Artykuły

Jak z tokarza zamienić się w wybitną aktorkę

- Z zawodu jestem tokarzem ślusarzem i w pewnym momencie życia zaczęłam recytować. Okazało się, że mam talent, zdobywam nagrody. Aktorstwo zaczęło we mnie pomału dojrzewać. Jednak dopóki nie weszłam do teatru fizycznie, jako sufler, nie miałam do końca świadomości, czy chcę być aktorką, czy też nie - mówi ELŻBIETA OKUPSKA, aktorka Teatru Rozrywki w Chorzowie, obchodząca 30-lecie pracy artystycznej.

"Cesarzowa Teatru Rozrywki" oraz "caryca teatru Korez", czyli Elżbieta Okupska, bawi i wzrusza śląską publiczność teatralną już od 30 lat. W sobotę [30 sierpnia] w Letnim Ogrodzie Teatralnym to dla niej wstąpią m.in. Renata Przemyk, Janusz Radek i Artur Barciś, Początek o godz. 20.

Rozmowa z Elżbietą Okupską [na zdjęciu w "Madame Therese"]:

Marcin Mońka: Do teatru prowadzą różne drogi, ale Pani była naprawdę wyjątkowa...

Elżbieta Okupska, aktorka: Z zawodu jestem tokarzem ślusarzem i w pewnym momencie życia zaczęłam recytować. Pracowałam w zakładach Unitra-Unima, wytwarzających m.in. pompy próżniowe. I tam podeszła do mnie kiedyś kierowniczka prężnie działającego klubu przyzakładowego, pani Teresa. Wyznała mi, że ma problem, ponieważ żaden mężczyzna, którego prosi, nie chce powiedzieć okolicznościowego wiersza. Był to monolog Załuckiego opowiadający o jakiejś urzędniczce. Zgodziłam się. I za sprawą tego wiersza weszłam do konkursów recytatorskich.

Nie uwierzę jednak, że już wcześniej nie myślała Pani o aktorstwie.

- Oczywiście - nastolatki marzą o tym, aby zostać aktorką. A ja, patrząc na moje koleżanki - ładne, zgrabne - często myślałam o sobie: "po co pchać się w te aktory". Byłam bardzo zakompleksioną osobą. Później jednak zaczęłam recytować i okazało się, że mam talent, zdobywam nagrody. Aktorstwo zaczęło we mnie pomału dojrzewać. Jednak dopóki nie weszłam do teatru fizycznie, jako sufler, nie miałam do końca świadomości, czy chcę być aktorką, czy też nie.

Tak więc dojrzewała Pani do teatru?

- Moja droga była podzielona na etapy: najpierw konkursy recytatorskie, potem poezja śpiewana. Jeszcze później przyszedł czas na monodram, który przygotowywałam z Henryką Rodkiewicz, kierownikiem literackim teatru Dialog w Koszalinie. Przygotowałam monodram "Bobok", w którym grałam 12 postaci. To była moja szkoła teatralna. Myślę, że ten proces sprawił, że nie przewróciło mi w głowie. Mogłam przez pięć lat pracować w teatrze i przygotowywać się do egzaminu eksternistycznego.

Po czterech latach spędzonych w teatrze w Szczecinie przyjechała Pani na Śląsk.

- Przyjechałam w lipcu 1986 roku, rozpakowałam się i.. wyjechałam na wakacje. Wróciłam 1 września. Wjeżdżałam tutaj po raz pierwszy nocą. Byłam przerażona - wydawało mi się, że te miasta są w ogóle wyludnione. Bo po Szczecinie, gdzie wszystko żyło jeszcze o drugiej czy trzeciej w nocy, tutaj spotkałam może ze dwie osoby. A potem szybko okazało się, że to jest normalne, bo tu żyje dużo górników, którzy chodzą wcześnie spać, by rano móc wstać do pracy.

Mimo wielu propozycji nie porzuciła Pani śląskich teatrów. Dlaczego?

- Przede wszystkim ze względu na ludzi, którzy tworzą Teatr Rozrywki i teatr Korez. Oni mnie tu trzymają, nie rzeczy czy miejsca. Wśród nich chce się pracować. Nie mam stresów czy kłótni. Mam komfort psychiczny i wówczas dobrze się z nimi czuję. Dlatego tutaj jestem.

Pamięta Pani pierwszą rolę w chorzowskiej Rozrywce?

- To nie była rola, raczej wykonanie piosenki w spektaklu "Huśtawka". Zaproponował mi to dyrektor Dariusz Miłkowski, odbierając ją trzem innym koleżankom z chóru. Byłam zmartwiona, bo nikt nie lubi, kiedy mu się coś odbiera. Okazało się jednak, że chyba dobrze ją wykonałam, bo po spektaklu dziewczyny same przyszły mi pogratulować. I tym od razu ten teatr mnie ujął. Ludzie potrafią w nim okazać swoją akceptację.

Co trzeba robić, by stać się tak popularną aktorką? Bo często jest tak, że widzowie idą do teatru "na Okupską".

- Publiczność zawsze trzeba traktować poważnie. I kochać ją. Ona to odbiera. To klasyczne działanie sprzężenia zwrotnego. Jeśli ktoś daje dobroć, to tą dobrocią jest obdzielany.

Znajduje Pani jeszcze czas na cokolwiek poza teatrem i aktorstwem? Podobno Pani wielką miłością są koty.

- W tej chwili mam dwa koty i dochodzi do mnie trzeci, który niby jest mój, ale ma swoje zdanie, potrafi wychodzić na noc i wracać dopiero wtedy, kiedy jest głodny. Mam też psa. W ogóle uwielbiam zwierzęta i chciałam być weterynarzem. Nie udało mi się zrealizować tego marzenia, bo to podobno jest ciężki zawód, więc wybrałam lżejszy, aktorski (śmiech). Liczę jednak na to, że kiedyś będę miała domek, a w nim cały zwierzyniec.

Pochodzi Pani z Koszalina, ale Chorzów jest Pani domem od 20 lat. Czuje się Pani Ślązaczką?

- W tym roku na wakacjach przemyślałam kwestię: "kim ja się czuję" i wyszło, że moje korzenie są już na Śląsku. Natomiast bardzo chętnie wracałam na dwa wakacyjne miesiące do Koszalina, bo tam mam działkę, gdzie sadzę różne roślinki, które ślicznie mi rosną, i które zjadam później z apetytem (śmiech).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji