Artykuły

Z nadzieją i rumieńcem

"Narty Ojca Świętego" w reż. Piotra Cieplaka w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Iza Natasza Czapska w Życiu Warszawy.

Można by uznać "Narty Ojca Świętego" po prostu za dobry, rzetelnie zrobiony spektakl. Jednak na tle bełtu, jaki serwują warszawskie sceny, jawi się on jako spektakl znakomity.

Jerzy Pilch [na zdjęciu] z "Miasta utrapienia" - książki zawiłej, będącej karkołomnym wilczym dołem dla byle intelektu, jak musiał gorzko skonstatować pisarz po jej chłodnym przyjęciu przez czytelników - wysnuł jeden wątek. Wyłowił z gęstej prozy epizod nakreślony w niewielkim rozdziale i zbudował na nim sztukę. I wrócił Pilch sprzed lat, w najlepszej formie. Jasny. Dowcipny. Celny.

Ulga po zadęciu

W Teatrze Narodowym, gdzie parę tygodni temu legła w gruzach jedna z najbardziej odętych premier sezonu, czyli "Ryszard II", kameralne "Narty Ojca Świętego" to spektakl budzący wdzięczność dla twórców za wytchnienie od codziennej orki teatromana. Daje radość obcowania z dobrym, mocnym tekstem, z prostą historią przedstawioną w sposób bezpretensjonalny przez reżysera Piotra Cieplaka i z aktorstwem wysokiej próby. "Narty" to błysk flesza na maleńką społeczność Granatowych Gór, gdzie od lat odbywa się "popularna, lokalna gra towarzyska" w oczekiwanie na tajną pielgrzymkę Jana Pawła II, który szusował w młodości po okolicznych stokach. Tym razem gra nabiera szczególnych rumieńców, bo w ludzi jakby nowy duch wstąpił i odmienić miał ich oblicza.

O grzechu z nadzieją

Jerzy Pilch kreśli jak zwykle niebanalne, soczyste postaci, nie prowokuje przy tym jedynie do śmiechu, a subtelnie uderza w ton liryczny i refleksyjny. Pisze o grzechu, ale chwyta się nadziei i dobroduszności, co po .Mieście utrapienia" i "Pod Mocnym Aniołem" jest zaskakującą odmianą. Nie traci na tym ostrość jego pióra.

Nie ma w tym spektaklu złej roli, ale jest wyśmienita - Janusza Gajosa grającego Kubalę, zwariowanego na punkcie motoryzacji księdza o morderczych skłonnościach wobec innych pojawiających się na drodze. Znakomicie partneruje mu Krzysztof Stelmaszyk (Komendant Policji), przez co tworzą ze sceny przesłuchania księdza, na okoliczność jego kolejnej kraksy po kielichu, szlachetną miniaturę. Nie obyłoby się to przedstawienie także bez Jarosława Gajewskiego (Mistrz Karol Adolf szykujący się w natchnieniu na produkcję podrobów papieskich) i Jerzego Radziwiłowicza (Jan Nepomucen Wojewoda, ponury burmistrz, którego twarz z czasem rozjaśni tajemniczy uśmiech).

Finalny akord to wielki popis Władysława Kowalskiego (Profesor Chmielowski). Zresztą od pierwszej sceny, w której występują niemal wszyscy, wiadomo, że będzie dobrze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji