Artykuły

Szczecin. "Mayday" ciągle śmieszy

W piątek na Małej Scenie Teatru Polskiego po raz 250. będzie grana farsa "Mayday" Raya Cooneya w reż. Stefana Szaciłowskiego

Wypadek uliczny londyńskiego taksówkarza Johna Smitha (w tej roli Adam Dzieciniak [na zdjęciu], jeden z najlepszych aktorów komediowych Szczecina) burzy jego uporządkowane życie bigamisty, które do tej pory spokojnie wiódł z dwiema żonami w dwóch mieszkaniach. Teraz bohater musi ukrywać bigamię nie tylko przed małżonkami, ale i interesującą się nim policją...

Grane w Teatrze Polskim od sierpnia 1999 r. przedstawienie nieprzerwanie cieszy się ogromnym powodzeniem. Biletów nie ma już nie tylko na dzisiejszy spektakl, ale na wszystkie do końca miesiąca. Kasa teatru przyjmuje rezerwacje na spektakle grudniowe.

Ewa Podgajna: Co Pan sądzi o bigamii?

Adam Dzieciniak: Nie podnieca mnie. Sumienie by mnie zagryzło. Ja się z żoną pokłócę i już mnie sumienie bierze.

W Krakowie "Mayday" grane było 700 razy, we Wrocławiu 500. Pan ile wytrzyma?

- Trzysta na pewno. Zresztą granie do trzystu już nam dyrektor zapowiedział. Mamy widownię, która po kilka razy przychodzi na ten spektakl. Poznałem panią, która pochwaliła mi się, że była osiem razy. Jak tylko jacyś znajomi do niej przyjadą, idzie z nimi, żeby im pokazać spektakl, tak się jej podoba. Tacy jak ona to siedzą i wyłapują szczegóły. Moja żona jest taka. Była ze 40 razy. A potem wytyka mi, że pomyliłem się w którymś momencie, że zapomniałem wyrazu czy zdania. Ale przecież można się też i w pacierzu pomylić, prawda?

Czy "Mayday" jeszcze Pana śmieszy?

- Po takiej ilości można powiedzieć, że to jest już rutyna. Rola mnie może nie śmieszy. Zresztą przecież nie my mamy się bawić, tylko ma się śmiać widownia. Należy grać bardzo poważnie, im poważniej, tym jest bardziej śmiesznie. Ale przyznam, że potrafi mnie rozśmieszyć reakcja widowni, która bywa bardzo zaskakująca. Nigdy nie wiemy, co nas spotka. Ludzie śmieją się w momencie, w którym się nie spodziewamy - bo ktoś zrozumiał żart po czasie. Kiedyś nas tym ugotowali. I na kilka minut musieliśmy przerwać przedstawienie, żebyśmy się mogli wszyscy porządnie wyśmiać.

Co Pana śmieszy w codziennym życiu?

- Życie. Samo pisze piękne scenariusze. Stanisław Tym kiedyś kupił mi wielki zeszyt i ołówek i mówi: "Zapisuj, bo z tych naszych codziennych spostrzeżeń powstają fantastyczne monologi". Gram je potem w kabarecie Czarny Kot Rudy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji