Artykuły

Własny wzór naszyjnika

"Barocco", "Zefirum", "Naszyjnik gołębicy" w choreogr. Jacka Przybyłowicza z Polskiego Teatru Tańca. Spektakle w Warszawie recenzuje Jacek Marczyński w "Rzeczpospolitej".

Jeśli ktoś narzeka - i słusznie - że choreografia u nas wymiera, powinien obejrzeć nowy spektakl Polskiego Teatru Tańca. Pojawił się wreszcie ktoś młody z wyobraźnią. Nazywa się Jacek Przybyłowicz i to nazwisko warto zapamiętać.

Jest nadzieja, że dzięki poznańskiemu zespołowi wraca on do kraju. Karierę zaczynał jako tancerz w warszawskim Teatrze Wielkim w 1987 r., ale potem przez kilkanaście lat pracował za granicą, przede wszystkim jako solista Kibbutz Contemporary Dance Company z Izraela, zespołu występującego w całym świecie, dla którego balety tworzy wielu wybitnych choreografów. Przybyłowicz miał więc kogo podpatrywać i zajmował się tym starannie, co widać w jego samodzielnej działalności.

"Naszyjnik gołębicy", pierwszy jego balet stworzony dla Polskiego Teatru Tańca, można traktować jako swoisty katalog pomysłów współczesnej choreografii. Bieg po okręgu, skłony, ułożenia rąk, nóg czy całych sylwetek - wszystko to dobrze znamy, ale stwierdzenia tego nie traktujmy jako zarzutu. Nie każdy, kto zaczyna, potrafi zaproponować własny język tańca. Najważniejsze, że Przybyłowicz korzysta z owego zbioru w sposób świadomy, cudze korale układając w naszyjniku o własnym wzorze. A ponadto cechuje go wrażliwość na muzykę i w niej znajduje uzasadnienie dla każdego ruchu i gestu oraz ma wyczucie teatralnego efektu, dzięki czemu jego balet jest atrakcyjny dla odbiorcy.

O ile "Naszyjnik gołębicy", w którym posłużył się głównie tradycyjną muzyką arabską, można traktować jako rozliczenie z czasem spędzonym w Kibbutz Contemporary Dance Company, o tyle "Barocco" zapowiada wejście na własną drogę. Balet powstał na zamówienie tegorocznego Biennale de la Danse w Lyonie, teraz miał polską premierę. Pomysł znów nie jest nowy, zderzenie współczesnego tańca z muzyką baroku (w tym przypadku Jana Sebastiana Bacha) pociągało różnych choreografów, ale on dodał coś własnego - wężowy ruch ciał tancerzy, dzięki któremu poszczególne, niepowiązane ze sobą epizody układają się w jednolitą całość. Taniec w jego ujęciu ma przy tym podkreślać piękno ludzkiego ciała. A ponieważ brutalność naszego życia coraz częściej wdziera się również do współczesnego baletu, tym bardziej ma się ochotę obcować z tym, co proponuje Jacek Przybyłowicz.

Wieczór Polskigo Teatru Tańca, uzupełniony baletem "Zefirum" fińskiej choreografki Virpi Pahkinen, którą zainspirowały tybetańskie medytacje i wschodnie sztuki walki, potwierdził przy tym dobrą kondycję artystyczną poznańskiego zespołu.

Na zdjęciu: scena z "Barocco".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji