Artykuły

Każdy ma swoją walizkę

"Arka Noego. Nowy koniec Europy" w reż. Janusza Wiśniewskiego w Teatrze Nowym w Poznaniu. Pisze Stefan Drajewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.

Już po raz drugi Janusz Wiśniewski zapowiada koniec Europy. 25 lat temu ta złowieszcza przepowiednia była podszyta radosnym wykrzyknikiem: "Ameryka! Ameryka!". A dzięki opozycji powaga - śmiech, można się było bać naprawdę. Zresztą to był czas, gdy za oknami obowiązywał stan wojenny...

"Arka Noego. Nowy Koniec Europy" jest całkowicie pozbawiona śmiechu. Tym razem Wiśniewski uderzył w ton niezwykle poważny (co nie zawsze idzie w parze z linią melodyczną stworzoną przez Jerzego Satanowskiego), wy-krzywiony w paroksyzmie bólu, czarno-biało-czerwony.

Dobrze znam pokoik Wiśniewskiego z dwiema szafami, łóżkiem. Dobrze znam te drzwi obramowane żaróweczkami, wreszcie dobrze znam postaci, które będą do tego pokoju wpadać, by wykrzyczeć, wyszeptać, wyśpiewać niczym u Wyspiańskiego swoje kwestie. Bo chociaż zmieniają się tytuły i tematy przedstawień Wiśniewskiego, bohaterowie są wręcz ci sami (Konie, Osły, Śmierć, która przyjmuje tylko inne imiona) albo podobne do siebie (np. Wiatronogi jakby przyszedł z "Olśnienia"). To, co różni bohaterów najnowszego przedstawienia Wiśniewskiego od poprzednich, to język którego używają aktorzy. Język (istna Wieża Babel) w tym przypadku określa odrębność ich myślenia, mentalność, czasami sposób poruszania się, utrudnia porozumienie się między sobą za pomocą słów Każdy jest trochę osobny.

I to jest niezwykle ważne, aby pięknie się różnić. Każdy wyciąga ze swojej walizki przeżyć własną historię i wkłada do mitycznej Arki w nadziei, że ocaleje. Są to historie zwyczajne i niezwyczajne, banalne i wzniosłe, postrzępione, czasami bez początku, a czasami bez końca. Bohaterowie spętani są niemożnością, zaczadzeni śmiercią, przerażeni, jakby zapomnieli, że człowiek w najstraszniejszych sytuacjach ratuje się śmiechem, choćby miał to być śmiech przez łzy

Wiśniewski nie buduje Arki. Wierzy, że publiczność zna ten biblijny znak, ideę, mit... Wie, że Europa przeżyła niejeden potop, niejedną zagładę. Zawsze znajdzie się jakaś Arka. Wie, że Europa ma zdolność odradzania się, a nastroje końca są w zasadzie początkiem nowego. Czy to nowe na pewno będzie lepsze? Wątpi. I ja też wątpię. Na pewno będzie inne. Chociaż Wiśniewski kreśli smutny obraz nowego Końca Europy, w epilogu daje cień nadziei. Jest nim Hindus, którego na swojej drodze spotyka Nowa Ewa. Jego pojawienie zdaje się być ekwiwalentem wykrzykiwanych 25 lat temu dwóch słów: "Ameryka! Ameryka!". Czyżby zmienił się autorowi przedstawienia wektor tej nadziei?

Dla wybranych istnieje szansa ocalenia, rozpoczęcia życia na nowo, po potopie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji