Artykuły

Przekrój Teatralny (fragm.)

JERZY JAROCKI REŻYSERUJĄC "ŻYCIE JEST SNEM" CALDERONA znalazł się jakby naprzeciw Steina i jego "Orestei". I to nie na zasadzie paradoksu, lecz świadomego wyboru określonej postawy inscenizatorskiej. Niemiecki reżyser gra dzieło Ajschylosa, polski dziełem Calderona w imitacji Jarosława Marka Rymkiewicza posługuje się raczej do­wolnie. I tworzy spektakl, który można z powodzeniem nazwać drugim obliczem współczesnego teatru. W pracy krakowskiego re­żysera nie ma sensu rozpoznawać utworu Calderona i udowadniać, gdzie i jak zdradza on wielkiego Hiszpana. Jest on Rymkiewicza i Jarockiego, a Calderon jedynie mu patronuje. I wcale nie jestem taki pewny, czy pisarz bardzo źle na tym wychodzi. Choć nie ukry­wam, że chciałbym obejrzeć tego hiszpańskiego "Hamleta" w no­wym tłumaczeniu, z zachowaniem pojemnych warstw treściowych i znaczeń moralno-filozoficznych.

Przypomnijmy, że bogatą akcję swojego utworu Calderon umieścił w Polsce, zgoła zabawnie miesza­jąc historię z geografią. Basilio, król oczywiście fantastycznej Polski, wyczytał w gwiazdach, iż je­go syn Segismundo będzie tyra­nem i okrutnikiem; targnie się też na własnego ojca. Aby zapo­biec losowi - każe go uwięzić. Po dwudziestu latach, nękany wyrzutami sumienia, uwalnia sy­na i poddaje próbie. Uśpiony Se­gismundo zostaje przeniesiony do pałacu. Po przebudzeniu nie wie, co jest jawą, a co snem. Odosobniony dotąd od świata, pozba­wiony wolności - poczyna sobie jako władca okrutnie i zuchwale. Ponownie uwięzionego wyzwalają zbuntowani żołnierze. W tym momencie dopiero dojrzewa, po­konuje siebie i zmienia los.

To niejako główny temat. Wo­kół niego Calderon z barokową wystawnością prowadzi wiele jeszcze wątków fabularnych, które dźwigają wciąż fascynujące skle­pienie filozoficzne sztuki. Ileż tu spraw i tematów zostało pomiesz­czonych! A więc i problem wol­ności człowieka, walka z losem i przeznaczeniem, wyrafinowane roz­ważania o życiu. Wreszcie gorz­ki i przewrotnie ujęty dramat egzystencji człowieka. Jak to bo­gactwo myśli zagrać i niczego nie zgubić? Jarocki nie miał chyba takich ambicji. Zafrapował go zu­pełnie inny teatr. To co u Calde­rona wydaje się anachronizmem, całą tę dziwacznie wykrzywioną polską historię i aluzje do Polski i Polaków postanowił przekształ­cić w spektakl-sen. W którym, rzecz jasna, zachowany został ów Calderonowski świat paradoksu, gdzie "wszystko jest złudzeniem", a los najczęściej drwi z uczciwych i szlachetnych. Jarocki raz już śnił na scenie "Sen o bezgrzesznej" - teraz ustawił przed nią krzywe zwier­ciadła. Można oczywiście dysku­tować, czy w tym teatralnym śnie - który otacza nas niczym koszmar i majak, a błazen (świe­tna rola Jerzego Treli) ma w oczach strach i przerażenie świa­tem - udało się w pełni ukazać dramat człowieka wciągniętego w wir szalejącej historii. Czy reżyser zamierzał go uzyskać w takich właśnie kategoriach? Wyda­je się, że bardziej zależało mu, aby w zdeformowaną anachronicz­ną rzeczywistość Calderonowskiej sztuki wpisać wciąż powracają­ce obsesyjne myślenie o Polsce i Polakach. I ująć je w delikatny cudzysłów ironii poprzez przywo­łanie cytatów z własnych przed­stawień, a także z "Dziadów" i "Wyzwolenia" Swinarskiego, czy "Nocy listopadowej" Wajdy. A więc z inscenizacji, które również tkwią niczym świętość w najno­wszej tradycji sceny przy placu Szczepańskim. Oto zjawia się Astolfo, książę Moskwy (Jerzy Radziwiłowicz) w stylu Wielkiego Konstantego, Segismundo (Krzy­sztof Globisz) w trakcie przewro­tu jest w mundurze z czasów po­wstania listopadowego; w finalnym mazurze zatraca się jak w chocholim tańcu. Roznamiętniona bojem Rosaura (Dorota Pomykała) jak Pallas Atena, z "Nocy li­stopadowej" wiedzie buntowni­ków w mundurach z 1830 roku.Tego typu cytatów-pastiszów jest więcej.

Tak zagrany Calderon może wzbudzać sprzeciw. Mnie spektakl Jarockiego, pełen ironicznych zwrotów do "szlachetnych Polaków", zaintrygował i wciągnął niczym seans terapeutyczny. Za­stanawiam się, czy aby reżyser Calderonowską przypowieścią, mi­gotliwą od znaczeń, nie chciał przestrzec: spójrzcie, najłatwiej jest ulec złudzeniom i porywom... Podejrzewam także, że inscenizu­jąc "Życie jest snem" jakby próbował - stosując ironię i szyder­stwo - określić swoją postawę wobec wielkiego repertuaru romantycznego, który wciąż przecież pozostaje poza jego doświadcze­niami reżyserskimi. Jeżeli istotnie spektakl w Starym Teatrze jest ogniwem łączącym Jarockiego-racjonalistę z literaturą romanty­czną, to warto dobrze się mu przyjrzeć, a przestrogę reżysera zapamiętać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji