Artykuły

Festiwal Teatrów Lalek. Dzień szósty

"Gdy słychać wycie" Teatro Corsario "z Topora" z Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie Wydziału Lalkowego we Wrocławiu i "Kino Palace" z Teatru Lalka w Warszawie na XV Międzynarodowym Festiwalu Teatrów Lalek "Spotkania" w Toruniu. Pisze Emilia Adamiszyn z Nowej Siły Krytycznej.

W czwartkowy wieczór program festiwalowy po raz drugi przewidywał spektakl Teatro Corsario "Gdy słychać wycie". Tym razem, toruńska publiczność, wiedząc, czego się spodziewać, czekała na Hiszpanów z ogromną niecierpliwością. Nie znaczy to, że przedstawienia szóstego dnia Spotkań przeszły bez echa. Wręcz przeciwnie. Zachwycił spektakl "Kino Palace" Marka Zakosteleckýego grany w Teatrze Lalka z Warszawy. Widzowie festiwalu zostali przeniesieni do kina. I to nie byle jakiego. Spektakl jest zaproszeniem na seans filmowy w przedwojennym stylu. Na tle współczesnych poszukiwań teatru inspirowanych najnowszym językiem mediów, reżyser przekornie sięgnął po wypracowane przez kino nieme środki wyrazu w zakresie aktorstwa, scenografii, montażu obrazów. Przenikanie się obu sztuk przynosi przezabawne efekty i zabiera widza, tego dorosłego, w sentymentalną podróż. Dziecku proponuje atrakcyjną opowieść pełną niesamowitych przygód i prześmiesznych gagów.

Zakostelecký przedstawia teatralną wersję "Frankensteina" i "King Konga". Pojawia się też wiele postaci związanych z historią kina: Marilyn Monroe czy Charlie Chaplin, który przez cały "seans filmowo-teatralny" ucieka przed policjantem, towarzysząc w perypetiach postaciom, chciałoby się powiedzieć, z innej bajki. Chaplin i policjant to jedyny duet, który przebywa w obrębie przestrzeni widowni, by za chwilę wejść do filmu. To znaczy, znaleźć się w ramie ekranu w głębi sceny. Przestrzeń sceny została tak zorganizowana, by przypominać kinową. W głębi ekran, po bokach pianino (papierowe, ale bez niego seans nie byłby oczywiście możliwy) oraz maszyna do wytwarzania efektu grzmotów i wichury. Lecz dopiero, gdy aktorzy zaczną odgrywać znane z kultury popularnej historie, okaże się, że zapożyczenia filmowe przede wszystkim owocują piękną wizją plastyczną.

W spektaklu bawi zamienianie kadrów kamery na obrazy scenograficzne. Filmowy plan pełny przeniesiony na język teatralny został rozegrany za pomocą kukiełek w namalowanych, płaskich, czarno-białych dekoracjach. Zbliżenie na dłoń King-Konga to wielkie, zakrywające sylwetkę aktora wysuwające się z boku sceny papierowe palce. Jest nawet obraz z lotu ptaka! Co oznacza, że aktor grający doktora Frankensteina przy stole operacyjnym musiał znajdować się w linii poziomej do widza z metr nad podłogą. Częste zmiany planów, szybki montaż wprawiają widza w zachwyt. Podobnie urzeka przejęta przez aktorów ekspresyjna gra epoki kina niemego. Egzaltowane emocje wyrażone w przesadzonych gestach, duża ekspresja ciała, bogata mimika. A także duża dynamika i zrytmizowanie działań scenicznych. Do "King Konga" muzyka wykonywana jest na żywo na instrumentach perkusyjnych. Bo jak tu inaczej niż bębnami oddać zachowanie dzikiego podrygującego plemienia, rytmu pogoni goryla za Jenny czy słynne bicie się w piersi King Konga?

Historia monstrum, które stworzył Frankenstein i historia King Konga (również można go określić jako monstrum, nieprzystające do odmierzonego świata ludzkiego) to opowieści o poszukiwaniu miłości. Sympatia, jaka narodziła się pomiędzy Jenny i King Kongiem, nieśmiałe uczucie, jakie połączyło stworzenia doktora Frankensteina to naiwny obraz miłości, ale bardzo ciepły. Naiwny, jak środki, jakimi dysponowało nieme kino z perspektywy dzisiejszych możliwości technologicznych. Jednak naiwność nie jest tu zarzutem. Dobrze, że reżyser odkurzył i przywołał świat, który nadal bawi i wciąga. Dowodem niech będzie zachowanie dzieci, aktywnie biorących udział w spektaklu, poprzez głośnie odczytywanie napisów, komentowanie działań na scenie. "Kino Palace" to rozrywka na najwyższym poziomie. Zarówno dla widza dorosłego, jak i dziecka. I spektakl zrobiony z pięknym zamysłem reżyserskim.

Zupełnie odmiennym nastrojem operowali studenci Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie Wydziału Lalkowego we Wrocławiu. "z Topora" to pokaz fragmentów egzaminu z przedmiotu "Gra aktorska pacynką". Pokaz inspirowany literaturą Topora, jak proza pisarza, utrzymany został w nastroju tajemnicy, absurdu i przepełniony czarnym humorem. Najsilniejszą stronę spektaklu stanowi pokaz umiejętności nabytych w szkole. Odsłonięte dłonie aktorów tylko z drobnym elementem (naklejonymi ustami czy okiem) pokazywały precyzję animacji. Dłonie ożywały i sprawiały wrażenie samodzielnej istoty. Zwłaszcza, że każda etiuda łączyła postać-kreację aktorską będącą w relacji z nieokreślonym bytem animowanym za pomocą dłoni aktora. Gdy postać zasypiała, budziły się i harcowały drobne stwory, obecne w sferze snu, podświadomości, majaków. Prezentacja ciekawa wizualnie, wyciszona, spowita w mroku z lekkim światłem punktowym pobudzała wyobraźnię.

O tym, jak piękna i twórcza jest wyobraźnia, można było się przekonać podczas Przeglądu Twórczości Teatralnej Osób Niepełnosprawnych towarzyszącemu już od pięciu lat festiwalowi. Tak zwany teatr dla życia, będącym teatrem terapeutycznym, bardzo szeroko pojmuje zadania wyznaczone tej sztuce. Nie sprowadza jej wyłącznie do wymiarów artystycznych. W przeglądzie wzięło udział kilka teatrów. Tematyka spektakli, uwzględniała problemy, dotykające na co dzień uczestników grup teatralnych: konieczność realizacji własnych marzeń, miejsca człowieka w świecie przyrody i odpowiedzialności za nią, w końcu szukanie odpowiedzi na pytanie: czym jest miłość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji