Artykuły

Festiwal Teatrów Lalek. Dzień pierwszy

Pierwszy dzień festiwalu rozpoczął się pokazem aż czterech spektakli. Organizatorzy zaplanowali przedstawienia bardzo różnorodne i wykorzystujące różne techniki animacji, również multimedialne - z XV Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Lalek "Spotkania" w Toruniu pisze Emilia Adamiszyn z Nowej Siły Krytycznej.

Pierwszy dzień festiwalu rozpoczął się pokazem aż czterech spektakli. Organizatorzy zaplanowali przedstawienia bardzo różnorodne i wykorzystujące różne techniki animacji, również multimedialne. Festiwal otworzyła "Jabłoneczka" wyreżyserowana przez Piotra Tomaszuka, mająca niedawno premierę w Baju Pomorskim. Historia dziewczyny zaklętej w jabłoń przez czarownicę i odczarowanej za sprawą miłości romantycznego króla-poety, opowiedziana została w ciekawy sposób nawiązując do wielu konwencji, a jednocześnie lekko i z dystansem. Spektakl zdominowała zabawa formą, której zabrakło kolejnemu przedstawieniu.

Jako drugi zaprezentowano spektakl "Na szkle malowane" Divadlo Loutek z Czech. Malunki na szkle, wykonywane niegdyś przez górali naszego Podhala czy górali słowackich, nie tylko przedstawiały wizerunki świętych, ale też, co było charakterystyczne dla tego malarstwa, sceny rodzajowe. Przede wszystkim tańce z ciupagami. Twórcy przedstawienia, opowiadając historię Janosika, obficie zaczerpnęli z folkloru ludowego. Pojawiły się skoczne melodie wygrywane przez muzyków na scenie, żywiołowe tańce góralskie, przyśpiewki i stroje - rozchełstane koszule rozbójników i wirujące spódnice góralek. W scenografii dominowała czerwień, ulubiony kolor kultury ludowej. Cóż, cepeliowska estetyka zdominowała spektakl. Mimo całej żywiołowości charakterystycznej dla rozbójnickiego charakteru opowieści, historia Janosika toczyła się dość monotonnie. Reżyser, Marian Pecko, wykreował Janosika na mitycznego herosa, co daleko nie odbiega od wyobrażeń ludowych. Bohaterowie opowiadali sobie nawzajem historię górala, często podawali sprzeczne wersje fragmentów biografii, na przykład te, dotyczące jego śmierci. Scalali legendę z zasłyszanych opowieści. Wszystko zostało ujęte w ramy metafizyczne. Spektakl otwierają i zamykają dwie postaci - ich pozaziemski status został podkreślony przez wkomponowanie szczudeł w kostium. Z całego spektaklu wyróżnia się scena śmierci Janosika, niestety jedna z nielicznych opowiedziana za pomocą metafory. Janosik w objęciach śmierci, wirujący w tańcu i zmierzający w niebyt.

Po swawolnych i rubasznych tańcach zbójników i góralek organizatorzy festiwalu zaproponowali widzom niezwykle subtelną opowieść o intymności. Niemiecki spektakl Iris Meinhard stanowi ciekawą propozycję wirtualnego lalkarstwa. Aktorka pojawiła się na scenie ubrana w biały gorset i szeroką halkę rozpiętą na stelażu, sugerującą modę osiemnastowieczną. Wrażenia dopełnia biała wysoka peruka. Mniej więcej w tym czasie historycznym rozpocznie się odsłanianie ciała w stroju kobiecym i podkreślanie jego walorów. Dziewczyna na scenie rozpoczyna podróż, jest to wędrówka po jej ciele. Za pomocą malutkiej kamery trzymanej w dłoni przenosi obraz na duży ekran znajdujący się w głębi. Pokazuje zbliżenie stóp, później szyi, brody, czoła, uruchamiając najdrobniejsze mięśnie twarzy. Kamera zsuwa się po jej plecach, wędruje pod halkę. W końcu dziewczyna wchodzi w interakcję z obrazem rzutowanym na ekran. Dwie ogromne dłonie bawią się nią, jakby była lalką. Podnoszą jej ramiona, popychają, unoszą halkę. W innej scenie, na gorsecie aktorki zostaje wyświetlona jej postać. Tym razem to dziewczyna animuje wirtualne wyobrażenie. W kilku scenach rozmawia, posługując się językiem ciała, jakby z oddzielonym od niej jej odbiciem lustrzanym pojawiającym się na ekranie. "Intymność" jest przykładem trudnego rodzaju aktorstwa - grania wobec wirtualnego partnera, w tym wypadku jest nim projekcja aktorki. Możliwości zabawy formą, jaką proponuje Iris Meinhard wydają się nieograniczone. Na szczęście treść spektaklu jest tak samo bogata. Bohaterka znajduje się w onirycznej rzeczywistości, prawdopodobnie opowiada o swoim śnie. Czyta fragmenty księgi, w której zapisane jest jej życie, innym razem rozsypane kartki książki nazywa fragmentami swojej biografii. Księga kojarzy się z tajemnicą. Jej treść może zawierać wyjaśnienie. Monolog dziewczyny i jej działania sceniczne są próbą ustalenia własnej tożsamości. Spektakl prowokuje do zadania sobie podstawowych pytań. Kim jestem? W jaki sposób istnieję w świecie? Czy istnieję tylko poprzez ciało? Czym jest moje ciało? Czym jest nagość? A także, gdzie przebiega granica między patrzeniem a podglądaniem? Na ekranie czy na stroju dziewczyny rzutowany jest obraz ludzkiego oka. Aktorka gra z publicznością, tworzy napięcie między ubiorem-zakrytym ciałem a nagością. Odsłania fragmenty halki, po czym zasłania. Na stroju pojawiają się projekcje jej ciała w bieliźnie, nagiego, szkieletu czy mapy mięśni. Proponuje też podróż do wnętrza swojego gardła i ucha. Wszystko to robi subtelnie. Bada różne wymiary swojej obecności w świecie.

Ostatni spektakl tego wieczoru, "Fasada" [na zdjęciu] w wykonaniu Białostockiego Teatru Lalek zauroczył animacją lalek wykonanych przez Eduardo de Paiva Souzę, znanego publiczności toruńskiej z prezentowanych w poprzednich latach spektakli. Przedstawienie pozbawione jest fabuły, trudno też w jednym zdaniu określić jego temat. Opowieść składa się z luźno powiązanych epizodów. Na środku sceny wzniesiona została konstrukcja, w ten sposób umownie nakreślono przestrzeń kamienicy. Jest to miejsce łączące bohaterów, ich życie rozgrywa się w pomieszczeniu na parterze i piętrze, na ławkach ustawionych w pobliżu. Dwie rzeźby z fasady (także lalki) przyglądają się, jak toczy się życie. A czas upływa, podkreślany przez wygrywane przez muzyków na scenie melancholijne szlagiery. Rozpromienia życie bohaterów, budując niezwykle ciepłą aurę w ponurym świecie okaleczonych, samotnych, schorowanych i przemijający postaci.

Muzyka spaja poszczególne sceny, od czasu do czasu przerywana jest kłótniami i krzykami. Wyznacza to stały rytm opowieści.

Rozbicie dramaturgiczne "Fasady", przejawiające się w narracji prowadzonej za pomocą drobnych epizodów, sprawia, że uwaga widza koncentruje się przede wszystkim na animowanych lalkach. Te są tak skonstruowane i wprawnie animowane, że nie sposób przeoczyć każdego drobnego gestu, oddechu, spojrzenia, emocji lalki. Zbudowane z gąbki lalki ludzkich rozmiarów trochę przypominają człowieka, ale też są zdeformowanie, nieco turpistyczne. Potrafią zyskać sympatię widza, jego współczucie, ale i wprawiają w przerażenie. Chora i niedołężna staruszka rzuca się na ptaszka w klatce, by go pożreć. Innym razem lalka wyobrażająca bardzo otyłą kobietę zaczyna lekko i zwiewnie tańczyć do melodii Chopina, zderzenie jej rozlewającego się ciała z lekkością ruchu budzi efekt komiczny. Tak, jak przestrzeń domu budzi skojarzenia z tym, co ukrywane a tym, co przeznaczane na pokaz (jak fasada zdobiąca budynki), tak twórcy w wielu odsłonach pokazują bohaterów tego spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji