Artykuły

Jak znaleźć normalnego mężczyznę

- Wciąż pamiętam tamto zmęczenie, kiedy niewyspana, po całonocnej podróży, czekałam na wyjście, i emocje, i niepewność, i piosenki, które wtedy śpiewałam: "Wszystko się chwieje" Korcza do słów Gałczyńskiego i "Konduktora" Jurka Satanowskiego do słów Ziemowita Fedeckiego. Dostałam nagrodę ex aequo z Beatą Fudalej - po 4 mln złotych. Kupiłam sobie za to kolorowy telewizor - mówi HANNA ŚLESZYŃSKA.

"Kobieta jaskiniowa" w jej wykonaniu doprowadza do łez śmiechu, prowokując publiczność do dialogu z aktorką. O kobiecych priorytetach, dążeniu do perfekcji, partnerstwie i fajnych facetach nie z tego świata Hanna Śleszyńska opowiada Małgorzacie Matuszewskiej.

Kobieta naprawdę szuka miłości? W monodramie "Kobieta jaskiniowa", z którym jeździ pani po kraju, to szukanie najwyraźniej sprowadza się do bzykanka!

- Jaskiniowa kobieta ma trudne zadanie: musi znaleźć sobie partnera. Życie nie w pojedynkę, ale w parze od zawsze było jej celem i do polowania na mężczyznę sprowadza się jej aktywność. Ale oczywiście trzeba traktować tę sztukę, napisaną przez litewskiego poetę Sigitasa Parulskisa, z przymrużeniem oka. Wspomniane przez moją bohaterkę Ewę bzykanko nikogo już dziś nie szokuje. "Co ja poradzę, że bez bzykania łapię doła" - mówi Ewa. Ale naprawdę szuka czegoś trwałego, a poszukiwania są długie i żmudne.

Współczesne kobiety też tak szukają?

- Jest w tej sztuce coś z doświadczenia kobiet współczesnych: jedne świadomie wybierają życie w pojedynkę, inne szukają stałego partnera. Mówię: "Znaleźć normalnego faceta w średnim wieku to prawie to samo, co spotkać pingwina w bikini". I to prawda. Znam wiele fantastycznych kobiet w okolicy czterdziestki szukających partnera bezowocnie. Wolny, normalny i przyzwoity facet w tym wieku to towar deficytowy. A kobiety szukają choćby ojca dla dziecka. Bo jeśli im nie wyszedł w odpowiednim momencie stały związek i nie urodziły dziecka, to potem kontakty damsko-męskie są coraz krótsze, każdy związek pobieżny, ludzie szybko dochodzą do wniosku, że to właściwie nie ma sensu. Trochę za poważnie zagłębiam się w to wszystko, bo "Kobieta jaskiniowa" to przecież komedia.

Ale łóżko jest tu placem boju.

- Tak, reżyser Arkadiusz Jakubik postawił je w centrum sceny. Ale nie po to, żeby udowodnić, że kobieta cynicznie szuka faceta.

No tak, pani przecież żartuje na scenie, nie walczy i nie płacze w mankiet: "Ale mnie urządził".

- Jak w życiu. Mam dobre doświadczenia z facetami. O żadnym, z którym byłam związana, nie powiedziałabym: "To łobuz, ale mnie urządził". Pierwszy rozwód był z mojej inicjatywy, a żaden mężczyzna nie porzucił mnie dla innej. Chociaż rozpad związku zawsze traktuje się jako porażkę, bo człowiek zakłada, że bardzo chciał być z kimś, a się nie udało.

Publiczność, widziałam to we Wrocławiu, śmieje się serdecznie z pani monologów. Jest pani zadowolona?

- Do tej pory grałam właściwie tylko w Warszawie, na festiwalu w Międzyzdrojach i w austriackim Kaprun podczas Dni Polskich, a w takich miejscach są specyficzne warunki. Ale każde doświadczenie kontaktu z widownią - a przecież dosłownie rozmawiam z widzami, bo pytam i proszę o odpowiedzi - jest bardzo cenne. Wrocław jest mi bliski.

Nic dziwnego, w 1991 roku wygrała pani Przegląd Piosenki Aktorskiej.

- Wydaje się, że to było tak niedawno... Wciąż pamiętam tamto zmęczenie, kiedy niewyspana, po całonocnej podróży, czekałam na wyjście, i emocje, i niepewność, i piosenki, które wtedy śpiewałam: "Wszystko się chwieje" Korcza do słów Gałczyńskiego i "Konduktora" Jurka Satanowskiego do słów Ziemowita Fedeckiego. Dostałam nagrodę ex aequo z Beatą Fudalej - po 4 mln złotych. Kupiłam sobie za to kolorowy telewizor.

Niepewność, jak to publiczność przyjmie, zostaje? Dziś też boję się, jak "to" zostanie przyjęte.

Kobieta jaskiniowa nawet w ciąży musi tak ciężko pracować?

- Czasem tak. W czasie któregoś Przeglądu Piosenki Aktorskiej, kiedy jeszcze karmiłam, wysyłałam mleko dla Kuby pociągiem do Warszawy, przez Wars. Ojciec zgłaszał się po nie na Centralnym. We Wrocławiu zostawiłam więc dużo emocji, nie tylko scenicznych........

W spektaklu mówi pani: "Najbardziej nienawidzę lustra: przytyłaś, zmarszczki, siwe włosy". Ten spektakl jest dla pani lustrem czy potrafi pani postawić barierę między pracą a życiem osobistym?

- To się przenika. To opowieść o kobiecie niekoniecznie bardzo młodej, tylko że niemającej dzieci. Kiedy byłam młodziusieńka, mierzyłam kostiumy kąpielowe, w każdym wyglądałam świetnie. I nie mogłam się zdecydować, który kupić. Teraz może jeden na dziesięć ujdzie. Każda z nas wie, gdzie ma fałdkę, i nienawidzi lustra. Śmiejemy się z koleżankami, że jak urządzamy nowe mieszkanie, to już nie obwieszamy go lustrami - po co w łazience lustro na całą ścianę? Lepiej przydymione, żeby nie było prawdy oczywistej w lustrze, bo my ją znamy. Każda kobieta to zrozumie.

W lustrze można zobaczyć własne życiowe doświadczenia. Pani znalazła swoją miłość w życiu?

- Tak. I to jest szczęście, a szukanie wcale nie jest proste.

Wciąż występuje pani z Piotrem Gąsowśkim, ojcem pani syna. Chyba więc można rozstać się z kimś, a mimo to dogadywać się w pracy. Podziwiam razem pracujące pary.

- Zanim rozstaliśmy się z Piotrem, praca przenosiła się na życie prywatne. A teraz jestem z "cywilem", chociaż może nie do końca, bo Jacek (Brzosko - przyp. red.) występował w rewii na lodzie i rozumie te klimaty. Wie, co to scena i jeżdżenie po świecie, miał wtedy dwadzieścia parę lat.

Nie trzeba już rozmawiać w domu o pracy?

- Szczątkowo rozmawiamy i to jest higieniczne. Mówię, że mam chrypę, a on: "To śpiewaj cichutko" (śmiech). "I szybko wracaj". To jest dla niego najważniejsze. A kiedy dzwoni i pyta, jak poszło, a ja mówię, że fajnie, to jest zadowolony.

Mężczyzna jest więc opoką?

- Tak. Ale kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa. Kiedyś doszukiwałam się, jacy to mężczyźni są inni i mało zrozumiali. Teraz widzę, jakie to jest wspaniałe: spotykają się dwa różne światy. Można przenieść stosunek do mężczyzn na kobietę jaskiniową - na nasze wspólne wady spojrzeć z dystansem i po prostu się śmiać. Nawet poważni wybuchają śmiechem, słysząc jakiś żart ze sceny. To dobrze, bo nie chodzi o to, żeby wytykać facetom wady. Kobieta gada z drugą kobietą, wyżalą się na facetów, ale nie po to, żeby koleżanka powiedziała "zostaw go". Cudowne jest, że facet szuka konkretnych rozwiązań, a kobieta musi się wygadać. Wiktor Zborowski opowiadał mi, że w Afryce jest plemię, w którym kobiety mówią zupełnie innym językiem niż mężczyźni. I jak kobieta mówi do mężczyzny, to on w ogóle tego nie rozumie, tylko słucha tego jak śpiewu ptaków. Jest szczęśliwy, że ona mu "ple, ple, ple". I w ogóle się nie kłócą, więc może to jest wyjście.

Lubi pani mężczyzn?

- Bardzo. Zawsze pracowałam z mężczyznami. Mam brata, dwóch synów. Z wszystkimi moimi facetami utrzymuję dobre kontakty. Nie mam powodu narzekać.

Jaki ogień pani krzesze?

- Domowe ognisko. Jestem za fajnym partnerstwem, żeby się nie zwalczać, ale wspierać innością.

Gotuje pani, jak Jadzia w "Rodzinie zastępczej"?

- No, gotuję. Nie jak Jadzia, choć chciałabym. Pierogów nie lepię, korzystam z pomocy mamy albo koleżanki mamy, która jak zasiada do lepienia, to lepi kilkaset, bo mniej się nie opłaca robić. Ja zostawiam sobie to na emeryturę. Mam dużą radochę z gotowania, choć nie robię tego codziennie. Babcia jest ratunkiem.

Co jest kwintesencją kobiecości?

- Nie ma jednego wzorca kobiety. Coś w tym jednak jest, że wszyscy wielbią Marilyn Monroe. Może to sprawa pewnej legendy. Dziś dla niektórych ideałem będzie wychudzona modelka z długimi nogami, a dla innych nieduża, ale biuściasta Salma Hayek.

A dla pani?

- Przez długi czas byłam pod wpływem typowego włoskiego modelu kobiety. Sophia Loren, Monica Bellucci... We włoskiej halce, gotująca... I szczęśliwa.

Włoszki są emocjonalne. Rządzą panią emocje?

- Myślę, że jest mi to bliższe niż kalkulacja i wyrachowanie, dążenie do wyznaczonych celów za wszelką cenę, owijanie faceta wokół palca. Jestem Baranem, pełnym emocji. Baran zużywa dużo energii na małe kłótnie, popełnia te same błędy. Czasem sobie wyrzucam, że nie potrafię facetem pokierować.

Na co pani teraz poluje?

- Już "upolowałam" moją miłość. Mogę tylko jeszcze polować na role, choć mam coraz większą ochotę być w domu, dopieszczać moich facetów. Podtrzymywać ognisko domowe nie na telefon, tylko być. Młodszy syn ma trzynaście lat, wydzwania do mnie i pyta: "Kiedy będziesz, mamo?".

Co pani myśli o kobietach pokroju Alutki z "Rodziny zastępczej"?

- To jest śmieszne, bo Alutka ma swoją mądrość. Wie, jak z mężem postępować. Mąż jest ideałem, takiego to by szukać ze świecą. Są różne kobiety i to jest fajne. Kiedyś w sklepie kupowałam trzy bułki, "tak mało, bo wszyscy się odchudzają", a pan sprzedawca powiedział mi, żeby zapytać mężczyzn, jakie kobiety lubią naprawdę. I stwierdził, że rzadko który lubi takie chude. A my dążymy do perfekcji, zapominając, że na zdjęciach w gazetach modelki są poprawiane komputerowo. Mój Jacek powiedział, że absolutnie mam sobie nic nie robić. Żadnych botoksów.

Zestarzejecie się państwo razem, jak mówi "Kobieta jaskiniowa", do czterystu lat?

- Tak. Powiedziałam mu, że teraz nie mogę obiecać, że nic sobie nie poprawię, bo presja może być silna. Ale wiem, że ucieczka od starości jest nienaturalna. Przeróbki prowadzą do tego, że człowiek staje się kimś innym, a ja chciałabym mieć swoją twarz. Chyba się już do niej przyzwyczaiłam.

Tajfun w kabarecie

Zodiakalny Baran Urodziła się 11 kwietnia 1959 r. w Warszawie. W1982 r. z wyróżnieniem ukończyła warszawską PWST. Na scenie - tajfun energii, zwłaszcza w spektaklach muzycznych i kabaretowych - podbiła publiczność występami w Kabarecie Olgi Lipińskiej i w teatrze Komedia ("Kram z piosenkami" Schillera, "Happy end" Bertolda Brechta). Dowodem są liczne laury, m.in. Prometeusz za osiągnięcia estradowe oraz Grand Prix Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu.

Była związana z aktorem Piotrem Gąsowskim, rozstali się po kilkunastu latach związku, mają syna Jakuba (1995). Hanna ma też syna, Mikołaja (1985), z poprzedniego związku. Od niedawna jej partnerem życiowym jest Jacek Brzosko.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji