Artykuły

Bolko Kantor - legenda Cieszyna

Spektakl "Bolko Kantor" ma być największym teatralnym wydarzeniem roku w Cieszynie. Na premierę niecierpliwie czekają zwłaszcza mieszkańcy miasta. Nic dziwnego. Wielu z nich pamięta jeszcze, jak "Bolko" przychodził na rynek karmić gołębie - pisze Ewa Furtak w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Oglądaliście komedię "Niedorajda" z Adolfem Dymszą z 1937 roku? Jedną z najsłynniejszych scen jest walka bokserska sympatycznego mechanika Florka, głównego bohatera filmu. Gra go Dymsza, a jego przeciwnika Adolf "Bolko" Kantor - zawodowy bokser przez lata mieszkający w Cieszynie. - Na pewno można o nim powiedzieć, że był postacią nietuzinkową - mówi Bogdan Ficek, burmistrz Cieszyna. Jest jedną z wielu osób, która do dziś pamiętają boksera.

Cieszyńskie Studio Teatralne przygotowuje się właśnie do spektaklu o Kantorze. Premiera sztuki "Bolko Kantor" odbędzie się 21 września w sali balowej hotelu Pod Brunatnym Jeleniem, gdzie w międzywojniu odbywały się pojedynki bokserskie. Scenariusz spektaklu został oparty na autentycznych faktach z życia Kantora. - Nikt jeszcze nie spisał jego biografii. Materiał do spektaklu został zebrany od rodziny i znajomych - opowiada Bogdan Słupczyński, twórca i reżyser Cieszyńskiego Studia Teatralnego.

Otwarta próba spektaklu odbyła się w czasie ostatniego Festiwalu Teatralnego "Bez Granic". Została przyjęta owacjami. Jeden z krytyków napisał, że niewątpliwie spektakl Słupczyńskiego i aktorów z CST pokazuje "kawałek cieszyńskiego piekła".

Bokser z prowincji ze śmiesznym akcentem

W lutym 1930 roku niespełna 20-letni Adolf "Bolko" Kantor po zaledwie parotygodniowym treningu pod okiem ówczesnych sław - Wiktora Junosza Dąbrowskiego i olimpijczyka Kazimierza Laskowskiego - bierze udział w "Pierwszym Kroku Bokserskim". Dzięki tej bardzo popularnej wtedy imprezie udało się wyłowić wielu przyszłych mistrzów pięści.

Chłopak z prowincji, mówiący z dziwnym akcentem, traktowany był nieco z góry. Jego bokserskie umiejętności nie były jeszcze wtedy duże. Nie zasłaniał się, nie odwracał głowy, dlatego wracał z treningów niemiłosiernie poobijany. Miał jednak w sobie przekonanie, że boks to jego powołanie.

Podczas turnieju Kantor przeżył wielkie chwile. Wygrywał walkę za walką z tymi, którzy nie tak dawno obijali go w czasie treningów. W finale miał ogromną przewagę nad przeciwnikiem i wygrał rywalizację w wadze półciężkiej. Przebojowy debiut zauważyli fachowcy, którzy zaczęli mówić o młodym bokserze z uznaniem. Sukces sukcesem, ale Kantora i tak niebyło po wygranej stać na zakup porządnych sportowych butów. Wstydził się, że musi walczyć w tych samych, w których chodził po mieście.

"Bolko" Kantor sensacją wieczoru

W marcu 1931 roku wszystkie polskie gazety napisały o sensacyjnym występie młodego pięściarza z Cieszyna. Tak skomentowały debiut Kantora w rozegranym w sali hotelu Hrabia Reden w Królewskiej Hucie "Wieczorze zawodowców". "Bolko" wygrał wtedy w sześciu rundach z faworytem Ernestem Jokielem, dwukrotnym amatorskim mistrzem Polski.

Nowy, 1933 rok Kantor przywitał w Paryżu. Miał za sobą serię świetnych występów w Polsce, jednak na europejskich ringach jeszcze nie był znany. W ówczesnej stolicy europejskiego boksu zmierzył się z Marcelem Lauriotem, typowanym przez Francuzów na następcę Marcela Thila, mistrza świata. Zacięty pojedynek trwał 10 rund, po których sędziowie przyznali zwycięstwo Francuzowi. Jednak nawet francuskie gazety przyznały, że to niesprawiedliwy werdykt, bo pojedynek powinien zakończyć się remisem. No i na walce z Lauriotem "Bolko" wreszcie zarobił.

Jeszcze tego samego roku Kantor został zawodowym mistrzem Polski w wadze półciężkiej, a potem w ciężkiej. Ten pierwszy tytuł dzierżył aż do 1939 roku i bronił go dziewięciokrotnie. Przy okazji rosła też jego popularność na europejskich ringach, na których pokonał m. in. Amerykanina Billy'ego de Janisa oraz Niemców: Mierzwę z Zabrza, Emila Koskę z Gliwic, Edu Hulsebussa, Franza Bojęgi i OttoHolzla.

Służył w Wehrmachcie, u Amerykanów i w armii Andersa

Wojenne losy Kantora potoczyły się w niezwykły sposób. Gdy wybuchła II wojna światowa, "Bolko" walczył najpierw w szeregach cieszyńskiego 4. Pułku Strzelców Podhalańskich. W Cieszynie w obronie kobiety pobił gestapowca, za co trafił do obozu w Dachau. Podpisał jednak volkslistę i wyszedł z obozu. Niemcy zrobili z niego swojego zawodnika i trenera. Wcielili go także do Wehrmachtu; gdy jednak odmówił strzelania, trafił do karnej kompanii w Jugosławii walczącej z partyzantką. Spróbował ucieczki, został jednak schwytany i skazany na śmierć. Wtedy hitlerowcy przypomnieli sobie o jego sportowej przeszłości. Wyrok został zamieniony na dożywotnie więzienie, a "Bolko" z karną kompanią trafił na front włoski. Uciekł stamtąd i wstąpił do armii amerykańskiej, apotem do armii Andersa.

Wraz z żołnierzami II Korpusu Andersa walczył pod Mon te Cassino i Bolonią, gdzie wydarł Niemcom amerykański sztandar. Otrzymał go potem na własność od prezydenta USA Johna Kennedyego. Dwukrotnie dostał też Krzyż Walecznych.

Nawet w czasie wojny nie stracił kontaktu z boksem. We Włoszech trenował młodego Zygmunta Chychłę, pierwszego polskiego medalistę olimpijskiego w boksie.

SB zrobiła z niego obłąkanego

Po wojnie "Bolko" wrócił do Cieszyna. Był m.in. trenerem w Klubie Sportowym "Piast" i w bielskim BBTS-ie. Mieszkańcy miasta mieli okazję zobaczyć jeszcze jeden wielki pojedynek bokserski z Kantorem w roli głównej. W październiku 1946 roku "Bolko" walczył w Cieszynie z Czechem Galicą, zmuszając go do poddania się.

Kantor organizował w mieście i okolicy wiele imprez sportowych, które sam finansował: a to zawody narciarskie, a wyścigi kolarskie czy biegi przełajowe. Regularnie oddawał krew, a otrzymane słodycze rozdawał dzieciom podczas organizowanych przez siebie zawodów. Jako nagrody rozdał też swoje puchary i medale. To były czasy, w których Kantor miał w Cieszynie wielu wrogów. Wszystko przez to, że otwarcie wystąpił przeciwko byłym zwolennikom nazistów, którzy działali wtedy w PZPR-ze. - Był przesłuchiwany przez SB za swoje manifestowane publiczne poglądy, rozklejane odezwy- opowiada Słupczyński.

Władysław Orszulik, przewodnik PTTKz Cieszyna, wspomina, że Kantor przychodził do niego ze swoimi listami pisanymi do Breżniewa, papieża i innych wielkich tego świata. - Miałem dostęp do maszyny do pisania, więc je mu przepisywałem. Apelował w nich o pokój - wspomina Orszulik.

SB zrobiła z niego dziwaka leczącego się w Rybniku (zachował się m. in. list od dyrektora szpitala do Kantora, w którym dziękuje bokserowi za to, że zainicjował budowę boiska), był zamykany na 48 godzin w czasie uroczystości państwowych. Bezpieka zarekwirowała mu nawet maszynę do pisania. Mimo tych szykan SB nie mogła sobie dać z Kantorem rady.

W1976 roku "Bolko" sam zbudował i odsłonił na Równicy pomnik ku czci bohaterów spod Monte Cassino i Lenino. Pozwolili mu na to urzędnicy lokalnej rady narodowej oraz wojskowi z Bielska-Białej. Wiele osób straciło przez to stanowiska; Kantor był przesłuchiwany, pomnik rozebrała SB.

Pod koniec życia"Bolko" zajmował się dokarmianiem zwierząt w Cieszynie i okolicy, budował karmniki dla ptaków. -Pamiętam, jak zbierał wśród ludzi suchy chleb dla swoich podopiecznych - wspomina Ficek.

Wiele osób uważało go za nieszkodliwego dziwaka. W1992 roku schorowany 82-letni Kantor nie został przyjęty do szpitala w Cieszynie, mimo że oddał w swym życiu aż 421 krwi. Umarł we wrześniu, został pochowany na ewangelickim cmentarzu w Cieszynie.

Nie chcieli Kantora na patrona stadionu

W 2002 roku kilku cieszyńskich radnych wpadło na pomysł, by Kantor został patronem miejskiego stadionu. Znaleźli się jednak przeciwnicy tego pomysłu. Pamiętali Kantora tylko z ostatnich lat życia i uważali go za dziwaka. Dlatego stadion nazwany zostaje "Pod Walką", a "Bolko" został patronem stumetrowej ślepej uliczki. "Gdyby się urodził i żył na Wschodzie, to pewnie już za życia porwałby za sobą tłumy, ale na pragmatycznym Śląsku Cieszyńskim to nie mogło się udać" - pisze Słupczyński w folderze przygotowanym z okazji premiery.

Na premierę spektaklu wybiera się wielu mieszkańców Cieszyna. Marzenie Kantora nie spełniło się - dzisiaj w mieście nie ma już boksu. Po dawnych czasach zostały tylko wspomnienia i kronika. - Choć znałem Kantora osobiście, niektóre fakty z jego życia w ogóle nie były mi znane. Z przyjemnością obejrzę ten spektakl - mówi Orszulik.

Przy pisaniu tekstu korzystałam z materiałów Cieszyńskiego Studia Teatralnego (m.in. tekstu, który przygotował historyk boksu z Wrocławia Sławomir Rojek) oraz informacji na stronie internetowej TS Mieszko Piast Cieszyn

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji