Artykuły

Jana Klaty teatralna doktryna szoku

"Witaj/Żegnaj" w reż. Jana Klaty w Teatrze Polskim w Bydgoszczy na Festiwalu Prapremier. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

"Witaj/Żegnaj" otwierający Festiwal Prapremier w Bydgoszczy to spektakl, z którego po godzinie ma się ochotę uciec. Pułapka polega jednak na tym, że uciekłoby się do tego samego. Jan Klata tylko odtworzył nasz sposób doświadczania rzeczywistości.

Suzan Lori Parks (ur. 1964) przez cały rok pisała jedną sztukę teatralną dziennie. Pierwsza czarnoskóra pisarka i scenarzystka, która zdobyła Nagrodę Pulitzera w dziedzinie dramatu (2002, za "Topdog/Underdog") rozpoczęła swój projekt 13 listopada 2002 r. Po roku, gdy codzienne tworzenie dramatu weszło jej w krew jak mycie zębów czy modlitwa, niezwykły zbiór/dramat/pamiętnik "365 dni/365 sztuk" wylądował w szufladzie.

Dopiero w 2006 roku znajoma producentka Bonnie Metzgar namówiła autorkę do wystawienia całości siłami kilkudziesięciu grup teatralnych. Teatry uniwersyteckie i zawodowe, kabarety i opery w USA przez cały rok wystawiały kilku- i kilkudziesięciostronicowe miniatury Parks. Prasa zachłystywała się rozmachem projektu, liczyła sceny i aktorów, odnotowywała rekordy.

Wśrod zachwytów nad skalą przedsięwzięcia przestał mieć znaczenie temat czy jakość sztuk. Kwitowano je skrótami w stylu "o wojnie, rodzinie, Johnnym Cashu, Barrym Whicie i wszystkim, co wpadło jej do głowy o poranku", czy "o wszystkim, co pani Parks zobaczyła przez okno samolotu". Na tle wcześniejszych sztuk Parks, badającej granice kulturowe na poziomie międzyludzkich relacji, buntującej się przeciwko pseudopolitycznemu teatrowi nazywanemu przez nią "papierem pakowym z gorących gazetowych nagłówków", "365..." faktycznie trudno potraktować inaczej niż eksperyment formalny z próbą uchwycenia chaosu świadomości współczesnego człowieka.

Autorka, która dorastała w Niemczech, a największe sukcesy osiągnęła, pisząc w "czarnym angielskim z przedmieścia", jak zwykle bawi się w nich językiem. Jak zwykle zachowuje specyficzny humor, który dziś cechuje ambitniejsze spoty reklamowe. Jak zwykle tropi historyczne absurdy. Tony Kushner (autor głośnych "Aniołów w Ameryce") powiedział o jej "Wenus": "spycha klisze i stereotypy rasowe z ciemnych, wypełnionych szeptami niezadowolenia kątów i tylnych rzędów na środek sceny, gdzie ich widok wprawia nas w drżenie".

Czołgający się kochanek

Oparty na fragmentach "365..." spektakl Jana Klaty w drżenie wprawia przede wszystkim niespotykaną w polskim teatrze precyzją wykonania. Jedenastu ubranych w ciemnodżinsowe uniformy aktorów na trzy godziny doskonale zespala się z obrotową sceną.

Choć każdy pojawia się w kilkudziesięciu scenach jako Bach, żona, aktywista, żołnierz, członek chóru, skazaniec, Krwawa Mary, kat, Glenn Gould, berbeć, kochanek, raper - ani przez chwilę nie sprawiają wrażenia, by ich płynne przejścia były jedynie sprawą przypadku. Czołgają się w sztucznej trawie, przechodząc między kolejnymi pomieszczeniami podzielonej na trzy części obrotówki, wykonują układy jak z teledysków, parodiują "podniebny aerobik bezpieczeństwa" wykonywany w samolotach przez stewardesy. Symultanicznie, równo, sprawnie, jakby wszyscy przeszli kurs dla cheerleaderek albo mieli kończyny połączone niewidzialnymi sznurkami.

Naomi Klein pisząc "Doktrynę szoku", nie mogła przewidzieć, że najlepszą ilustracją do jej książki stanie się spektakl polskiego reżysera. U Klaty każda miniscenka to dla widza szok. Już w foyer widzowie trafiają na zespół wykonujący dziką choreografię z elementami tai-chi, gimnastyki a la Falun Gong i gestów z podręczników czarnej magii. Dalej jest tylko mocniej.

Kiedy scena zaczyna się obracać, nie sposób przewidzieć, czy aktorzy pojawią się zaraz wymachując giwerami na masce samochodu czy zaczną przeprowadzać aukcje polskich postaci historycznych - od Jagiełły przez Wałęsę po Balcerowicza - czy pokażą błyskawiczny obrazek z zabaw ojca pedofila z synkiem. Wymienią po jednym zdaniu czy wystawią minimusical? Założą kiczowate jaskrawe płaszcze w wojskową panterkę, peleryny zmieniające ich w Teletubisie czy złote peruki? Zagrają na tle sztucznego nieba, w różowym saloniku mieszczańskim czy celi szpitala psychiatrycznego?

Kolejny obrót sceny - szok. Kolejny skecz - zaskoczenie, spazm śmiechu, euforia.

Życie z YouTube

Scenki nie łącza się tematycznie, najwyżej okazują się różnymi wariantami tej samej historyjki ("mąż wraca z wojny", "co romantyczna pani zobaczyła na niebie", "dwóch osiłków i ich samochód", "kolejka do sali tortur"). Całość przypomina raczej maraton filmików z YouTube czy antologię stripsów (minikomiksów gazetowych). Nie sposób przywiązać się do żadnej konwencji czy postaci.

Reżyser zapowiadał, że pokaże w "Witaj/Żegnaj" doświadczenie współczesnego odbiorcy mediów, do którego codzienności należy zapping (nerwowe przełączanie kanałów telewizora), wyskakujące okienka z reklamami, mijane w zawrotnym tempie billboardy. Wszystko zabiega o nasza uwagę, próbuje choć na chwilę ją zatrzymać, nim pomkniemy dalej, do nowych, przypadkowych wrażeń (często cennych tylko dlatego, że są nowe).

Ten sposób odbioru świata, który w XX w. opisywał z niepokojem i troską Walter Benjamin, dziś nie ma już niemal alternatywy. Spektakl Klaty jest więc nie tylko najsprawniej działającą maszyną teatralną, jaka pojawiła się w polskim teatrze, ale też (mimo całej swej groteskowej konwencji, przerysowania, komizmu) projektem czy eksperymentem badawczym. Nie tylko mówi o współczesnym doświadczeniu, ale odtwarza teatralnymi środkami fragmentaryczność komunikatów, rozproszenie uwagi, nadmiar informacji, danych, wrażeń.

Nie sposób przeczytać wszystkich danych o pogodzie i kolejności piosenek, jakie cały czas biegną po bokach sceny na paskach informacyjnych. Ile etiud, ile ról zachowa się w pamięci? Kilka? Jedno, co pozostanie z pewnością, to wrażenie chaosu, utraty, marnotrawstwa.

Klata, który po rewelacyjnej "Sprawie Dantona" (spektaklowi z Teatru Polskiego we Wrocławiu, który stał się czarnym koniem większości konkursów, plebiscytów i festiwali) zyskał już niemal pozycję "klasyka od spraw uniwersalnych", dużo ryzykował, sięgając po tak nieuporządkowany materiał.

Spektakl odtwarza dzisiejszy sposób uczestnictwa w świecie tak wiernie, że staje się nie do wytrzymania. Ale na tym być może polega jego wartość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji