Artykuły

Plastikowy bilet do kresu?

"Trzy siostry - wyobrażenie" w choreogr. Andrzeja Adamczaka w Polskim Teatrze Tańca w Poznaniu. Pisze Ewa Obrębowska-Piasecka w Polsce Głosie Wielkopolskim.

Masza, Irina i Olga schodzą na taneczną scenę z kart dramatu Czechowa, ale to nie rosyjska prowincja z początku zeszłego wieku, nie za Moskwą się tu tęskni, raczej za Dublinem, Berlinem, Londynem... Trzy siostry są współczesne. Scenograf Mariusz Szmytkowski ubrał je w przezroczyste przeciwdeszczowe płaszcze, które chronią przed niepogodą świata, ale też w jakiś sposób odcinają od niego - są jak kokon, jak pancerz. Kobiety wychylą się z niego, kiedy obok pojawią się mężczyźni - jak motyle będą ich wabić strojnymi sukienkami. Siostry gotowe są do drogi - spakowane w kolorowe walizki na kółkach chcą podróży: życia, spełnienia, uczuć, wrażeń i emocji. Na walizkach jednak osiądą, wikłając się w mozół codzienności i szarpaninę nieudanych romansów. Będą pełzać robaczkowym ruchem i zastygać w marazmie. Będą prężyć się i wyginać wobec mężczyzn jawnych i tajnych: męża, narzeczonych i kochanków. Panowie - niemal anonimowi - pojawiają się jednak i znikają. Czasem obecni są ledwie "w połowie": zza kulis wychylają się tylko ich dłonie, które na chwilę przytulą; uda, które zagarną i obdarzą ukradzioną pieszczotą.

Choreografowi Andrzejowi Adamczakowi i tancerzom udaje się oddać na scenie Czechowowski nastrój stagnacji, czekania na to, co się nie zdarzy, bo zdarzyć się nie może, ale osadzają go w naszym świecie, naszych realiach. I dziś bowiem pośród tego czekania umyka nam życie. Wydaje się byle jakie, nudne, żmudne, kulawe, szare, niepozorne, spowite czasem w papierosowy dym, zamroczone alkoholem. Innego jednak nie będzie.

W finale siostry wiedzą już o tym, ale znów pakują walizki, znów nakładają na siebie przeciwdeszczowe płaszcze, tyle że już nie przezroczyste. Chowają przed światem swoje uczucia, pragnienia, marzenia, wspomnienia, ale one odcisnęły się na nich intensywnym kolorem. Nieco za ostry dla mnie ten sygnał, za trywialny. Przecież to doświadczenia (te wszystkie zmarszczki i blizny) to ich (i nasz) jedyny bilet w podróży do kresu i bezkresu. Jedyna odpowiedź na pytanie: po co to wszystko? Nie chcę, żeby była tylko plastikową kartą do bankomatu. Ale może młodzi twórcy nie myślą wcale o podróży ostatecznej. A może to ma być ostrzeżenie?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji