Artykuły

Szaleństwo i metoda

- Przykłady Legnicy czy Wałbrzycha, niezwykle ważnych ośrodków dla polskiego teatru, są świetnym dowodem na to, że sztuka może powstawać poza wielkimi centrami. Bardzo szanuję pracę włożoną w tych ośrodkach, dzięki czemu te sceny są ważnymi punktami na mapie polskiego teatru. Chciałbym jednak spróbować nadać naszemu teatrowi nieco inną drogę. Oprzeć się głównie na klasyce dramaturgii XX-wiecznej, gdyż dzieła np.: Pintera, Kafki, Ionesco czy Becketta zawierają w sobie wszystkie problemy, które spotykamy także we współczesnej literaturze - mówi Ingmar Villqist, dyrektor Teatru Miejskiego w Gdyni, w wywiadzie dla Gazety Świętojańskiej.

Mówi Ingmar Villqist [na zdjęciu], dyrektor Teatru Miejskiego w Gdyni:

Siły na zamiary, czyli pozycjonowanie Teatru Miejskiego w Gdyni

Teatr Miejski w Gdyni im. Witolda Gombrowicza jest usytuowany między dwoma dużymi teatrami: Teatrem Muzycznym w Gdyni i Teatrem Wybrzeże w Gdańsku. To są duże instytucje, dysponujące sporym budżetem, które realizują swój ciekawy program na wielu scenach. Chciałbym, aby nasz, kameralny teatr, dysponując takimi możliwościami, jakimi dysponuje, czyli np. niewielką, ale bardzo ładną sceną, którą nazywamy dużą i małą salą w foyer, był miejscem twórczej pracy dla reżyserów, których pozwoliłem sobie zaprosić i którzy będą realizować dzieła wybitnych dramatopisarzy, klasyków XX wieku.

Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że nie mamy takich sił ani środków, by uczestniczyć w wyścigach, rankingach, żeby realizować duże inscenizacje z silnym kontekstem społecznym, ale też nie o to mi chodzi. Najważniejsze dla mnie to zaproszenie ważnych, wybitnych twórców, którzy chcieliby realizować u nas swoje teatralne wizje. To bardzo trudne, bo tacy artyści mają z reguły zaplanowany kalendarz na co najmniej dwa lata z góry. Ale udało mi się w ciągu trzech tygodni zbudować repertuar na rok 2009 i mam wstępne obietnice ok 20. wybitnych twórców, którzy chcieliby pracować w Gdyni (m.in. Agnieszka Holland - więcej na ten temat tutaj). Mam nadzieję, że od roku 2010 uda nam się realizować 7-8 premier rocznie, w tym jedną na Scenie Letniej.

Teatr Miejski wg Ingmara Villqista

Teatry w Legnicy i Wałbrzychu wypracowały sobie wizerunek poprzez wieloletnią realizację konkretnego programu. Bardzo szanuję pracę włożoną w tych ośrodkach, dzięki czemu te sceny są bardzo ważnymi punktami na mapie polskiego teatru. Chciałbym jednak spróbować nadać naszemu teatrowi nieco inną drogę. Oprzeć się głównie na klasyce dramaturgii XX-wiecznej, gdyż dzieła np.: Pintera, Kafki, Ionesco czy Becketta zawierają w sobie wszystkie problemy, które spotykamy także we współczesnej literaturze.

Na pewno nie będzie tu popularnych autorów komedii i farsy, bo tego mamy mnóstwo chociażby w telewizji. Ale nie mam nic przeciwko rozrywce, pod warunkiem, że autorem będzie możliwie najwybitniejszy dramatopisarz, a reżyserem jak najciekawszy twórca. Nasza publiczność kocha spektakl "Piaf" i jeśli uda się znaleźć np. spektakl oparty na wielkiej biografii i do śpiewania - także taka realizacja ma szansę na naszej scenie.

Nie chciałbym się na pewno podwiązywać pod jakąś już sprawdzoną formułę teatru, bo przenoszenie doświadczeń na inny grunt nie byłoby dla mnie wyzwaniem. Nie ma nic prostszego, niż próbować robić dobrze czy równie dobrze to, co ktoś już zrealizował i okupił swoją ciężką, artystyczną i organizacyjna pracą. Pragnę tworzyć swoją wizję teatru, polegającą na realizacji wybitnych dzieł literatury dramaturgicznej, obcej i polskiej, realizowanych przez najwybitniejszych, najbardziej interesujących polskich reżyserów i realizatorów. Myślę, że za rok zacznie się kształtować nowy wizerunek tego teatru.

Chciałbym, aby sytuacja artystyczna, ale również organizacyjna i promocyjna, ustabilizowały się. Nie mam poczucia, że zaczynam od zera, że to jakiś "nowy początek". Została tutaj wykonana ogromna praca przez poprzednich dyrektorów: Julię Wernio i Jacka Bunscha, którzy zrealizowali przy Bema świetne spektakle.

Myślę na razie w kategoriach czteroletniej kadencji. To chyba takie typowo polskie zjawisko - wszczepianie się pazurami w jedno miejsce, budowanie jakiejś twierdzy i bycie z tego powodu nieszczęśliwym; taka potrzeba, by wszyscy doceniali, budowali pomniki, oddawali hołdy - jest mi to całkowicie obce. Poza tym chcę się rozwijać, chcę się uczyć, chcę być twórczy.

O aktorach

Zespół jest niewielki, ale bardzo ciekawy. Zespół, który bardzo chce pracować, chce zmian oraz jest zaangażowany w zmiany i chce się uczyć. Teraz, w kontekście awizowanych nazwisk i tekstów, ma szansę na ciekawą pracę i doświadczenie. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Wszyscy mają szansę, nie rozpocząłem pracy od zwolnień i przywiezienia "swoich" ludzi w teczce. Brakuje nam na stałe bardzo młodych aktorów i starszej aktorki.

Prowincja, prowincjonalizm

Prowincjonalizm jest kategorią intelektualną, a nie geograficzną . Bez względu na to, gdzie pracuję, to jest to dla mnie miejsce najważniejsze na świecie. Oczywiście, jeśli ktoś pracując w Gdyni, czy na Śląsku, uważa, że mieszka na prowincji, to musi być bardzo nieszczęśliwy i musi mu być bardzo trudno z samym sobą. W sztuce nie ma takiej kategorii jak prowincjonalizm. Przykłady Legnicy czy Wałbrzycha, niezwykle ważnych ośrodków dla polskiego teatru, są tutaj świetnym dowodem na to, że sztuka może powstawać poza wielkimi centrami. O kategorii prowincjonalizmu możemy mówić w sensie stosunków międzyludzkich, w stosunku do samego siebie, do tego, jak wykonuję własną pracę, jak bardzo jestem zdyscyplinowany i odpowiedzialny, czy mam wyczyszczone buty albo czy się myję - to są kategorie, które określają prowincjonalizm, a nie to, gdzie się pracuje. Oczywiście to jest fantastyczny wybieg: mieszkam na prowincji i od razu opuszczam ręce, siedzę na ławce, piję wódkę i nic nie robię, bo mieszkam na prowincji. Tego typu myślenie jest mi obrzydliwe.

Gdyńska Nagroda Dramaturgiczna, R@port

Bardzo cieszymy się z tego, że jest Gdyńska Nagroda Dramaturgiczna. Wskazuje na miejsce, które realizuje najważniejsze działanie, dotyczące literatury dramaturgicznej w Polsce. Będziemy rozmawiać nt. prapremiery nagrodzonej sztuki na scenie Teatru Miejskiego w Gdyni, ale mamy pełną świadomość złożoności i delikatności tej materii Z tej racji, że sam jestem dramatopisarzem, moja rola ogranicza się do nadzorowania i koordynacji działań od strony technicznej - nie mam żadnego wpływu na merytoryczną stronę konkursu.

Powołałem Joannę Puzynę-Chojkę na dyrektora programowego R@portu. Będzie ona odpowiedzialna za program i rozszerzenie formuły festiwalu. Podobnie jak przy Nagrodzie Dramaturgicznej, koncentruję się na stronie organizacyjnej przedsięwzięcia. Bardzo zależy mi także na odpowiedniej promocji tych bardzo ważnych, dla całego, polskiego środowiska teatralnego, projektów.

Niezależnie od tego, jaki festiwal teatr organizuje, a wiele teatrów w Polsce ma swój festiwal, to najważniejszym i jedynym elementem wartościującym status teatru jest spektakl na scenie i tego nie zmieni nawet 10 festiwali nie wiadomo jakich. Jeżeli kiedyś w Polsce, a kto wie, może nawet za granicą, ludzie powiedzą, że w teatrze w Gdyni wspaniały reżyser zrealizował piękny tekst, a spektakl się udał i był ciekawy, to jest to największy zaszczyt, o jakim ja marzę. Wszystkie inne działania, jak np. edukacyjne, są oczywiście niezwykle potrzebne i niezbędne, ale są one zawsze działaniami towarzyszącymi głównej linii działalności każdego teatru, czyli spektaklowi.

Zmiany, korekty i nowości różnego kalibru

Chcę poprawić warunki pracy moich aktorów, którzy pracują na Scenie Letniej w warunkach frontowych. Trzeba poprawić tam także komfort i bezpieczeństwo widzów. Jeśli znajdziemy odpowiednie miejsca, np. na Grabówku czy Chyloni, chętnie tam zagramy. Mamy możliwości, dzięki faktowi mojej pracy w obszarze sztuk wizualnych, sprowadzenia dosłownie każdego artysty, każdej wystawy do Gdyni - np. moglibyśmy pokazać prywatną kolekcję projektów 120. kostiumów ze spektakli Tadeusza Kantora, ale nie mamy na razie możliwości ekspozycyjnych.

Po pierwszym etapie porządkująco-reorganizującym i po pierwszych dwóch premierach ( "Urodziny Stanleya" Harolda Pintera w reż. Barbary Sass - 7 lutego i pod koniec marca "Woyzeck" Buchnera w reżyserii Katarzyny Deszcz), zastanowimy się gdzie i jak jeszcze może być jeszcze obecny Teatr Miejski w mieście.

Do każdego spektaklu wprowadziłem osobę producenta. Wszystkim spektaklom będą towarzyszyć także książeczki, które w ciągu 3,5 roku mają się złożyć w serię wydawniczą, oprawioną na koniec w kartonowe pudełeczko, które będzie można postawić na półce. Będziemy wydawać też gazetę, która z okazji naszego jubileuszu typograficznie nawiązywać będzie do lat 50. ( Teatr Miejski powstał w 1959 roku - przyp. Red.).

Jeśli chodzi o zarządzanie, wprowadzam sprawdzony, klasyczny model. Struktura będzie opierać się na kierownikach działów, którzy będą mieli większą samodzielność, ale też i odpowiedzialność.

Rozpoczynamy długi, mozolny i bardzo bolesny dla wielu osób proces tworzenia nowej formuły promocyjnej.

Być dyrektorem to...

Nie jestem guru, czy przywódcą. Jestem po prostu dyrektorem. To jest moja trzecia dyrektura i przygotowując się do niej, rozpocząłem od odpowiedzi na pytanie: Jak należy współcześnie pojmować funkcję dyrektora teatru miejskiego?

To specyficzny rodzaj instytucji - ma ona na przykład inny charakter finansowania od teatrów prowadzonych przez urzędy marszałkowskie czy ministerstwo. Moim zadaniem, i głównym celem, jest zapraszanie tutaj wybitnych reżyserów i innych realizatorów, którzy będą pracować nad spektaklami opartymi na wybitnej literaturze i sprawienie, by ta praca była możliwie jak najbardziej wartościowa, m.in. poprzez zapewnienie twórcom możliwie jak najlepszych warunków pracy.

Jeśli ktoś chce na teatrze budować swój wizerunek, swoje nazwisko, chce na teatrze, którym zarządza, błyszczeć - to podejmuje taką decyzję. Dzięki Bogu mam także własne plany artystyczne, bo bez pracy na scenie chyba bym umarł. Musiałem to wszystko poprzesuwać w czasie, ale będę reżyserować, będę aktywny artystycznie. Obszar, który jest dla mnie najważniejszy, czyli mojego pisarstwa i spektakli, które robię, lokuję gdzie indziej. Nie będę przez całą kadencję ani wystawiać swoich sztuk, ani reżyserować w Gdyni. Nie dam sobie samemu krzywdy zrobić - to na pewno.

Trzeba mieć trzeźwą ocenę sytuacji, w jakiej się człowiek znajduje, jakie to jest miejsce, jak wygląda, jakimi środkami się dysponuje i trzeba w tym obszarze bardzo trzeźwo reagować i planować, a w obszarze artystycznym trzeba być szaleńcem, trzeba to kochać i uwielbiać. Nie można się zadąć, że będzie to najwspanialszy teatr na świecie, bo nie będzie, ale trzeba zrobić wszystko, żeby realizować swoje marzenia, które być może przełożą się na to, co jest dla nas wszystkich najważniejsze, czyli sukces tego teatru, jakim będzie znalezienie się w ważnym miejscu teatralnej mapy Polski. To będzie bardzo trudna droga. To wszystko nie stanie się za miesiąc, za dwa, za pół roku. Jeśli za półtora roku będziemy mogli powiedzieć, że udało nam się zrobić kilka ważnych spektakli, to ja na pewno będę wtedy bardzo szczęśliwy.

***

Ingmar Villqist (Jarosław Świerszcz)

Chorzowianin, absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego, historyk sztuki, dramatopisarz, reżyser, nauczyciel akademicki. W latach 1989-1994 dyrektor artystyczny Galerii Sztuki Współczesnej BWA w Katowicach, w latach 1994-2000 wicedyrektor Narodowej Galerii Sztuki ZACHĘTA w Warszawie, w latach 1991-1997 wykładowca Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie i Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach, w latach 1997-2004 wykładowca Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, obecnie wykładowca w Wydziale Radia i Telewizji (Wydział Reżyserii i Operatorski) Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. W latach 2001-2006 etatowy reżyser w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Od września 2008 Dyrektor Naczelny i Artystyczny Teatru Miejskiego im. Witolda Gombrowicza w Gdyni.

Autor dramatów: "Kostka smalcu z bakaliami", "Wernisaż", "Oskar i Ruth", "Lemury", "Noc Helvera", "Beztlenowce", "Fantom", "Bez tytułu", "Cynkweiss", "Entartete Kunst", "Preparaty", "Helmucik", "Sprawa miasta Ellmit", "Kompozycja w słońcu", "Czarodziejka z Harlemu", "Kompozycja w błękicie" oraz powieści "Archipelag Wysp Pingwinich" (wyd. SIC!).

Dramaty wystawiano m.in. na scenach: Teatr Rozmaitości w Warszawie, Teatr Studio w Warszawie, Teatr Powszechny w Warszawie, Teatr Stara Prochownia w Warszawie, Teatr Polski w Poznaniu, Teatr im. W. Siemaszkowej w Rzeszowie, Teatr Nowy w Łodzi, Narodowy Stary Teatr w Krakowie, Teatr im. J. Słowackiego w Krakowie, Teatr Śląski w Katowicach, Teatr Korez w Katowicach, Teatr Wybrzeże w Gdańsku, Teatr Współczesny w Szczecinie, Teatr Kriket w Chorzowie, Teatr im. W. Horzycy w Toruniu, Teatr im. W. Gombrowicza w Gdyni, Teatr Narodowy w Sofii, Theater GegenStand w Marburgu, BItef Teater w Belgradzie, Państwowy Teatr w Koszycach, Brit-Pol Theater oraz Theatre With Accent w Londynie, Schauspielhaus w Dusseldorfie, Kamerni Teater w Sarajewie, Divadlo im. A. Bagara w Nitrze, Divadlo v Celedne w Pradze, Staarstheatre w Wiesbaden, Zacheteather w Essen, Kathakomben Theather w Essen, Teatr Narodowy w Wilnie, Pradze, Bratysławie, Rydze, Prague Theatre Academy w Pradze, Grand Theatre w Luxemburgu, Male Divadlo w Levicach oraz w Teatrze Telewizji w Polsce i w Czechach.

Sztuki Ingmara Villqista zostały przetłumaczone na języki: niemiecki, angielski, francuski, włoski, szwedzki, czeski, słowacki, bułgarski, węgierski, chorwacki, ukraiński, litewski, estoński, hiszpański, kataloński, portugalski, rosyjski.

Czterokrotnie nominowany do paszportu "Polityki", w 2004 roku otrzymał Nagrodę Prezydenta Chorzowa w dziedzinie kultury, a w 2005 uhonorowano go statuą Orła Śląskiego za "niepodważalną wartość oraz wkład do kultury narodowej".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji