Artykuły

Z pretensją o los

Dejmek miał świetny pomysł: obsadził w roli Konrada aktora czterdziestopięcioletniego, bardzo dojrzałego, o niebywale silnej osobowości, nie tylko aktorskiej, lecz także człowieczej, o wielkiej inteligencji; aktora o bardzo specyficznym głosie, który określiłabym jako melodyjny, a wręcz uwodzicielski. W Gustawie Holoubku, o ile stworzono mu taką szansę na scenie, było coś z szamana. On swoim głosem najpierw uwodził, a dopiero potem my, widzowie, zaczynaliśmy myśleć, co się właściwie dzieje - pisze Krystyna Mazur w Teatrze.

Nie mogę mówić o pracy nad "Wielką Improwizacją" w "Dziadach" Dejmka, ponieważ ani Kazimierz Dejmek, ani ja, nie pracowaliśmy z Gustawem Holoubkiem nad tym tekstem. Holoubek przygotowywał go sam i nikogo nie wtajemniczał w proces powstawania "Improwizacji". Mogę natomiast mówić, jak odbierałam "Wielką Improwizację" jako świadomy widz i fachowiec.

Dejmek miał świetny pomysł: obsadził w roli Konrada aktora czterdziestopięcioletniego, bardzo dojrzałego, o niebywale silnej osobowości, nie tylko aktorskiej, lecz także człowieczej, o wielkiej inteligencji; aktora o bardzo specyficznym głosie, który określiłabym jako melodyjny, a wręcz uwodzicielski. W Gustawie Holoubku, o ile stworzono mu taką szansę na scenie, było coś

z szamana. On swoim głosem najpierw uwodził, a dopiero potem my, widzowie, zaczynaliśmy myśleć, co się właściwie dzieje.

Mam wrażenie, tak się to w moim wspomnieniu zapisało, że Gustaw Holoubek nie zagrał Konrada. Holoubek zjawił się w przedstawieniu i odbył konferencję z postacią Konrada i z Adamem Mickiewiczem. Tak to widzę w pamięci: zjawia się nagle, nie wiadomo skąd, na środku sceny i zaczyna mówić "Wielką Improwizację". Jest w tym z początku nutka emfazy, zdradzającej poruszenie jego osobowości samym faktem grania tak niezwykłej roli. Musiał sobie zdawać sprawę, jaki ciężar na nim spoczywa, zważywszy właśnie jego wiek i niecodzienne predyspozycje. Więc od pierwszych słów była ta lekka emfaza i miałam wrażenie, jakby te słowa płynęły, a on im się przyglądał. Tekst nie był interpretowany czy podawany nam do zrozumienia, ani do odczucia, wydawało się raczej, że przez Holoubka płynie fala słów, a on tak jakby temu procesowi się przygląda. W pierwszych partiach tekstu, mówiących o samotności, nie wyczuwało się goryczy; było wzruszenie, ale bez wspinania się na jakieś koturny, bez pozowania na poetę czy artystę. Widać było, że chodzi raczej o zmierzenie się ze słowami, które mówią o kondycji artysty, a więc także o jego, Holoubka, kondycji. Odczucie, że Holoubek mówi o sobie, że płynące słowa należą i do Mickiewicza, i do niego, było bardzo silne. Holoubek o poezji mówił tak, jak artysta mówi o tworzywie, jakby pokazywał kulisy warsztatu.

Trzeba tu dodać, że Gustaw Holoubek, uczeń Władysława Woźnika, nauczony w szkole krakowskiej wielkiego szacunku do sensu i ekspresji wiersza, rygorystycznie używał wszystkich długości sylabicznych, jakie występują w "Wielkiej Improwizacji " (a mamy tam właściwie wszystko, od trzynastozgłoskowca do dwuzgłoskowca). I na pewno się do tego nie zmuszał. Był obdarzony muzykalnością na wiersz i dysponował świetną techniką. Mówienie wiersza nie stanowiło dla niego najmniejszego problemu. Przeciwnie, wiersze były wyznacznikiem ekspresji i regulatorem oddychania, przestrzeganie wiersza dawało rytmy, którymi Holoubek umiał operować.

Dochodząc do tej części "Wielkiej Improwizacji", która mówi o mistrzostwie, nie wchodził jeszcze na bardzo wysoki ton, chociaż był to ton już podwyższony. Była w nim moc, była pewność, było przede wszystkim przekonanie o wartości artyzmu. Odbierałam to przez pryzmat jego osobistej pozycji w teatrze, ale nie miałam poczucia jakiejkolwiek megalomanii. Raczej - dojrzałego przekonania o własnej wartości. Widziałam, że wybitny polski aktor, artysta, ma nam coś ważnego do powiedzenia ze sceny. I takie też było odczucie publiczności, która, uwiedziona głosem Holoubka, poszła za nim i słuchała, co on mówi. Przy tym Holoubek nie miał tendencji do tak zwanego poezjowania, to znaczy robienia masła maślanego - dodawania do napisanej poezji poetyckiego tonu w wypowiedzi. Przeciwnie, przekazywał nam tekst rozumnie, a jego mocna osobowość nie dopuszczała miałkiej wzniosłości, która by nas z pewnością zniechęcała. Nawet przy podniesionym tonie w "Wielkiej Improwizacji" była rzeczowość. Nie chcę używać słowa "racjonalność", bo to byłoby słowo za mocne, ale była w tym właśnie jakaś szczególna "rzeczowość". Powiedziałabym, że tak jak szewc mówi o tym, jak robi buty, tak Gustaw Holoubek mówił o tym, jak artysta osiąga mistrzostwo i jakimi dysponuje narzędziami. W każdym razie tak to wtedy odbierałam. Pamiętam, że ani przez chwilę nie miałam wrażenia, iż aktor zgrywa

się na Konrada, co się zdarza młodym aktorom, których ta rola unosi; popadają w patos, w emfazę. To im się wybacza, tłumaczy ich młodość. Holoubkowi pewnie by się takiego uniesienia nie darowało. Ale też Holoubek, tak, a nie inaczej przez Dejmka obsadzony, nie młodością i emfazą miał nas zdobyć. Zdobył nas zdrowym rozsądkiem.

Mocnego tonu Holoubek użył wtedy, gdy w tekście Mickiewicza pojawił się temat buntu. Nawet zdziwiłam się, że tak mocnego, bo wiedziałam, że do końca "Wielkiej Improwizacji" jeszcze daleko, a to przecież w finale aktor musi użyć maksimum energii i głosu. Mówił bardzo dobitnie każde słowo, jakby zamienił egzaltację tonu na dobitność wyrazu, podkreślając ciężar słów. To pozwalało nam znosić romantyczny patos. A im bliżej było końca, tym więcej, w moim odczuciu, pojawiało się rozpaczy. W ostatnich wersach monologu słyszało się rozpacz bezsilności czy, też raczej rozpacz kogoś, kto dysponuje siłą, ale jest w sytuacji bez wyjścia. I to przejście od buntu do rozpaczy znajdowało szczególny oddźwięk na widowni, bo aktor, artysta wyrażał naszą świadomość, okazywał się jednym z nas. Bo wszyscy byliśmy obezwładnieni i wszyscy mieliśmy pretensję do Boga o nasz los.

Krystyna Mazur - wieloletnia profesor Akademii Teatralnej, specjalistka od techniki mowy scenicznej. Za czasów dyrekcji Kazimierza Dejmka zajmowała się pracą nad słowem w Teatrze Narodowym. Współpracowała m.in. z Januszem Warmińskim, Jerzym Grzegorzewskim, Ludwikiem René, Maciejem Prusem, Jitką Stokalską.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji