Artykuły

Czas - bezlitosny sprinter

W panu Krzysztofie niebanalny był już sam kontrast między powierzchownością, w której było coś malowniczo, rodzajowo ,,knajackiego'' (co świetnie grało w filmie), a jego wielką kulturą osobistą, świetną umysłowością i imponującą erudycją - KRZYSZTOFA ZALESKIEGO żegna Krzysztof Lubczynski z Trybuny.

O zmarłym w tym tygodniu wybitnym reżyserze, aktorze i intelektualiście Krzysztofie Zaleskim tak bardzo chciałoby się napisać niebanalnie, a tak trudno ustrzec się banałów. A przecież był on kwintesencją niebanalności. Jako człowiek, jako aktor, jako reżyser i jako humanista. Jako aktor drugiego planu (z wyjątkiem głównej roli Józefa Monety w ,,Indeksie'' Janusza Kijowskiego) grał w sposób tak oryginalny, że niepodobny do niczego innego, do żadnej konwencji, do żadnej maniery.

W panu Krzysztofie niebanalny był już sam kontrast między powierzchownością, w której było coś malowniczo, rodzajowo ,,knajackiego'' (co świetnie grało w filmie), a jego wielką kulturą osobistą, świetną umysłowością i imponującą erudycją. Jego agent Ochrany ,,Czarny'' to chyba najlepsza rola w ,,Gorączce'' Agnieszki Holland. To zachowanie obślizgłego, uśmiechniętego gada, który wciąga ofiarę w swoją pułapkę, jest nie do zapomnienia. Kapitalny był też w dzikim, jakby korzennym chamstwie jednego z braci w ,,Matce Królów'' Janusza Zaorskiego i w faszyzującym dynamizmie nauczyciela wf w ,,Szansie'' Feliksa Falka. Zaleski świetnie znał literaturę i ogromnie, na tradycyjną modłę ją szanował.

Jako reżyser brał się tylko za teksty świetne, a inscenizując je ,,po bożemu'', jak np. ,,Parady'' Jana Potockiego, ,,Cyrano de Bergeraca'' Rostanda, czy ,,Tajnego agenta'' Josepha Conrada, wydobywał z nich najcenniejszą esencję i najatrakcyjniejszą spektakularność. Także dzięki ogromnie twórczej pracy z aktorami, w których potrafił pobudzić najlepsze walory i zaskakujące pierwiastki. Był człowiekiem niezależnym i niepodległym, o skonkretyzowanych poglądach, które w pewnym sensie można byłoby określić jako prawicowe, ale jednocześnie niemające nic wspólnego z jakąkolwiek partyjnością, czy choćby ideologicznością. Gdy przyjął z rąk obecnego kierownictwa Polskiego Radia dyrekcję Programu 2, przez moment miałem w głowie znak zapytania. Jednak kilka tygodni później, zainspirowany jakimś moim krytycznym tekstem o publicznym radiu w ręku PiS, Krzysztof Zaleski zaprosił mnie na rozmowę, która ukazała się w ,,TRYBUNIE''. Było niemożliwością, by myślał on i postępował jak funkcjonariusz wynajęty przez jakąś polityczną opcję.

Obiecywaliśmy sobie ponowną rozmowę o naszej ulubionej krainie - literaturze. Ja spodziewałem się po tym spotkaniu delicji intelektualnych od pana Krzysztofa. Jednak potem pędził ten przeklęty, bezlitosny sprinter - czas. Później dowiedziałem się, że pan Krzysztof jest ciężko chory. A w ubiegłym tygodniu, że umarł. To wielka strata dla polskiej kultury.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji