Artykuły

Festiwal Teatrów Lalek. Dzień piąty

"O śmierci i cudownym lekarzu" ze Starego Divadla z Nitry, "O Pryszczycerzu i Królewnie Pięknotce" z Wydziału Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku oraz "Schron" Unii - Teatr Niemożliwy na XV Międzynarodowym Festiwalu Teatrów Lalek "Spotkania" w Toruniu. Pisze Emilia Adamiszyn z Nowej Siły Krytycznej.

Stare Divadlo z Nitry przyjechało ze spektaklem "O śmierci i cudownym lekarzu" [na zdjęciu], opartym na motywach znanej bajki ludowej. Słowacy przedstawili historię w zabawny sposób - poetyckie obrazy zestawili ze scenami nacechowanymi dawką komizmu. Okazało się, że to dobry sposób na to, aby nie popaść w skrajny liryzm i powagę opowieści. I przez śmiech oswajać z nieuchronnym spotkaniem ze śmiercią i strachem, jaki temu towarzyszy.

"O śmierci i cudownym lekarzu" to historia konfrontująca człowieka ze śmiercią. Milan Vojtela grający Śmierć stworzył ciekawą kreację. Smukła postać (w kostium wbudowano szczudła) w długiej, czarnej, lejącej się szacie, zakapturzona, o pobielonej twarzy i białych dłoniach sprawiała wrażenie niezwykle majestatycznej i tajemniczej. Wtopienie w ciemną, lekko oświetloną przestrzeń, podkreślało jej metafizyczny status. Jednak jest to Śmierć, która nie budzi strachu, jest pełna współczucia, mądrości i dobroci. To również postać niepozbawiona poczucia humoru, choć, trzeba przyznać, osobliwego. Podczas pierwszego spotkania z Chłopem, aby przedstawić się, ściąga szatę. Oczom widzów ukazuje się fosforyzujacy, wyginający się w tańcu szkielet. Oczywiście cała powaga i majestat Śmierci pryska. Nieodłącznym jej atrybutem jest kosa, której ostrze otwiera takim ruchem, jakim otwiera się scyzoryk. Podlega takim samym drobnym emocjom jak ludzie, co przekłada się na wyrazistą mimikę i gesty dłoni wyrażające zniecierpliwienie, radość czy złość. Wszystkie te szczegóły, uwzględnione przez Vojtela sprawiały, że granej prze niego postaci bardzo blisko było do świata ludzi. No i wiemy, jaką muzykę lubi Śmierć. Na koniec opowieści postać wrzuca do całej historii swoje trzy grosze. Po tym, jak ładnie streściła naukę płynącą z historii Chłopa, dodała jeszcze jedno zakończenie. Przesłanie od siebie i oczywiście "z humorem" - z głośników popłynęło "What a Wonderful World" Louisa Armstronga.

Inscenizacja skupia się na motywie spotkania Chłopa z Królem i zderzeniu postaci ze skrajnych światów. Jednego bardzo ubogiego - rozegrany został za pomocą lalek (ponad dwudziestka wrzeszczących i piszczących dzieciaków domagających się jedzenia) i drugiego opływającego w bogactwa, co materializuje ogromne łoże Króla z wbudowanymi, rzeźbionymi kolumnami. Bardzo ciekawym pomysłem było jednoczesne potraktowanie kolumn jako postaci z dworu królewskiego. Animowane kolumny o obracających się głowach i tułowiach z ramionami aktorów-animatorów przemieniły się w zgraję poddanych, chórem lamentujących, ale jednocześnie czekających na śmierć Króla.

W spektaklu dosyć mocno zostało zarysowane przeobrażenie Chłopa i Króla. Przechodzą dwie, równie skrajne jak ich status majątkowy, zmiany. Chłop od akceptacji ubóstwa do pychy i żądzy posiadania sporego majątku. Król od hedonizmu do docenienia skromności i radości z każdej chwili życia. Historia zawarta w bajce posiada piękne ponadczasowe przesłanie. Dlatego trudno zrozumieć natrętne próby jej uwspółcześnienia. Przy poetyckiej stylistyce, ukazującej odległe czasy, wtręty dworu królewskiego wyliczające bogactwo w postaci limuzyn, jachtów, odrzutowców odziera spektakl z baśniowości. Wydaje się, że dziecku nie potrzeba na siłę dopowiadać tego, co i tak jasno wynika z historii spotkania Chłopa, Śmierci i Króla.

Do stałej formuły spotkań należą pokazy egzaminacyjne studentów. W środę studenci Wydziału Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku pokazali spektakl będący egzaminem z przedmiotu "Gra aktora lalką - pacynka". Zainscenizowano tekst Marty Guśniowskiej "O Pryszczycerzu i Królewnie Pięknotce" zestawiający świat pozornych wartości, jak uroda, elegancja, bogactwo z tymi bardziej cennymi - pracowitością, mądrością, dobrem. Spektakl adresowany do bardzo młodych widzów przybrał formę dość tradycyjną, lalek animowanych zza parawanu. Na szczęście pomysłowa scenografia, składająca się z mobilnych, nieustannie dynamicznych elementów uratowała inscenizację przed monotonną formą i nudą.

Z kolei Unia - Teatr Niemożliwy zaprosił widzów festiwalu na spektakl wykonany w technice teatru cieni. W ciekawy sposób artyści zakomponowali relację przestrzeni scena-widownia. Spektakl rozegrał się wokół publiczności. Otoczona papierową ścianą, odbierała tylko wrażenia płynące ze świata poza murem - zniekształcone obrazy, mgliście jawiące się kształty. Kiedy to, co widać nie jest konkretne, w każdej chwili może przeobrazić swój obraz, sprawia, że przestaje się darzyć rzeczywistość zaufaniem. Wręcz zaczyna się ją postrzegać jako zagrożenie. Przed niebezpieczeństwem ratuje schron.

Inspiracją widowiska plastycznego stało się opowiadanie Franza Kafki "Schron". Bohater wpada w pułapkę więzienia. Gdy przerywa się kontakt ze światem zewnętrznym, pojawia się introspekcja, rozważania nad sobą, roztrząsanie wciąż tych samych spraw. Czasami urastające do rozmiarów obsesji. Wtedy schron także zaczyna stawać się zagrożeniem. Artyści bardziej niż słowem, działali na widzów aranżacją przestrzeni, plastyką obrazów - te budowały duszny nastrój. Nie tak często spotykanym w teatrze pomysłem stało się postawienie widza w sytuacji bohatera.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji