Artykuły

Polski wariant. Ostry dzień na "Nowej Dramie"

W jednej z finałowych scen pani Karolina, maleńka staruszka w chusteczce, długo odczytuje listę mieszkańców swojej wioski, dodając do imion narodowość - Polak, czy Ukrainiec. Być może to ciche, monotonne mamrotanie, w którym jedno imię niczym nie różni się od drugiego, jest jedynym sposobem na udowodnienie istnienia człowieka na ziemi - tak "Transfer!" Jana Klaty pokazany w Moskwie Jopisuje Julia Czernikowa z Wriemia nowostiej.

Międzynarodowy Festiwal Teatralny Nowaja Drama zaprezentował na scenie Centrum im. Meyerholda swój gwóźdź programu - spektakl polskiego teatru "Współczesny" - "Transfer!", powstały na podstawie wspomnień o II wojnie światowej. W komplecie ze spektaklem odbył się dzień współczesnej polskiej dramaturgii - czytanie dwóch sztuk i dyskusja o nowej polskiej dramaturgii.

Na poziomie tekstów ("Lucyna i jej dzieci" Marka Pruchniewskiego i "Lament" Krzysztofa Bizio) nie dało się zauważyć jakichś zasadniczych różnic między polską i rosyjską nową dramaturgią. To samo świadome zainteresowanie społecznymi bolączkami i problemami, montaż kompozycji i poszukiwanie (beznadziejne) bohatera naszych czasów. [...] "Polski teatr to szczególna przestrzeń - wyjaśniał Wiktor Ryżakow [reżyser próby czytanej "Lamentu" Bizia]. - Tam czuje się tradycje Grotowskiego, Kantora. Interesuje mnie polska dramaturgia, bo zawsze skierowana jest do wnętrza człowieka." [...]

Jan Klata, reżyser "Transferu" należy do nowego - następnego po Warlikowskim i Jarzynie - pokolenia artystów. Młody i porządnie wkurzony (z powodu problemów technicznych - chwilami świst zagłuszał głos tłumacza w czasie spektaklu) reżyser z irokezem na głowie powiedział w czasie dyskusji po spektaklu, że swoją inscenizację traktuje jako "podróż do źródeł teatru, do źródeł opowiadania historii": "W czasach prehistorycznych ludzie zbierali się przy ognisku i opowiadali sobie o zabiciu mamuta. Od tego zaczął się teatr".

W jego spektaklu ludzie zebrali się i opowiadają o swoim dzieciństwie, młodości i pośrednio o wojnie. Z łatwością można przywołać rodzime bezpośrednie analogie "Transferu!" - "Sientiabr'.doc" Michaiła Ugarowa [spektakl o Biesłanie] i "Czernobylską modlitwę" Joela Lehtonena. To ten (dość rzadki) przypadek, kiedy nowa dramaturgia stenografuje nie tyle głosy ulicy, co głosy historii - głosy ludzi, którzy dostali się w tryby wielkiej historii i z czasem byli zmuszeni świadczyć o niej.

Na scenie usypany kwadrat z ziemi, pośrodku pomost, na którym uczestnicy konferencji jałtańskiej - Stalin, Roosevelt i Churchill (jedyni profesjonalni aktorzy w spektaklu, przedstawiający gadające figury woskowe) - próbują rozwiązać "polską kwestię". Czasem odrywają się od głównego zajęcia, podśpiewują "Podmoskownyje wieczera", opowiadają sobie anegdoty na swój temat, rżną w karty albo chwytając za gitary i syntezator śpiewają przy ogłuszającej muzyce kawałki Joy Division. Za nimi w głębi sceny siedzą na ustawionych w szeregu krzesłach niemłodzi zwyczajnie ubrani ludzie. Po kolei, Polacy i Niemcy, wychodzą do przodu i dzielą się wspomnieniami mniej więcej tych samych czasów. [...] Mnóstwo faktów (a być może i fałszu słabej pamięci), które nie tworzą jednego obrazu - rozbłyskują na chwilę i znów gasną. Jak w filmie dokumentalnym Claude Lanzmanna "Shoah", osobiste historie łączą się, niczym wagony w pociągu, pędzącym przez polskie lasy do Oświęcimia, w jedną długą, ale taką samą osobistą historię o wojnie, której nie można słuchać, ale nie słuchać też nie można. W jednej z finałowych scen pani Karolina, maleńka staruszka w chusteczce, długo odczytuje listę mieszkańców swojej wioski, dodając do imion narodowość - Polak, czy Ukrainiec. Być może to ciche, monotonne mamrotanie, w którym jedno imię niczym nie różni się od drugiego, jest jedynym sposobem na udowodnienie istnienia człowieka na ziemi. Najważniejsze, by był ktoś, kto to wypowie i ktoś, kto to usłyszy.

Teatr dokumentalny to chyba najsłabsza i najbardziej niedoskonała forma teatru. Proste prawdy w rodzaju nieprzystawalności decyzji postaci historycznych i losów prostych ludzi wyglądają w nim okropnie banalnie. Ale czasem taki teatr (jak w przypadku "Transferu!") działa w przestrzeni wykluczonej przez pozostałych z pola widzenia. Tak, to prawda - najsłabszy teatr. Jeśli nie brać pod uwagę wszystkich pozostałych form.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji