Artykuły

Anielski odlot

Całość za bardzo arkadyjska. Nierzeczywista, nie tylko za sprawą tematyki, ale też z racji przerysowania. Wszystko jest zbyt piękne, proste. Najtrudniejsze problemy w jednej chwili stają się banalne - o "Kantacie na cztery skrzydła" w reż. Jacka Andruckiego w Teatrze im. Siemaszkowej w Rzeszowie pisze Barbara Skrok z Nowej Siły Krytycznej.

"Aniele Boży, Stróżu mój" już najmłodsze dzieci znają tę modlitwę. Wierzą, że cały czas stoi za nimi anioł, Anioł Stróż. Postać ze skrzydłami, ubrana na biało. Czy tak rzeczywiście jest? Czy aniołowie tak wyglądają? Jaki jest ich udział w naszym życiu? W jaki sposób nam pomagają? Te pytania można zadać sobie przed spektaklem, bo po przedstawieniu wszystko będzie już oczywiste.

Autor sztuki, Robert Brutter (właściwie Andrzej Grembowicz) połączył angelologię z prozą ziemskiego życia, natomiast Jacek Andrucki i jego Anioł Stróż pochylili się nad reżyserią spektaklu "Kantata na cztery skrzydła" w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie.

Sala spowita w ciemności. Huk. Nikt nie wie, co się dzieje. Różne rzeczy przychodzą na myśl. Ktoś czymś rzucił, ktoś się potknął, a może przewróciła się część scenografii? Gdy zapalają się światła, widzimy kobietę ze sznurem na szyi. Wstaje. To była nieudana próba samobójcza, na szczęście nieudana Nagle pojawia się jakaś dziwna biała postać ze skrzydłami. Anioł? Nie, niemożliwe, przecież anioły nie istnieją. Kim jesteś? Jestem Amhiel, prosty anioł służebny. Nie uwierzyła, zresztą, kto przy zdrowych zmysłach uwierzyłby, że rozmawia z aniołem? Może to jakieś omamy spowodowane zbyt dużą ilością wypitego alkoholu? Może to sen? Uszczypnął mnie, czyli to nie jest senna mara.

W rozmowie z tą białą postacią wychodzą na jaw powody, dla których Ruda (Agnieszka Smolak) chciała popełnić samobójstwo. Ojciec, który odszedł, matka w zakładzie psychiatrycznym, mąż, który porwał ich dziecko. Kiedy wydaje się, że jest już wystarczająco dużo argumentów, dowiadujemy się o wypadku przyjaciółki, katastrofie, która budzi poczucie winy w bohaterce. I tu pole popisu ma anioł Amhiel (Ireneusz Pastuszak), który swoimi przestarzałymi metodami próbuje odwieźć kobietę od myśli samobójczych. Na pomoc przychodzi mu drugi (!) Anioł Stróż - Beatiel (Paweł Gładyś) - młody anioł, z nowatorskimi poglądami. Okazuje się, że aniołom nie obce są potyczki słowne, czy spiski. Zachowują się podobnie do zwykłych śmiertelników. Knują, czekają na błąd kolegi po to, by objąć jego stanowisko. A może scenarzyście na tym zależało, by podkreślić, że te istoty niebiańskie nie są idealne. W swoim postępowaniu zbliżają się do zwykłych zjadaczy chleba.

Amhiel i Beatiel korzystając z różnych metod chcą, by kobieta przestala myśleć o samobójstwie, a przede wszystkim, by zobaczyła, że świat nie jest taki zły, że to, co ją spotyka, nie jest jej winą. Sposoby, których się chwytają często są mało anielskie. Aniołowie postępując kilka razy na granicy swoich możliwości, pokazują jak ważny jest człowiek, którego są stróżami, że są w stanie zrobić wszystko, by pomóc jednej zbłąkanej duszyczce.

Aktorzy zostali dobrze dobrani. Ireneusz Pastuszak - Amhiel - poczciwy, anioł o gołębim sercu. Już swoją posturą oddaje charakter granej postaci - życzliwość wypisana na twarzy, siwy włos od zmartwień o "jego" człowieka. Paweł Gładyś jako Beatiel - nieco nowoczesny, bystry, szybki i porywczy przedstawiciel z niebios. I centrum całej akcji, człowiek - w tej roli Agnieszka Smolak, która dzięki swojej ekspresji i dynamice oddaje charakter skomplikowanej, kobiecej psychiki.

Spektakl dotyka trudnych spraw. Są kwestie religijne, aspekty filozoficzne. Nieświadomie zaczynamy zastanawiać się "jak to jest u nas", czy my też tak myślimy? Przedstawienie obfituje w liczne tzw. mądre myśli typu "nie mieszajmy w Boskim planie", czy "gdyby każdy dzieło stworzenia rozumem obejmował, sam byłby jak Stwórca". Wywołują uśmiech na twarzy, np. przekształcone Boże przykazanie - "nie wzywaj Szefa na daremno". Spektakl jest lekki i przyjemny. Humor wyłania się z każdego zakątka sceny. Aniołowie operują żartem, dzięki czemu stają się nam bliżsi.

Niezwykłą atmosferę podkreśla mała, kameralna sala, ciepło wykończona scenografia, a także niesamowite, niebiańskie dźwięki - raz pląsające nuty, raz wstrząsające grzmoty. Ciekawym zabiegiem są anielskie skrzydła, które są tylko doczepione do scenografii. Aby pojawić się w ludzkim świecie, aniołowie muszą przejść przez skrzydlastą bramę. Po co skrzydła? Bo tak człowiek wyobraża sobie anioła. Po co biała szata? Bo tak wygląda na religijnych obrazkach. A naprawdę anioł to emocja, jakaś nieokreślona materia, która pomaga nam w każdej chwili jak tylko może.

Mimo wszystko całość za bardzo arkadyjska. Nierzeczywista, nie tylko za sprawą tematyki, ale też z racji przerysowania. Wszystko jest zbyt piękne, proste. Najtrudniejsze problemy w jednej chwili stają się banalne. W sam raz na chwilowe oderwanie się od rzeczywistości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji