Artykuły

Powroty Leonenko

Z artystki zdjęta zostaje cała teatralność, co jest konsekwencją sięgnięcia do osobistej przeszłości aktorki - o spektaklu "Ech raz jeszcze raz czyli taniec z pamięcią" Oleny Leonenko z Teatru Ateneum w Warszawie prezentowanym gościnnie w Centrum Kultury w Lublinie pisze Marta Zgierska z Nowej Siły Krytycznej.

Próba określenia specyfiki spektaklu "Ech raz jeszcze raz... czyli taniec z pamięcią" praktycznie nie może się obejść bez tego magicznego, choć mocno zużytego już, hasła - klimat. Zachwyty nad atmosferą, jaką aktorka buduje w swoim recitalu, są praktycznie jedyną reakcją, którą wychwycić można w pospektaklowym gwarze w lubelskim Centrum Kultury, gdzie w ramach Projektu Lamus Artystyczny wystąpiła Olena Leonenko.

Spektakl jest muzyczną opowieścią o dzieciństwie samej aktorki, opowieścią, która snuje się między dźwiękami głęboko tkwiącymi w tożsamości pieśniarki. W refleksyjnym czasie początku listopada, gdy uświadomimy sobie, że jest to ostatnie dzieło, nad którym Gustaw Holoubek roztoczył opiekę artystyczną, spektakl zyskuje dodatkowy wymiar. Nie sposób się nie zatrzymać i przejść obojętnie.

Opowieść Oleny Leonenko należy do tych historii, które odnajdują w nas to, co powoli odchodzi, a za czego prostotą młode pokolenie często podświadomie tęskni. Każde zdarzenie ma tutaj swoją rangę i sens. Prowadzeni przez muzykę i śpiew, potrafimy zatrzymać się przy szczególe i prawdziwie wsłuchać w wyśpiewywaną historię. Z pociągu, który jedzie do Polski, gdzie dla odwagi pociąga się łyk samogonu, niepostrzeżenie przenosimy się na kijowskie podwórko. I tam zostaniemy już do końca. W miejscu, gdzie na styku kultur spędzać przyszło dzieciństwo, gdzie wśród codziennych problemów i waśni udaje się jakoś płynąć i trwać tylko dzięki muzyce, która choć tak różnorodna, łączy.

Leonenko, daleka od wszelkiego sentymentalizmu, perfekcyjnie łączy śpiew i swoją osobistą opowieść. W powstającym przekazie nieustannie mieni się wielokulturowość. Od ludowych pieśni, przez utwory Włodzimierza Wysockiego, Marka Bernesa, szlagiery z radzieckich filmów, aż po Bułata Okudżawę. Różnorodność techniki śpiewu jest godna podziwu. Aktorka pokazuje doskonały warsztat - od śpiewu tradycyjnego, przez spokojne, subtelnie wykonywane pieśni, po utwory śpiewane niskim i pełnym głosem, których wykonanie dyktuje wspomnienie ojca.

Artystka prowadzi nas przez krainę, niezwykle przejmującą, która mieni się całą paletą nastroju. Od lekkiej frywolności przez liryczną refleksję. A elementem wciąż powracającym jest humor, który subtelnie wpleciony zostaje w grę słów lub wybucha w całej okazałości w prezentowanej właśnie piosence. Poczucie humoru buduje ów dystans, o którym Leonenko mówi w swoich pierwszych słowach ("Jako Rosjanka jestem patetyczna. Mam to po Ojcu. Jako Ukrainka - bardzo się tego wstydzę. Wstyd mam po Matce. Jako, od pewnego czasu, Polka - próbuję złapać do tego dystans"). Dystans, bo całość wypowiedziana zostaje bez cienia goryczy, z głębokim zaakceptowaniem i dostrzeżeniem wyjątkowości własnego życia. Życia, które nie było wcale proste, a piękne wydaje się dopiero po latach. Same wspomnienia malowane są jednak bardzo widocznie, pojawiają się zaskakująco blisko nas wszystkich. Przypatrujemy się trudom wzrastania na podwórku przy Michajłowskiej 24, gdzie przez tygiel kultur przeprowadza nas pieśń. Opowieść o życiu jednej kamienicy staje się opowieścią, w które odnajdujemy odbicie historii naszych własnych kamienic.

Nicią wiążącą poszczególne pieśni jest narracja, której bardzo prosty i bezpośredni tekst (opieka Janusz Głowacki), jest zarazem dopracowany do każdego, najmniejszego szczegółu. Z artystki zdjęta zostaje cała teatralność, co jest konsekwencją sięgnięcia do osobistej przeszłości aktorki. Spektakl staje się delikatnym wyznaniem, które brzmi wieloma głosami, przepełnione jest ekspresją codziennej rozmowy, wspomnień, niekiedy spontanicznego dialogu z publicznością. I na ile jest to możliwe na deskach teatru, mamy tu tylko prawdę życia, która okazuje się dzisiaj skarbem skupiającym ludzi i całą ich uwagę. Skarbem, którego wagę czujemy wszyscy.

Pieśniarka trafia w Lublinie na szczególną publiczność, która aktywna w odbiorze, czująca z prezentowanym światem pewne poczucie bliskości, powoduje, że śpiewane pieśni wybrzmiewają w sali jeszcze pełniej. A rozstanie okazuje się nie takie proste.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji