Artykuły

Ucho pana Michała

"Ucho van Gogha" w reż. Eugeniusza Korina w Teatrze Bajka w Warszawie. Pisze Jan Bończa-Szabłowski w Rzeczpospolitej.

Producenci Michał Żebrowski i Eugeniusz Korin uznali, że mają receptę na teatralną rozrywkę: półtorej godziny totalnej błazenady.

Pod bardzo intrygującym tytułem "Ucho van Gogha" kryje się dobrze znana z warszawskiego Teatru Na Woli sztuka "Kura na plecach" Freda Apkego.

Bohaterami tej błyskotliwej czarnej komedii są sąsiedzi: dobiegająca czterdziestki kura domowa pani Cobald i niespełniony wiolonczelista w podobnym wieku pan Bonsch. Przez lata nic ich nie łączy poza kłótniami o ogródek, w którym ona dopieszcza róże, a on - z premedytacją je zachwaszcza. Okazją do lepszego poznania jest jej nieoczekiwana wizyta, kiedy to oświadcza sąsiadowi, że właśnie zabiła męża, który przez lata się nad nią znęcał. To nieoczekiwane spotkanie Bonscha i pani Cobald znacząco odmieni życie każdego z nich.

Jest w tej opowieści Apkego nuta horroru, odrobina melodramatu i komedii, ale jest też proza życia. Wszystko napisane z finezją i inteligencją. Warto o tym wspomnieć, bo w premierze przygotowanej przez Eugeniusza Korina w teatrze Bajka o niuansach nie ma mowy. Zamiast "komedii, która wzrusza", jak napisano na plakatach, mamy pokaz chałtury wygranej na jednym tonie.

Powiem otwarcie: czułem się zażenowany, że Michał Żebrowski ceni mnie jako widza tak nisko, że popisuje się aktorstwem na poziomie, który nawet nie przystoi amatorom. W tym spektaklu nie ma żadnych relacji między bohaterami scenicznymi, bo nikt nie dialoguje, tylko wygłasza swoją kwestię niczym płomienny manifest. Przez pierwsze pół godziny miałem wrażenie, że obserwuję lekcję polszczyzny dla cudzoziemców, bowiem aktorzy, zwłaszcza Żebrowski (w mniejszym stopniu Jolanta Fraszyńska), nie zastanawiali się nad sensem słów, tylko nad tym, by je dobitnie wypowiedzieć (wyjątkiem był Piotr Machalica). Przedstawienie zaczęło brzmieć jak komedia absurdu rodem z Ionesco. Było w nim sporo teatralnych gadżetów, efekty akustyczne, ale nie było człowieka. Trzeba jak van Gogh obciąć sobie ucho, żeby nie usłyszeć fałszu. Myślę, że Michał Żebrowski powinien zaprosić na ten spektakl swoich profesorów, na których wciąż w wywiadach się powołuje. Z pewnością przeżyliby mocne chwile.

Zdjęcie z próby "Ucha van Gogha".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji