaty z jego pism i notatek. Film powstał na przełomie 1987 i 1988 roku w Krakowie i Mediolanie podczas prób Teatru Cricot 2 do spektaklu "Nigdy tu już nie powrócę".

"Próby tylko próby". Za podstawę do tego filmu Andrzejowi Sapiji posłużył blisko 50-godzinny zapis wszystkich prób ostatniego spektaklu zrealizowanego przez Tadeusza Kantora i Teatr Cricot 2 "Dziś są moje urodziny". i Kamera towarzyszyła Kantorowi i artystom od początku prób w Krakowie w październiku 1989 roku aż do ostatnich dni artysty. Premiera przedstawienia odbyła się. po śmierci wielkiego reżysera (8 grudnia 1990 roku) w Theatre Garonne w Tuluzie (10 stycznia 1991).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji