Artykuły

Ludzie Legendy

Mało jest polskich aktorek, które wzbudzały takie emocje, jak NINA ANDRYCZ. Zawsze bulwersowało jej słynne stwierdzenie, że gwiazda nie rodzi dzieci, a role.

Intrygowała, bo była nie tylko znaną i uznaną aktorką "wyspecjalizowaną" w rolach królowych, ale przede wszystkim dlatego, że była żoną premiera Józefa Cyrankiewicza. O swoim słynnym i jedynym mężu mówiła albo tylko dobrze, zabawnie, albo wcale. - Dopóki mąż bardzo mnie kochał, to przejeżdżając koło Teatru Polskiego, zdejmował kapelusz. "Oto mój najgroźniejszy rywal", mówił.

Aktorka zawsze twierdziła, że bardziej interesowały ją próby i przymiarki kostiumów niż brylowanie na bankietach i przyjęciach dyplomatycznych. Niemniej do historii przeszły jej zagraniczne podróże "u boku premiera" i balowe kreacje. Tak tylko ona umiała je nosić.

Potrafi i lubi opowiadać o sobie anegdoty

11 listopada skończyła 89 lat. Daj Boże każdemu takiego wyglądu, klasy i godności. Aktorka doskonale zdaje sobie sprawę z wszystkich krążących na jej temat opinii. Jak na prawdziwą damę przystało, nigdy nie uważała za konieczne tłumaczyć się ze swoich postępków. O sobie i życiu mówiła dokładnie tyle, ile chciała.

- Od zawirowań historii zawsze chronił mnie teatr - mówiła. Niczego nie żałuje z przeszłości. Przyznaje, że nie udało jej się zachować pełnej równowagi między życiem prywatnym i karierą. Były lata, gdy nie grała. Ale nie popadła wtedy we frustrację czy zwątpienie. Wtedy zajmowała się pisaniem.

Nina Andrycz wiele razy podkreślała, że gdyby nie była aktorką, zostałaby pisarką. Wydała tomiM poezji: To teatr, Drugie spotkanie z diabłem, Rzeka rozłąka, Wakacje w listopadzie, Rzeka bez nazwy oraz powieści: autobiograficzną My rozdwojeni, obejmującą lata II wojny światowej, i Bez początku i bez końca.

Pisanie wierszy pomogło jej przetrwać okupację. Wtedy nie grała. Była kelnerką i, jak przyznaje, kelnerowanie nie wychodziło jej najlepiej. W czasie powstania warszawskiego spłonął cały jej dobytek. Przeżycia czasu wojny nie załamały jej, przeciwnie - nauczyły dystansu do siebie i dały siłę trwania.

Nie ma chyba na świecie aktorki, która występowałaby na jednej scenie przez prawie 70 lat. Nina Andrycz z warszawskim Teatrem Polskim związana jest od 1935 roku. Jedna z ostatnich jej ról to Elżbieta I Tudor w sztuce Esther Vilar Królowa i Szekspir. 21. królowa w jej karierze. Nie jest nimi znużona. - Bowiem każda była inna - twierdzi aktorka.

Potrafi opowiadać o sobie anegdoty. Gdy studiowała w Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej i wszyscy mówili, że będzie grała królowe, mistrz Zelwerowicz kazał jej być zwierzątkiem. - Przez godzinę skakałam na czworakach jak żabka, ku uciesze zgromadzonych. Kiedyś skarciła dziennikarza, że do jej nazwiska dodał -ówna: "Nie jestem dziewicą" - zbeształa żurnalistę. Nagrywała Madame Bovary. Przebierała się za zasłonką, która nagle spadła. "Niech się pan odwróci. Pani Andrycz jest naga" - krzyknęła jej garderobiana do strażaka w studiu. "Nie mogę, jestem tu służbowo" - odparł z godnością.

Stara się żyć w zgodzie z czasem

Mówi, że nigdy nie poddała się operacji plastycznej. - Czasem, jak ktoś mi się za bardzo przygląda, odgarniam włosy, żeby zobaczył, że nie mam żadnych cięć za uszami - powiedziała kiedyś. Stara się żyć w zgodzie z przemijaniem, ale to nie znaczy uznać jego panowanie.

W skrócie

Urodzona: 11X11915 roku w Brześciu Znana: Przede wszystkim z ról teatralnych: Maria Stuart, Kasandra, Szimena, Kleopatra, caryca Katarzyna, Elżbieta królowa Anglii, Joanna d'Arc, lady Makbet. Ostatnio zagrała w serialu Na dobre i na złe. Od 1935 roku jest aktorką warszawskiego Teatru Polskiego. Wydała 5 tomików wierszy, książki My rozdwojeni i Bez początku i bez końca

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji