Artykuły

Wiwisekcja

Na pytanie, czy gdyby nie podano informacji o wirusie HIV, performans miałby podobną moc, odpowiedź brzmi nie. Ale też Athey zapewne takiego perfomansu by nie zrobił - o "Self-Obliteration.Ecstatic" Rona Atheya na Festiwalu Stygmaty Ciała w Warszawie pisze Marta Bryś z Nowej Siły Krytycznej.

"Proszę Państwa, na scenie pojawia się krew. Krew zarażona jest wirusem HIV. Nie istnieje jednak zagrożenie jej kontaktu z widownią. Sanitariusze, którzy właśnie weszli na salę w każdej chwili mogą Państwu udzielić pomocy." Taki komunikat podano przed rozpoczęciem performansu Rona Atheya "Self-Obliteration. Ekstatic". Perfomansu, stawiającego pytania, na które odpowiedzi wzajemnie sobie zaprzeczają.

Na stole - odwróconym frontem ołtarzu, na czworaka, przodem do widowni klęczy Athey. Z przodu i z tyłu ograniczają go prostokątne tafle szkła, a intensywne punktowe białe światło wycina stół z przestrzeni scenicznej. Jest nagi, a jego ciało niemal w całości pokrywają kolorowe tatuaże. Athey ma na głowie blond perukę, długie włosy zasłaniają twarz. Zaczyna je rozczesywać - najpierw delikatnie, później mocno, stanowczo. Gdy są już idealnie proste, siada na stopach i targa włosy, aż staną się dziwnym, nieatrakcyjnym gniazdem. Powoli zdejmuje perukę, odsłaniając twarz. Wyjmuje również kilka szpilek, którymi włosy wbite były w jego głowę. Zapowiadana krew wypływa, zalewając twarz i resztę ciała. Athey kładzie się na plecach, a na brzuchu kładzie odgradzające go do tej pory idealnie czyste szyby. Znów powoli i z ogromnym wysiłkiem, powodowanym wciąż trwającą utratą krwi, przekłada jedną na drugą. Krew rozmazuje się na szkle, zmieniając ciało Atheya w preparat. Scena trwa kilka minut, a z każdą widać utratę sił Atheya - trzęsące się dłonie, drżenie nóg. Na koniec wstawia zabrudzone krwią szyby z powrotem na przód i tył ołtarza, na głowę wkłada nie rozczesaną, zakrwawioną perukę i powraca do pozycji otwierającej performans. Nagle podnosi się, kilkakrotnie klaszcze, schodzi ze stołu i znika za kotarami, otaczającymi scenę. Nie wychodzi do braw.

Perormans Atheya najpierw wzbudził we mnie opór i niesmak. Z jednej strony bowiem widz ma prawo poczuć się sterroryzowany informacją o śmiertelnym wirusie, a tym samym zmuszony do współczucia. Z drugiej Athey bardzo przemyślał artystyczną formę występu i jawnie manipuluje odbiorem widza. Nie oczekuje empatii, przeciwnie - eksponuje swoje ciało jako dzieło sztuki i bezużyteczne narzędzie jednocześnie. Blond peruka kojarzy się z hollywoodzkimi pięknościami, które za swój wygląd niejednokrotnie płacą wysoką cenę, nie tylko tę dosłowną. Jednak Athey nie wciela się w nikogo, jest na scenie sobą, choć znów niejednoznacznie, bo przecież jego sława w świecie sztuki jest spora. Czy oglądamy zatem realistyczny obraz ciemnej strony życia uwielbianych celebrity, które nad ranem popełniają samobójstwa w pustych apartamentach? Czy Athey oszukuje widownię, uzurpując sobie prawo do bycia traktowanym jako artysta, tylko ze względu na swoją chorobę? Czy jako nosiciel wirusa jako jedyny ma prawo do mówienia o nim? Czy możliwa jest ocena takiego występu?

Zarażona krew staje się głównym tematem, jako niezbędna do życia i jednocześnie nośnik nadchodzącej śmierci. Rozcieranie jej na szkle jest aktem oswojenia, ale i prezentacją. Po chwili wygląda jak dodatek do tatuaży. Na pytanie, czy gdyby nie podano informacji o wirusie HIV, performans miałby podobną moc, odpowiedź brzmi nie. Ale też Athey zapewne takiego perfomansu by nie zrobił, bo właśnie ta informacja była dla niego impulsem do przeobrażenia chorego ciała w artystyczne tworzywo. Płynąca z głowy performera krew wyznacza też czas trwania występu. Niewątpliwie po trzydziestu minutach występu Athey resztkami sił zszedł ze sceny, zmieniając doświadczenie performansu w odbiór totalny. Zaproponował widowni perwersyjne wpatrywanie się w jego realne cierpienie, silnie wpisane w przemyślaną formę artystyczną.

Brawa, inicjowane przez Atheya na koniec miały być ironicznym komentarzem do naszej obecności, prowokacją i szyderstwem, zamknięciem tematu podziwianych gwiazd, które mają jedynie spełniać nasze wyobrażenie o nich. Osłabienie organizmu pozwoliło jedynie na kilka łagodnych, cichych oklasków, zamiast spektakularnych owacji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji